Późnym wieczorem, kiedy niebo pokryło się już gwiazdami, a ich blask zakrywały monitorujące miasto drony Unagamiego, Raven wspięła się na dach twierdzy, by rozwiać swoje myśli, popijając zdobyty w barze alkohol.
Nawet nie zauważyła tego, że stała się taka sama jak ojciec, zatapiający swoje problemy w procentach.
Potrzebowała skupić się na misji, jednak przepowiednia Doris subtelnie jej w tym przeszkadzała. Na dodatek po jej głowie cały czas chodził Kai i fakt, że odrzuciła go, wcale tego nie chcąc.
– Założyłaś klub samotnika? – przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy do jej uszu dotarł głos Smitha.
Odwróciła głowę w jego kierunku, napotykając się na jego uśmiech, przez który sama delikatnie się uśmiechnęła, skanując go spojrzeniem. Tak samo jak ona, zdążył zmienić swoje ubrania na coś wygodniejszego.
– Chyba czekałam na towarzysza, nie widziałeś żadnego? – odpowiedziała, drocząc się z nim.
Kai jedynie wywrócił oczami, by następnie przysiąść się do niej. Zabrał z jej dłoni trzymaną butelkę z trunkiem i sam wziął łyka.
– Raven.
Nigdy nie wyobrażała sobie, że jej pełne imię może zabrzmieć tak chłodno z jego ust. Przeniosła swój wzrok na niego, lekko marszcząc brwi. Miała nadzieję, że Kai przestanie być dociekliwy, jednak Smith do takich nie należał. Powinna o tym doskonale pamiętać.
– Dlaczego tak naprawdę dla niego pracujesz? – pytanie Kai'a wywołało u niej trzepot serca.
Pokręciła głową na boki i podniosła się z miejsca, aby wstać. Zaczęła kierować się w stronę wyjścia, ale zatrzymała ją ręka chłopaka, przyciągająca ją z powrotem do siebie. Natknęła się na lustrujące ją brązowe tęczówki, które wręcz błagały o odpowiedź.
– Bo taka jest moja decyzja. – wyrwała swoją rękę z jego uścisku z zamiarem odejścia.
– Mistrzyni Kłamstw po raz pierwszy nie może znaleźć kłamstwa. – dopiekł jej, wiedząc, że jak ją wkurzy, ruda w końcu zacznie gadać. – Raven, to widać.
– Co widać, Kai? To, że sama nie wiem co mam robić? Czy to, że już sama nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem?
– To, że sobie z tym nie radzisz, chociaż dobrze to ukrywasz.
Na jej czole pojawiła się zmarszczka wywołana zdenerwowaniem.
– A co miałam zrobić, Kai? Nie miałam wyboru, gdy mnie dorwał. Chciał władzy, kontroli.. Z jakiegoś powodu chciał też Scotta. – na twarzy Smitha zagościł mały uśmiech zwycięstwa, który wraz z każdym jej późniejszym słowem coraz bardziej zanikał. – Gdybym wtedy odrzuciła jego ofertę, od razu dostałby się do mojej pamięci i znalazł Scotta. Nie mogłam mu na to pozwolić.
– Wolałaś go zdradzić, niż stracić.. – powiedział Kai, a ona skinęła mu głową.
Mówiąc mu to wszystko nareszcie mogła poczuć ulgę. Nie czuła się już obciążona, raczej wysłuchana. Pomimo tego, jaki był Ash, tego akurat nie mogła mu powiedzieć. Czekała właśnie na Kai'a, bo wiedziała, że przyjdzie. Doris nie pierwszy raz dostała wizji właśnie o niej.
– Myślisz, że dlaczego go zdradziłam? Dlaczego twoi przyjaciele mają mnie za największą sukę, która nastawia cię przeciwko nim? Gdy wygrałam ten cholerny wyścig, Unagami zauważył we mnie coś, dzięki czemu mógłby wygrać. Znałam położenie siedziby Scotta, a on to wykorzystał. Musiałam się zgodzić, żeby go chronić.
Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, a wraz z nią w końcu zniknął ciężar prawdy, który sama targała. Kai otarł jej łzę kciukiem i nim się zorientowała, ich twarze znów były blisko siebie. W zastanowieniu przerzucał wzrok między jej oczami, a ustami, jakby zastanawiał się nad tym czy to, co chciał zrobić byłoby na miejscu.
– Co teraz zrobimy? – zmienił temat, odsuwając się.
– Ktoś musi zgładzić Unagamiego. Obiecałam sobie, że tym kimś będę ja.
– Może jeszcze będzie z ciebie jeszcze Ninja. – zaśmiał się Kai, na co Raven uderzyła go w ramię.
Chłopak pomasował swoje obolałe ramię, udając rannego, lecz Powers tylko prychnęła na jego przesadzoną reakcję i przyciągnęła go za koszulkę do siebie, tym samym łącząc ich usta. Tak szybko, jak zaczęła pocałunek, tak samo straciła dominację, gdy Kai ułożył rękę na jej talli, dzięki czemu wyczuła jego uśmiech na twarzy.
– Wiedziałem, że tu... – oderwali się od siebie, słysząc głos Asha.
Ten przez chwilę patrzył to na Kai'a, to na Raven i spytał.
– Nie no znowu?
Obydwoje wywrócili oczami, przez co Ash pokręcił głową z niedowierzaniem, jednak prędko przypomniało mu się, co go tak właściwie tu przyprowadziło.
– Unagami nas wzywa. Teraz. – poinformował ich Ash i nie czekając na ich odpowiedź, skierował się w kierunku wyjścia.
Kai i Raven wymienili się analizującymi spojrzeniami, ale w ostateczności Raven wzruszyła tylko ramionami, i ciągnąc Smitha za sobą za rękę, wyprowadziła ich na korytarz twierdzy, doganiając też Asha.
– Mówił ci o co chodzi? – zapytał Kai.
Ash pokręcił przecząco głową.
Po dłuższej chwili znaleźli się przed drzwiami do pokoju Unagamiego. Raven spojrzała na Kai'a, wspominając sytuację, gdzie wpadł w zastawioną przez ich szefa pułapkę i z tego jak tłumaczyła się przed mężczyzną, jak się tu znaleźli.
Niebieskowłosy zbliżył się do drzwi z zamiarem otwarcia ich, aczkolwiek te same się otwarły, wpuszczając całą trójkę do środka.
– Wspaniale, że przyszliście. – po pomieszczeniu rozniósł się głos Unagamiego, który zaraz potem pojawił się naprzeciwko nich. – Jeden z Czerwonych Hełmów zrobił coś, czego wy nie potrafiliście przez całą swoją działalność. Głupi robot, a zrobił więcej od was.
Raven zmarszczyła brwi, chcąc zacząć się kłócić, jednak była ciekawa co Unagami ma im do przekazania.
– Namierzono miejsce położenia kryjówki Scotta. Są z nim Ninja. To idealna okazja do pozbycia się ich wszystkich.
Choć serce Kai'a zabiło, jakby chciało opuścić jego klatkę piersiową, nie mógł tego po sobie pokazać. Najmniejszy błąd, a Unagami mógłby z nim skończyć, czego chciał uniknąć.
– Zgadnijcie co będzie waszą jutrzejszą misją. –
donośny głos mężczyzny odbił się echem od ścian pomieszczenia.– Ale jutro jest wyścig. – zauważyła Raven, próbując wybrnąć z tej sytuacji.
Miałaby zaatakować Scotta, a na dodatek jeszcze bardziej wykopać sobie dół u przyjaciół Kai'a?
– Dlatego macie to zrobić przed wyścigiem. – stwierdził Unagami. – Chyba się nie boisz, Raven?
Ruda potrząsnęła głową i odpowiedziała.
– Nie, myślałam tylko..
Unagami od razu jej przerwał, mówiąc.
– To nie myśl za dużo. Macie rozkaz i macie go wypełnić.
Skinęli mu głowami w potwierdzeniu jego rozkazu, a gdy wyszli z jego biura, spojrzeli po sobie, wiedząc, że Unagami właśnie rozpoczął grę na śmierć i życie.
Od jego celu dzieliło go zdobycie jeszcze kilku klocków energii, w które zamieniali się gracze po stracie wszystkich czterech żyć.
Musieli się przygotować.
CZYTASZ
Saga Mistrzów
FanfictionFaktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzymać ich organizację, ci zawsze byli o krok przed nimi. Co się stanie, gdy w ich problemy wmieszają si...