Chcąc czy nie, Cole i Izira musieli ze sobą współpracować dla dobra swojego, jak i Wu, który z entuzjazmem pchał się w ręce wroga.
– Zmierzają w stronę areny. – zabrał głos Cole, obserwujący przez lunetę losy swoich przyjaciół. – Raczej nie będą nic oglądać.
– Tak, to ich będą oglądać. – potwierdziła jego przypuszczenia Izira, przyjmując dramatyczny ton.
Cole posłał jej surowe spojrzenie.
– Możesz oszczędzić sobie takich rzeczy przy dziecku?
– Nie ma sześciu lat, odróżnia dobro od zła.
Stanęli do siebie twarzą w twarz, znów zaczynajac kłótnie. Dziewczyna mimo dużej różnicy wzrostu między nimi, gromiła go takim samym spojrzeniem, jak gdyby byli tego samego wzrostu.
– Musimy coś zrobić. Chodźcie. – z zagapienia wyrwał ich Wu, chcący zejść do skarpie, na jakiej przystanęli, by mieć widok na łowców.
– Oszalałeś? – Cole w ostatniej chwili złapał za ubranie chłopca, postawiając go na ziemi. – Nie pójdziemy tam sami. Przypominam ci, że ona należy do nich.
Wskazał na Izirę, która jedynie wywróciła oczami, krzyżując ręce na piersi.
– Nie odkładaj na jutro tego, co możesz zrobić dziś. – Wu uśmiechnął się dumny ze swoich słów, tym samym na chwilę zatykając Cole'a.
– Czy ty właśnie użyłeś moich słów przeciwko mnie?
– Raczej swoich. Ty je pożyczyłeś. – odparł blondwłosy, pozbawiając starszego lunety. – Mam plan, chodźcie.
Brunet spojrzał na Izirę w poszukiwaniu ratunku, ale ta jedynie uśmiechnęła się cynicznie i powiedziała.
– Słuchaj się mistrza.
ᥫ᭡
– Jesteś pewny, że ten plan wypali? – zapytał lekko nieprzekonany Cole.
– Potrzebujemy tylko przepustki. – mówiąc to Wu, wskazał na Izirę, która wyglądała, jakby czegoś wypatrywała.
– Hej, pani fioletowa. Skup się i nie daj nas zabić. – zwrócił jej uwagę Cole, przez co to na niego padło śmiercionośne spojrzenie.
– Nie wiem gdzie się podział Młot, nie chciałabym, żeby znowu trafił w ich ręce. – Izira znów odwróciła od nich wzrok.
– Nazwałaś smoka „Młot"? – spytał brunet, wyrywając ją z zagapienia.
– A coś ci się nie podoba?
Obydwaj Ninja byli pewni, że jej ostre jak brzytwa spojrzenie mogłoby poskromić nawet samego Garmadona.
– Mi się wszystko podoba, tylko spytałem.. – Cole wyciągnął ręce przed siebie, jakby chciał okazać swoją niewinność. Wu spojrzał na niego jak na idiotę, dlatego po cichu sprostował. – Nie chcę skończyć z nożem w żebrach.
Izira uśmiechnęła się, a na jej język nasunęła się złośliwa uwaga.
– Najlepiej celować w tył głowy, wtedy jest sto procent szans, że już się nie obudzisz.
Uniosła swój nóż ku górze i patrząc prosto w brązowe oczy bruneta, rzuciła ostrzem w bok, zabijając zbliżającego się do Wu skorpiona.
– Wyczuwam między wami zgrzyt. Podajcie sobie ręce. – zarządał chłopiec, stając między nimi.
Ci posłali mu niewygodne spojrzenia, na które Wu założył ręce na klatce piersiowej, patrząc na nich nadąsaną miną. Dwójka jego opiekunów spojrzała po sobie piorunującymi spojrzeniami, by zgodnie z prośbą lub raczej rozkazem chłopca, podać sobie ręce „na zgodę".
– Możemy iść. – zadecydował Wu i popędził przed siebie, za to starszy duet wytarł swoje ręce w ubranie z obrzydzeniem na twarzach.
– Czy jako staruch też taki był? – zapytała fioletowowłosa, chowając ostre narzędzia do swojego pasa.
– Uparty? A żebyś wiedziała.
Cole wbił w nią spojrzenie, zdając sobie sprawę, że nic o niej nie wie. Dlaczego była w krainie Oni i Smoków, skoro była Mistrzynią Żywiołu? Znacznie różniła się od łowców, ale czy to znaczyło, że mogą jej ufać? Równie dobrze mogłaby robić za ich zasadzkę.
– Wiem, że cię onieśmielam, ale ruszaj tyłek, nim młody natknie się na kogoś mniej wyrozumiałego niż ja. – głos dziewczyny wybawił go z zagapienia, przez co na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, a on sam podreptał się za nią jak pies.
Według planu Wu, on i Cole mieli przebrać się za myśliwych, a zadaniem Iziry było wprowadzenie ich blisko areny. Tak też się stało.
– A wy coście za jedni? Nie widziałem was. – zapytał jeden z łowców, w jakim Izira rozpoznała Skaara.
– Są nowi w branży. Dangerbuffowie.
– Jestem Rocky Dangerbuff, a to mój syn Rocky Junior. – wyszedł z inicjatywą Cole, uaktywniając w sobie marny talent aktorski.
– Ha, Żelazny Baron nie będzie zadowolony, że kręcisz z samotnym ojcem. – zaśmiał się Skaar, za to Izira posłała mu ostre spojrzenie.
– Skaar, nie molestuj jej i spierdalaj na swoje miejsce. – do ich rozmowy dołączył kolejny głos. – Co ty tu robisz, Iziro? – zapytała prawa ręka Żelaznego Barona, która również w przebraniu udawała kogoś, kim nie jest.
Odepchnięty od nich Skaar, zajął swoje miejsce, za to dziewczyna stwierdziła krótko.
– Oprowadzam nowych łowców po Martwym Punkcie. Nudzi mi się.
Chociaż Wiara w przebraniu Heavy Metala miała zakrytą całą twarz, doskonale zdawała sobie sprawę, że Izira coś kręci.
– Uważajcie na siebie, łowcy. – rzuciła, wyraźnie zaznaczając ostatnie słowo.
– Nie wyda nas? – Wu złapał jej rękę, pytając szeptem.
Izira popatrzyła w stronę oddalającej się sylwetki, po czym stwierdziła.
– Ona to nasz najmniejszy problem.
Wraz z wielkimi wiwatami i wariacjami ze strony łowców, na arenę wpuszczono trzech pozostałych Ninja w równie przedziwnych przebraniach jak Cole'a. Zaraz potem dołączył do nich ogromnych rozmiarów smok, którego jeden z łowców od samego początku denerwował dzwonkiem.
– On nie chce ich poskromić, chce wolności. – oznajmiła Izira, wyglądając na arenę.
– Nie wygląda.
– Ale Izi rozumie smoki, Cole. – Wu jak zwykle stanął po jej stronie, mając pewność, że już się spotkali.
– Przecież on ich zmiażdży. – skomentował Cole, patrząc w dół na poczynania przyjaciół. – Czemu Jay zachowuje się jakby przedawkował Nyę?
Jego towarzysze spojrzeli na niego z wyrzutem na twarzy, wskutek czego ten uniósł ręce do góry w geście niewinności.
– Izi, a łańcuchy? – Wu wskazał na wajchę przed nimi.
Izira uśmiechnęła się pod nosem, po czym niepostrzeżenie rzuciła nożem między wajchę, umożliwiając tym samym spuszczenie paru łańcuchów w dół.
– A teraz moi chłopcy, ucieczka nim się skapną.
CZYTASZ
Saga Mistrzów
FanfictionFaktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzymać ich organizację, ci zawsze byli o krok przed nimi. Co się stanie, gdy w ich problemy wmieszają si...