| Sezon 11 - Rozdział 36 |

778 41 68
                                    

Można było powiedzieć, że nowa przygoda spotkała ich sama. Gayle Plotkara prowadziła w telewizji wywiad z niejakim odkrywcą - Maxem Powersem, który stwierdził, że do świątyni mógłby wejść tylko wyszkolony Ninja.

Tak właśnie teraz próbowali przekonać poszukiwacza skarbów do wybrania się z nimi do znalezionej piramidy. Niezbyt zainteresowany ową sprawą Kai wymknął się z namiotu, potrzebując chwili przerwy.

Każdy na inny sposób radził sobie ze stratą Amber, a on nocami często bywał w klubach, budząc się z rana z wielkim lub nie kacem. Ten dzisiejszy należał do średnich.

– Z kacem do piramidy? Powodzenia. – usłyszał kobiecy głos.

Odwrócił głowę w kierunku rudowłosej dziewczyny, która stała trochę dalej od obozowiska, wypuszczając dym papierosa z ust.

– Przerwa na papierosa? – spytał, podchodząc w jej stronę.

– Jakbyś miał takiego idiotę za ojca, też by ci się przydał. – odparła, wkładając ponownie papierosa do ust.

Wyciągnęła w jego kierunku paczkę, ale ten zamiast poczęstować się nowym wziął tego z jej ust, od razu się zaciągając. Ruda wywróciła oczami, odbierając mu swoją własność.

– Który dupek jest twoim ojcem?

– Pieprzony Max Powers. Myślisz, że co tu robię. Zabawia się z cholernymi Ninja. – zrzuciła papierosa na ziemię, by go zdeptać w piasek. – A ty to..

Jej zielone oczy spotkały się z jego brązowymi.

– Kai Smith. Cholerny Ninja. – podał jej dłoń, nie spuszczając wzroku z jej oczu.

Czuł jak jego serce delikatnie zatrzepotało. Nie zdziwiłby się, gdyby będąca w namiocie Izira, wyczułaby bicie jego serca. Cała niechęć do wszystkiego zniknęła, zostając zastąpiona dziecięcą euforią, której już dawno nie czuł.

– Raven Powers, miło będzie z wami współpracować. – przyjęła jego rękę, posyłając mu uśmiech.

– Kai! – obydwoje odwrócili wzrok w stronę ciemnowłosej dziewczyny, stojącej obok wyjścia z namiotu.

– Ninja przodem. – przepuściła go, na co ten jedynie wywrócił oczami, czekając aż ona sama przejdzie jako pierwsza.

Weszli do namiotu, gdzie ojciec dziewczyny nadal dyskutował z grupą Ninja.

– Nie, dziękuję. To niebezpieczne. Nikt nie jest na tyle szalony, by tam wejść. – ciemnowłosy popił puszkę piwa.

Ninja wydali z siebie grupowe niezadowolenie.

– Ja wejdę.

Wszyscy odwrócili głowy w kierunku rudowłosej dziewczyny, stojącej w wejściu namiotu. Tuż za nią stanął też Kai, który wyglądał już o wiele lepiej, niż rano.

– Absolutnie nie. Nie zgadzam się, Raven. – zaprotestował Max, wstając z dotychczasowego miejsca.

– Zluzuj, tato...

– Tato!? – Ninja równo spojrzeli z szokiem wymalowanym na twarzach.

– Tak, dzieciaki. Przecież wiecie jak powstaliście. – westchnął Powers. – A ty, młoda..

– Ojciec, daj spokój. Pamiętasz, jak chcieli zabić cię szamanie na Wyspie Granic za wtargnięcie na ich teren? Kto cię uratował?

– Przecież wiadomo, że sam musiałem nas uratować.. – Powers próbował ratować swój wizerunek, lecz ruda skrzyżowała ramiona ma piersi, patrząc na niego z zarozumiałym spojrzeniem. – No dobra, było zupełnie odwrotnie.

– Szykujcie tyłki, ninjasy. – zielonooka posłała im kolejny uśmiech. – A ty idziesz z nami?

– Nie, nigdzie się nie ruszam. I żadna siła...

Już po chwili jeden z pomocników Powersa wszedł z telefonem w ręku, podając go mężczyźnie. Ten wyszedł z namiotu, od razu się awanturując.

– Gdzie ty byłeś? – zapytała Nya, patrząc na brata.

– Poznawałem się. – odpowiedział jej chłopak, wskazując na nowo poznaną rudą.

– Raven. – rzuciła dziewczyna. – Jestem córką Powersa, a on wróci tu za trzy, dwa, jeden.

Zgodnie z jej słowami Powers wszedł z powrotem do namiotu, oznajmiając.

– Macie szczęście. Jednak pójdę z wami.

Rudowłosa wywróciła oczami, biorąc jeden z noży wiszących na ścianie namiotu. Podczas, gdy jej ojciec zaczął wychwalać się przed Ninja swoimi „osiągnięciami", które w większości były jej zasługą, ona ponownie przerzuciła swój wzrok na grupkę Ninja, analizując każdego z po kolei.

Napotkała się na już poznane brązowe tęczówki, jakie również lustrowały ją wzrokiem.

– Ruszamy!

Głos Powersa przerwał ich wzajemne wejrzenia. Ruszyli za nim do piramidy, pod jaką Izira się zatrzymała, a jej oczy błysnęły na srebrną barwę.

– Zostanę tutaj. – odparła, czując niewyobrażalne wielkie źródło złości i żalu.

– Co wyczułaś? – obok niej znalazł się Cole.

– Po prostu bądźcie ostrożni.

Wszyscy spojrzeli po sobie porozumiewawczym spojrzeniem.

– Idźcie, zostaniemy. – stwierdził Cole.

Fioletowowłosa już chciała protestować, by ten szedł z nimi, lecz chłopak zakrył jej usta ręką.

Raven stanęła przed wejściem do piramidy, przepuszczając ojca jako pierwszego. Jednocześnie ułamała kawałek świątyni, przez co złapała go szybko i wciskając go z powrotem na miejsce, udała, że nic się nie stało.
Powers rzucił w jej stronę ostre spojrzenie, mówiąc.

– Grabisz sobie.

– Kwiatki na grobie. – mruknęła do siebie, wchodząc jako ostatnia do piramidy.

– W piramidach obowiązuje kilka zasad, które byście znali gdybyście przeczytali moją książkę. – zaczął chwalić się mężczyzna.

Raven krocząca na tyle wycieczki znów wywróciła oczami, co zauważył (jak się wcześniej dowiedziała) Kai, który jedynie uśmiechnął się na jej reakcję.

Nagle jednak grunt pod nimi się załamał, na skutek uaktywnienia przez kogoś z nich pułapki. Echem rozniosły się ich zbiorowe krzyki, za to rudowłosa próbowała zatrzymać się, wbijając nóż w ściany, jednak z marnym skutkiem. Poczuła czyjeś ręce na swoim pasie, przez co spojrzała w kierunku Kai'a, który był z nią na jednej wysokości.

– Kurwa, nie dziwię się, że nikt jej nie zbadał. – usłyszała głos ojca z przodu, ale widząc wystające z ziemi kolce, rozumiała jego słowa.

– To robota dla mnie. – nadal trzymający się jej Kai rzucił kulą ognia w owe kolce tak, że został po nich jedynie popiół, a oni kolejno spadli na twardą ziemię.

Ona jakimś cudem wylądowała na brązowookim, przez co jej serce zabiło o wiele za mocno. Szybko odepchnęła się od ziemi, wstając na równe nogi, napotykając się na przekutego przez pozostałe ostre kolce trupa.

– Patrz, tato. Jednak twoja książka wprowadziła kogoś do grobu. – rzekła niewzruszona, bo w jej pracy takie widoki były dość często spotykaną rzeczą.

Widziała jak Ninja wymieniają się lekko sparaliżowanymi i zniesmaczonymi spojrzeniami, a jej ojciec próbował zaprzeczyć jej racji, jednak ona tylko uśmiechnęła się i chowając z powrotem swój nóż, wybrała kierunek ich dalszej drogi.

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz