| Sezon 10 - Rozdział 30 |

911 43 45
                                    

Idąc śladem Garmadona, który postanowił zrobić im porządki na statku, otwierając wszystkie napotkane po drodze drzwi, trafił do ich sypialni, w jakiej mężczyzna przyglądał się ich wspólnej tablicy ze zdjęciami.

– Co to? – zapytał, wyczuwając obecność syna.

– Zdjęcia. – Lloyd stanął u jego boku, a gdy Garmadon posłał mu pytający wzrok, dodał. – Wspomnienia, pamiątka. Dobre chwile.. Ty ich możesz nie mieć.

Mężczyzna mruknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi, zbliżając twarz do tablicy, po czym ściągnął z niej jedno ze zdjęć.

– Czemu tu jest to coś? To takie kolorowe. – spytał, mając na myśli zielone serduszko narysowane na zdjęciu Amber.

Lloyd mimowolnie się zarumienił, więc odbierając zdjęcie od ojca, zakrył rumieńce kamiennym wyrazem twarzy, mówiąc.

– To nic takiego.

– Serce to oznaka czegoś, jak mniemam.

Mężczyzna wyminął syna, zauważając kolejne zdjęcie, które stało na blacie oprawione w ramkę.

– A to?

Lloyd przerzucił wzrok na ich wspólne zdjęcie, zrobione jeszcze, kiedy Garmadon był w swojej ludzkiej formie.

– Ty.. Nie pamiętasz?

Garmadon zmierzył obrazek spojrzeniem, aby następnie rzucić nim o ścianę.

– Uczucia są oznaką słabości. – stwierdził i wyszedł z pomieszczenia, zostawiajac go samego.

– Tak? I tak chciałem je wyrzucić. – zawołał za nim Lloyd, biorąc zepsutą oprawę do ręki.

Wrzucając zdjęcie do kosza, zawahał się, jednak wejście Amber do kajuty niemal natychmiast rozwiało jego wątpliwości, przez co odłożył zepsuty obraz na półkę.

Dziewczyna owinęła ręce wokół jego szyi, przytulając go od tylu. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo Lloyd przeżywa obecność Garmadona na statku. Musnęła jego policzek, jednocześnie czochrając włosy chłopaka.

– Hej, tego tam wcześniej nie było. – zauważyła, podchodząc do tablicy. – To serduszko to oznaka czego?

Uśmiechnęła się do niego chytrze, trzymając w dłoni swoje zdjęcie z narysowanym na nim przez niego sercem.

– Hm, bo ja wiem? Może zauroczenia, może zakochania?

Na jego twarz wpłynął sprytny uśmiech, na który oburzona Amber szturchnęła go ramieniem.

– Lloydzie Montgomery Garmadonie kto cię uczył takich zagrywek? Gdzie się podział mój słodki chłopiec. 

Patrząc na niego z dołu zarzuciła ręce na jego szyję, a w odpowiedzi Lloyd ułożył ręce na jej talii.

– Twój chłopiec? – zapytał przekomarzającym tonem.

Spuścił wzrok na jej usta, by zaraz potem znów spojrzeć jej w oczy, jak gdyby pytał o zgodę. Amber jedynie uśmiechnęła się i odwróciła się na pięcie, jednak Lloyd miał inne plany, wobec czego złapał za rękę dziewczyny, przyciągając ją z powrotem do siebie.

– Lloyd, musimy znaleźć...

Usta chłopaka przerwały jej w dokończeniu zdania. Blondyn jedną ręką ujął jej policzek, jeszcze bardziej zmniejszając dzielący ich odstęp, za to Amber uśmiechnęła się, odwzajemniając pocałunek.

– Musimy znaleźć mojego ojca. – stwierdził, przerywając ich pocałunek.

Amber wsunęła rękę za jego szyję i przyciągając  Lloyda do siebie, wpiła się w usta chłopaka.

– Myślę, że się nie obrazi, jak poczeka. – szepnęła między pocałunkami.

Niespodziewanie statek po raz kolejny tego dnia przechylił się w bok (zapewne za sprawką Garmadona), przez co ci również polecieli w bok.

Lloyd złapał Amber w pasie, przekręcając ich tak, by to on wpadł plecami na ścianę, tym samym chcąc oszczędzić jej obicia.

– Chyba jednak się obraził. – odparła, kiedy Perła Przeznaczenia odzyskała poprawny kurs.

Lloyd złapał za jej rękę, chcąc wyprowadzić ich z pokoju, lecz nagle otoczyła ich ciemność. Spojrzeli po sobie, marszcząc brwi, a zaraz potem w oddali pojawił się jeden z Oni, który trzymając w dłoni berło wskazał nim na Amber.

Kiedy Oni ruszył na nich, Lloyd szybko schował dziewczynę za siebie, odgarniając ją ramieniem do tyłu. Oni podjął się walki z nimi, teleportując się z każdej ze stron po kolei, za każdym razem atakując jednego z nich.

– Koniec. – Amber wystąpiła przed Lloyda i za pomocą wysunięcia z gruntu kryształów przebiła przeciwnika na wylot.

Ten rozpłynął się w powietrzu, za to na jego miejscu pojawiła się znana jej różowa kula, której dawno nie widziała. Błysnęła różowym światłem, aby następnie rozprysnąć na małe kawałeczki.

Zaraz po tym wrócili do normalności, ponownie znajdując się w kajucie.

– Co to było? Wszystko dobrze? – Lloyd zmierzył jej twarz rozbieganym wzrokiem.

– Wizja.. Tak myślę. – Brookstone przechyliła głowę w bok, zastanawiając się nad sensem owej wizji.

– Masz wizję?

– Pamiętasz jak to wszystko się zaczęło? Jak zostaliśmy sami w trójkę. Kiedy my zaczęliśmy.. – chłopak skinął jej głową. – Dostawałam wizji. Jedna była z przeszłości, druga z teraźniejszości.. Nie sądzę, żeby ta była trzecią.

– Więc co to było?

Amber wetknęła w niego wzrok, mówiąc.

– Ostrzeżenie.

Zmarszczyła brwi, spuszczając wzrok na podłogę.

– Hej, gołąbeczki. Nie zgubiliście może tatuśka? – zapytał, wchodzący do pomieszczenia Kai.

Spojrzeli na niego, przypominając sobie o nadal obecnym na statku Garmadonie.

– Teściu to mi się udał. – Amber wspięła się na palcach, by wyszeptać to do ucha blondyna, który na jej słowa uśmiechnął się, kręcąc głową.

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz