| Sezon 11 - Rozdział 35 |

667 42 68
                                    

Przez następny tydzień każdy (z wyjątkiem Iziry) był torturowany przez kurę lub inną pułapkę, jaką zastawił na nich Mistrz Wu.

– To się musi skończyć. Dłużej tak nie wytrzymam. – zażądała Nya, wchodząca do pokoju, w którym byli także pozostali Ninja.

Izira jedynie popatrzyła na wszystkich z irytacją. Nadal nie widzieli błędu w swoim zachowaniu. Wiedziała, że każdy z nich przeżywa tą sytuację na inny sposób, ale to trwało już zbyt długo, a Amber na pewno by tego nie chciała.

– Izira, może ty z nim pogadasz? Lubi cię. – Cole spojrzał na nią z nadzieją.

– Co? Wy nadal nic nie rozumiecie. – dziewczyna obrzuciła ich wszystkich nagannym spojrzeniem, godnym matki. – Przez całe trzy miesiące nic nie robicie. Przyzwyczailiście się już do bezpieczeństwa w Ninjago, a sprawa z Amber jest dla was przytłaczająca. Nawet nie porozmawialiście o tym razem. Nie wiemy gdzie jest, a wy pozwalacie sobie na lenistwo. Gdyby was teraz zobaczyła, skopałaby wam wszystkim dupy.

– Masz rację. – poparła ją po chwili ciszy Nya.

– Ninja się nie poddają, prawda? – Jay złapał Nyę za rękę, uśmiechając się.

– A my to zrobiliśmy. – dodał Zane.

– No właśnie, a powinniście się zmotywować do odnalezienia jej. W końcu to wy mnie nauczyliście jak to jest mieć prawdziwą rodzinę. – ciągnęła dalej Izira. – Od tygodni żyję waszymi uczuciami, nie mam nawet prawa do swoich, bo ciągle skupiam się na waszych. A wy? Mijacie się, błądząc po domu i nie zamienicie słowa ze sobą nawzajem. Amber by tego nie chciała.

– A skąd ty możesz wiedzieć czego ona by chciała? Nie znałaś jej tak dobrze. Nic o niej nie wiesz. – Lloyd wstał z kanapy, mierząc w nią wrogim spojrzeniem, pod którym ukryty był cały żal chłopaka. – O nas też nic nie wiesz.

– Jestem Empatką, wiem i czuję więcej, niż myślicie. Tak samo jak wiem, że po walce z Garmadonem męczyły cię koszmary o Oni, Amber spędzała z tobą każdą noc, nie chcąc, żebyś był sam, Lloyd. – oczy Iziry błysnęły fioletowym światłem, co tylko on zauważył. – Popatrzcie na siebie. Pogubiliście się, ale po to macie siebie nawzajem, żeby się odnaleźć.

– Myślę, że wszyscy potrzebujemy trochę
ochłonąć. – oznajmił Cole, odpychając się od ściany. – Chodź, Izi.

Ta spojrzała na niego z mordem w oczach, mówiąc.

– Żeby mnie kura napadła? Nie. Dzisiejszą noc spędzasz z kurą, słońce.

ᥫ᭡

Wieczorem znów udała się na tor treningowy, lecz tym razem nie nacisnęła na dźwignię, by go uruchomić, tylko zabrała do ręki broń.

Uniosła głowę w górę, patrząc na księżyc w pełni, gdy za sobą wyczuła kogoś obecność. Od razu odwróciła się, mierząc mieczem w tors Cole'a, który tylko z uśmiechem złapał za broń i opuścił ją w dół.

– Tak myślałem, że cię tu znajdę. – zrobił krok w jej stronę.

Posłała mu zarozumiałe spojrzenie, pytając.

– Kura nie jest dobrą kochanką?

Ten pokręcił głową, patrząc na nią wzrokiem zbitego psa.

– Izi, przepraszam, że nie zauważyłem tego jak się czujesz. – złapał jej dłoń, zmniejszając odległość między nimi.

– Nie winię cię za to. Innych też nie. Jestem zła, że się tak łatwo poddaliście.

– Przepraszam, mogę liczyć na wybaczenie i na to, żebyś spała u mnie? Nie potrafię zasnąć, gdy  nie ma cię obok.

Jeśli czegoś się już nauczyła to tego, że Cole nie był zbyt wylewnym chłopakiem. Czasami trudno było mu rozmawiać o uczuciach, ale okazywał je w czynach.

– Jeśli pokonasz mnie w walce. – przyłożyła miecz z powrotem do jego torsu z uśmiechem na twarzy.

Brunet przyjął jej wyzwanie, od razu posługując się tornadem ziemi, które wyparło z jej dłoni broń. Na dziewczynie nie zrobiło to wrażenia, gdyż chwilę potem Cole leżał już na ziemi przez jej atak.

– Chyba z przebaczenia nici. – mrugnęła do niego, ale Cole jak zwykle miał inne plany.

Podłożył jej nogę, wskutek czego ta również się przewróciła, jednak nie pozwolił jej upaść, łapiąc ją w swoje ramiona.

– Myślę, że mamy rewanż. – założył niesforne pasmo fioletowych włosów za jej ucho.

– No proszę, takie rzeczy publicznie. – odwrócili głowy w kierunku Kai'a, za którym stali także pozostali.

Izira wywróciła oczami, za to Cole posłał chłopakowi morderczy wzrok, po czym podniósł się z ziemi, podając dziewczynie rękę.

– Kai chciał powiedzieć, że zgadzamy się z tobą, Izira. – przemówiła Nya. – Musimy się wziąć w garść.

– Poza tym, ta kura nawiedza mnie w koszmarach. – wtrącił Jay, drapiąc się po karku.

Wspólnie uzgodnili, że od jutra rana zaczną ponownie trenować, by pokazać Mistrzowi, że nadal im zależy.

– Za chwilę przyjdę, tylko muszę coś zrobić. – powiedziała do Cole'a, kiedy wszyscy zbierali się z powrotem do łóżek.

Odeszła, żegnając się z nim buziakiem w policzek i niezauważona przemknęła przez klasztor, aby dostać się do ostatniego pokoju na parterze, który należał do Amber.

Rozejrzała się po pokoju, mówiąc.

– Dadzą sobie radę, Am.

Usłyszała skrzypnięcie drewnianych płytek, którymi wyłożony był pokój, przez co odwróciła głowę w kierunku Lloyda, który widząc ją przystanął obok niej.

– Od kiedy tu przychodzisz? – zapytali w tym samym czasie.

Wymienili się uśmiechami, za to blondyn podjął się rozmowy z nią.

– Ty też walczysz ze swoją połową Oni, widziałem w salonie..

– Tak. – odparła z westchnieniem. – Zaczęło się na komisariacie. Ty dałeś się ponieść, mnie powstrzymała obecność Cole'a. Dzięki niemu jestem lepszym człowiekiem.

– Jesteście w sobie zakochani.

– Tak samo, jak ty i Amber. Nie spędziłam z wami zbyt wiele czasu, ale nawet ktoś, kto nie ma mojej mocy, zauważyłby, że coś jest między wami. – stwierdziła dziewczyna. – Jestem pewna, że jeszcze ją znajdziemy. Nie mogła rozpłynąć się w powietrzu. Ostatnio była bardzo zagubiona i nie wiedziała co robić, ale cały jej zamęt znikał, gdy tylko byłeś przy niej.

– Chciałbym, żeby była przy mnie. Nie zdążyłem jej powiedzieć..

– Ona jest przy tobie, pilnuje cię. – Izira szturchnęła go ramieniem. – Obydwoje czuliście coś do siebie, nadal tak jest. Jestem pewna, że chciałaby, żebyś był szczęśliwy.

Spojrzeli na pokrytą zdjęciami Amber i innych ścianę.

– Dziękuję, Izira.

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz