Ciemny dym otaczał go z każdej ze stron, zmieniając po kolei uciekających w panice ludzi w kamień.
– Oni wrócą. – usłyszał głos swojego ojca.
Zrobił następny krok, by zobaczyć przed sobą zmienioną w kamień Amber. Twarz dziewczyny wyrażała czysty strach, który na jej widok pojawił się także u niego.
Zobaczył twarz ojca, którego oczy błysnęły fioletową barwą, a z jego ust wyrwał się głos.
– Idą tu.
Chłopak podniósł się energicznym ruchem, próbując złapać oddech. Jego oczy rozbłysnęły na zielono, a on zaczął motać wzrokiem po pokoju, chcąc znaleźć Amber.
Poczuł czyjeś ręce, które przyciągnęły go do siebie.
– Wszystko dobrze, dzieciaku. – brzmienie Amber od razu wybudziło go z paniki. – To tylko zły sen. Jesteś tutaj bezpieczny.
Pomasowała jego kark, wiedząc już co robić w takich sytuacjach. Po raz kolejny zakradła się do jego pokoju, chcąc nad nim czuwać. Gdyby pozostali dowiedzieli się o jej nocnych pobytach u niego, zdecydowanie nie daliby im spokoju.
– Muszę iść spotkać się z ojcem. – stwierdził Lloyd, przytulając się do niej.
– Sam?
– Woła mnie do siebie. Chce porozmawiać. – dziewczyna wplotła palce w jego jasne włosy. – Nic mi nie będzie, siedzi w najlepiej zabezpieczonej celi.
Amber skinęła mu głową, wiedząc, że to prawda. Jego koszmary przeradzały się w ataki paniki, jakie wprowadzały go w jeszcze większe zagubienie, niż był.
– Spróbuj zasnąć, okej?
Posłała mu uśmiech, a ten jedynie wtulił się w nią, oplatając ręce na jej talii.
ᥫ᭡
W klasztorze okrzyki walki nie były niczym obcym. Mistrz Wu skupiał się na treningu Iziry, której temperament utrudniał jej skupienie.
– A może się pomyliłeś? Może się do tego nie nadaję? – zapytała Izira, kiedy po raz kolejny została przyciśnięta do ziemi przez Amber. – Jestem łowcą, nie Ninja.
– Cierpliwość to twój najgorszy wróg. – stwierdził Wu, popijając herbatę. – Zbyt bardzo skupiasz się na celu, by dostrzec swój błąd.
Fioletowowłosa westchnęła cicho, odchylając głowę do tyłu z rezygnacją.
– Chcesz umieć wszystko od razu. To jest twoja wada. – zauważyła Amber, uśmiechając się do niej złośliwie.
Jeśli ktoś się spodziewał, że te dwie będą się dogadywać, zdecydowanie pomylił uniwersum. Cole i Lloyd już nie raz rozdzielali je, by nie dopuścić do bójki. Miały te same charaktery, choć same tego nie widziały.
– No tak, bo tobie się nigdy nóżka nie zsunęła. – Izira zmierzyła ją spojrzeniem.
Na język Amber nasunęła się już kolejna kąśliwa uwaga, lecz Wu przerwał jej, decydując.
– Chyba wystarczy na dzisiaj.
Dziewczyny po raz pierwszy zgodziły się ze sobą, odchodząc w swoje strony. Oblana frustracją Izira weszła do środka klasztoru, zastając tam Kai'a, klęczącego przed Jay'em z medalionem w dłoni.
– A myślałam, że już dziwniej nie może być.
Szatyn od razu podniósł się z ziemi, wyjaśniając.
– Uczę tego tu, jak ma poprosić Nyę o bycie jego Yang.
– I ty się słuchasz żela? – Izira wybuchnęła śmiechem, przez co znieważony przez nią Kai posłał jej obrażony wzrok. – Źle się do tego zabierasz.
– Ah tak? Zademonstruj nam co potrafisz, fioletowa. – Kai skrzyżował ręce.
– No właśnie. Poderwałaś prawdziwą skałę.. – stwierdził Jay, po czym zdając sobie sprawę z słuszności jego słów, spytał. – Jak ty to właściwie zrobiłaś? Przecież Cole to Cole.
– Nie wiem czy mam brać to jako zniewagę czy dumę. – Brookstone pojawił się w pokoju, natychmiastowo zmierzając w stronę swojej dziewczyny. – Słyszałem od Amber..
– Jak wy z nią wytrzymujecie. Nie rozumiem. Jest kąśliwa jak...
– Jak ty. – dokończył brunet, łapiąc za jej rękę.
Dziewczyna zjechała go wzrokiem, godnym żmiji, na co ten uniósł ręce w geście niewinności. Do pomieszczenia zawitała Nya, ubrana w kimono, trzymająca coś w rękach.
– Mam coś dla ciebie. – odrzekła brunetka, rzucając materiał w kierunku Iziry.
Ta ścisnęła w rękach swój strój Ninja, aby następnie udać się do swojego pokoju, którego nie używała za często, gdyż w większości spędzała czas u Cole'a.
Widząc się w lustrze, ubraną w fioletowo-czarny kostium, na jej twarz wpłynął uśmiech. Chociaż kłóciła się z Amber, żartowała z Cole'a z Jay'em, przedrzeźniała się z Kai'em i nadal poznawała się z pozostałymi, tutaj był jej dom. Dom, którego mała ona zawsze pragnęła.
– Zdecydowanie wolałam się w skórze. – stwierdziła, kiedy zauważyła w odbiciu lustra ciemnowłosego chłopaka. – Co?
Zmarszczyła brwi, widząc jego przeszywający ją wzrok.
– Wiem, że nie mówię tego za często, ale jesteś piękna, Izi.
Na jego słowa przygryzła wargę, formując usta w mały uśmiech. Poczochrała włosy chłopaka, by złapać za materiał jego ubrania i przyciągnąć go do pocałunku.
Odsunęli się od siebie, słysząc z dworu niosący się echem ryk smoka. Wybiegli z klasztoru wraz z innymi, a z otwartego portalu wyleciał dobrze znany ich dwójce smok, który zaczął spadać w dół.
– Młot! – fioletowowłosa ruszyła biegiem po krętych schodach klasztoru.
Cole zbiegł za nią, a w jego ślady poszli tez pozostali.
Dziewczyna podbiegła do leżącego na ziemi smoka, patrzącego na nią przybitym spojrzeniem. Pogłaskała go po pysku, pytając.
– Co się stało?
Ten w odpowiedzi otworzył swoją łapę, ukazując ledwo żywą Wiarę, która próbując się podnieść spadła na ziemię.
– Wiara? Jesteś cała?
Znalazła się przy niej wraz z Cole'm, posyłając kobiecie zmartwiony wzrok. Obok nich usiadł Wu, któremu brunetka zaczęła szeptać coś na ucho.
– Co mówi? – zapytała Izira.
– Mówi, że nadciągają siły ciemności.
Każdy z obecnych przy tym osób, spojrzał na Wu z wymalowanym na twarzy przerażeniem.
– Amber, przydasz się. Musimy ją uleczyć. – zadecydował Wu.
CZYTASZ
Saga Mistrzów
FanfictionFaktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzymać ich organizację, ci zawsze byli o krok przed nimi. Co się stanie, gdy w ich problemy wmieszają si...