| Sezon 14 - Rozdział 64 |

341 30 85
                                    

Cały czas odczuwała wołająca ją do siebie energię, która z początku zdawała jej się być dziwnie znajoma, jednak z każdym kolejnym krokiem, w miejsce pierwotnie wołającej jej energii, weszła nowa, zupełnie nieznana siła.

Oczy Iziry znów przybrały srebrną barwę. Robiły tak co jakiś czas, podczas, gdy ona  błąkała się po muzeum, w jakim odbywała się Gala.

Nagle jednak lampy oświetlające wystrojony korytarz zaczęły migotać, a wraz z tym naprzeciwko niej pojawiła się zakapturzona postać, ukryta za białą maską.

Chciała ruszyć do ataku, aczkolwiek jej ciało odmówiło jej jakiegokolwiek ruchu. Tęczówki dziewczyny paliły się srebrzystym odcieniem, natomiast zakapturzony przeciwnik podszedł do niej na tyle blisko, by ta mogła wyczuć od niego śmierć.

Nie była to byle jaka śmierć.

Pełna cierpień, tortur, a także tęsknoty za ukochaną osobą. Z łatwością mogła porównać odczuwane teraz emocje do tych, które objawiły się jej w Krainie Oni i Smoków, kiedy dostali się na granicę Oni.

Ten sam ból krążył w jej żyłach. Nie mogła zrobić nic oprócz patrzenia na ukrytą pod kapturem postać, zupełnie jakby wysysała z niej duszę.

Tortury Iziry zostały przerwane przez nieoczekiwaną osobę. Widząca ową sytuację Raven, niewiele myśląc chwyciła za jeden z powieszonych na pobliskiej ścianie obrazów, po czym roztrzaskała go na głowie wroga, tym samym uwalniając Izirę z jego uścisku.

VanGeiss zsunęła się na podłogę, natomiast nieznajomy w mgnieniu oka rozpłynął się w powietrzu, znikając z zasięgu ich wzroku, dzięki czemu Raven mogła ze spokojem podejść do fioletowowłosej, kładąc rękę na jej ramieniu.

– Izira, spójrz na mnie. – poleciła jej, zmuszając ją do spojrzenia. – Już jest w porządku, okej? Wdech i wydech. Jestem tu z tobą.

Izira próbowała złapać oddech, jednak nadal odczuwane przez nią niosące śmierć emocje, zdecydowanie jej to utrudniały.

– Powtarzaj za mną. Wdech. – Raven uniosła jedną dłoń trochę do góry, zabierając wdech. – I wydech.

Czynność powtórzyła po raz kolejny, wskutek czego sama Izira zaczęła ją naśladować, co pomogło jej ustabilizować oddech.

– Dzięki. – oparła głowę o ścianę za nią. – Co ty tu w ogóle robisz? Szukałam cię.

Izira obdarowała ją nagannym spojrzeniem tak, jakby patrzyła właśnie na Jay'a, bo to właśnie do Raven należała pierwsza energia, którą wyczuła.

– Unikam kolegów ojca, póki ten stary pryk mnie nie zapowie. – Raven wzruszyła ramionami. – Minusy dzieci odkrywców.

– Po co w ogóle zgodziłaś się na bycie odkrywcą?

Na jej pytanie, na twarz Raven wpłynął figlarny uśmiech.

– Jak to po co? Żeby zrobili mi darmową imprezę. – mówiąc to, Raven wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie. – Z bycia odkrywcą mogę się wycofać w każdej chwili, chociażby przez moją przypadłość do pakowania się w kłopoty. Co najwyżej sfinguję swój wypadek.

– Coraz bardziej rozumiem dlaczego Kai aż tak cię lubi. – przyznała, kręcąc głową Izira. – Gdybyś ty widziała co robi w Klasztorze jak tylko chodzi o ciebie.

– Jest tutaj? – zapytała z nadzieją w głosie rudowłosa, wyglądając przy tym jak dziecko.

– Wszyscy tutaj jesteśmy.

Wymieniły się uśmiechami, a Izira dopiero teraz zwróciła uwagę na ubiór dziewczyny. Wyglądała bardziej jak dziedziczka wielkiej fortuny, niż ktoś, kto właśnie miał przyjąć swoje rodzinne dziedzictwo.

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz