| Sezon 14 - Rozdział 63 |

360 32 182
                                    

Tak, jak uwielbiała walczyć, trenować, a także jeździć na misję, tak też Izira nie przepadała za różnego typu galami czy przyjęciami. Ostatnie przyjęcie w Klasztorze przed zniknięciem Amber, było właśnie z okazji jej urodzin.

Szykując się na Galę Klubu Odkrywców, była pewna, że każdy z domowników myślami jest przy jej imprezie urodzinowej, którą odbyli zaledwie kilka dni po pokonaniu Oni.

Wtedy jeszcze była z nimi Amber.

Poprawiła swoją fioletową sukienkę na wąskich ramiączkach, przeglądając się w tafli lustra i wyciągnęła z pobliskiej komódki srebrny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie czteroramiennej gwiazdy, zdobionej małym diamentem pośrodku.

Za sobą wyczuła kogoś obecność, przez co okręciła się na pięcie, napotykając się na brązowe tęczówki, należące do Cole'a.

– Zapniesz? – zapytała, podając mu biżuterię do ręki.

Cole uśmiechnął się na widok błyskotki, którą podarował dziewczynie na jej dwudzieste urodziny. Z małą pomocą Amber, kupił dla siebie i Iziry komplet biżuterii; dla niej naszyjnik, a dla siebie srebrny sygnet z wyrzeźbionym kształtem gwiazdy, takiej samej, jak wisiorek Iziry, który aktualnie zdobił serdeczny palec jego lewej ręki.

Skinął jej głową, na co Izira odwróciła się z powrotem do lustra, tym samym odgarniając swoje włosy na bok, żeby ułatwić mu zapięcie jej naszyjnika.

Ciało dziewczyny przeszedł przyjemny dreszcz, który uwielbiała, gdy palce bruneta delikatnie musnęły jej szyję. Sprawnie zapiął naszyjnik, jednocześnie się z nią drażniąc, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co przyprawiało ją o motyle.

– Gotowe. – nachylił się do niej, szeptając i przelotnie musnął płatek ucha Iziry.

Zaraz potem zjechał pocałunkami na jej szyję, łapiąc ją w talii, przez co ta przechyliła głowę w bok, dając mu większy dostęp do swojego ciała, który Cole potrafił idealnie wykorzystać.

– Izira, pomogłabyś mi...

Słysząc znajomy głos, wspólnie odwrócili głowy w kierunku drzwi, w jakich to zobaczyli Nyę, której włosy były spięte w koka.

Widząc ich na jej twarz wpłynął przebiegły uśmiech, za to Izira z prychnięciem pokręciła głową.

– Pójdę zobaczyć czy Jay nie udusił się, próbując zawiązać krawat. – stwierdził Cole, po czym muskając policzek Iziry, wyszedł z pokoju, zostawiając je same.

– Już wiem czemu Mistrz Wu omija szerokim łukiem wasz pokój. – zaśmiała się Nya, na co Izira wywróciła oczami z uśmiechem. – Zapięłabyś mi sukienkę? Zwykle miałam Amber do.. – Nya zacięła się na chwilę, przez co oczy VanGeiss rozświetliły się srebrną barwą.

– W porządku, rozumiem, Nya. Nie musisz udawać, że wszystko jest dobrze. – Izira podeszła do niej i szturchnęła ją lekko ramieniem.

Jeszcze rok temu nie spodziewałaby się, że byłaby w stanie pomagać ludziom poprzez rozmowę. Wtedy sama tego potrzebowała, a wszystkiego nauczył ją Cole.

Nya skinęła głową, w duchu jej dziękując. Chociaż Izira wydawała się być zimną osobą, w rzeczywistości potrzebowała po prostu rodziny, która pokazałaby jej wzajemną troskę o siebie. To właśnie Izira nadal trzymała ich razem po stracie Amber.

– Nie lubię sukienek. – oznajmiła Nya, kiedy Izira zapięła jej ciemnoszarą sukienkę.

Rękawki sukni były wykonane z koronkowej siateczki w ciemnych odcieniach, za to dekolt układał się na kształt litery „V".

Saga Mistrzów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz