49. Lód [część 2]

31 6 0
                                    

Nieco wcześniej.

Gdy Gryfoni wyszli z zamku, a dyrektor z Wielkiej Sali, Draco wyszedł za nim.

— Dyrektorze, profesor Snape, zabronił mi pisać list, pan ma mi to rzekomo wyjaśnić. Co więcej, chciałbym wiedzieć, kto rzucił na mnie urok — powiedział.

— Draco, wejdź ze mną na moment do Cassie. Samuelu, Sophie, zostawcie nas na chwilkę samych.

Sophie z synem wyszła i zamknęła drzwi.

— Draco, jesteś mądrym nastolatkiem, zastanów się, czy Twoja rodzina wyrazi chęć takiej pomocy? Urok, jaki na Tobie ciążył, był nałożony po to, byście wy dwoje nie mogli być razem, dotyczył tylko Twojej relacji z Cassie. Klątwa Cassie zaś miała nie dopuścić do tego, by była obdarzona prawdziwą miłością i równie mocno mogła kochać. Mam nadzieję, że rozumiesz i nic więcej nie muszę mówić.

Draco zastanowił się przez chwilę.

— Rozumiem.

Wyszedł z sali.

POV Draco:
Dumbledore miał rację. Ojciec mógłby może pomóc, ale w końcu ja dobrze wiedziałem, że jest zwykłym draniem i śmierciożercą, a skoro był nim, mógł znać tę klątwę, zrozumiałby, że pytają o nią, bo ktoś ją aktywował. Mógłby może nawet wiedzieć, że chodzi dokładnie o Cassie, skoro to taka rzadka klątwa i nawet w Mungu sobie z nią nie poradzili, mogła być rzadsza niż wszyscy sądzą. Skoro do tego doszło, wiedziałby, że sprawdzono wszystkich, znaleziono i mój urok, a on mógł być nałożony na mnie przez niego lub matkę. Niby lubili Cass, ale nie wiedzieli, czyją jest córką, tylko ona potwierdziła im, że jest czystej krwi, wiedziałem, że nie są tego pewni, skoro nie znają jej nazwiska po biologicznym ojcu. Oni mogli rzucić na mnie urok, bym nie związał się z nią, skoro mogło być zagrożenie, że jednak nie jest kimś z cenionego rodu. Cassie nie przyznała im się co do ojca, ja także im nie wspominałem o tym, ona nie ufała im co tak niedawno mnie dziwiło, ale jak widać, znów miała rację; w końcu, kto rzuca urok na swoje dziecko? Klątwa miała nie dopuścić do tego, by Cass była obdarzona prawdziwą miłością i równie mocno mogła kochać. Więc oboje byliśmy skazani na porażkę, miała rację, a ojciec i matka mogli to wiedzieć. Ojciec doskonale udawał, że polubił Cass, ale... matka? Cóż, na moją prośbę, ale jednak pomogła przy jej adopcyjnej matce, po ataku Dementorów... Za wiele podejrzeń, za mało faktów.

Gabinet Dyrektora.

— Samuelu, rozumiem, że nie chcesz zostawić Cassie, ale użyj przynajmniej, internum industria, bo za chwilę zemdlejesz.

Sam pokiwał głową, użył zaklęcia i poczuł się o niebo lepiej.

— Dziękuję, zupełnie nie myślę trzeźwo.

— Rozumiem Cię, ale wiesz, że to nie jest rozwiązanie na dłużej. Powinieneś odpocząć, przespać się i to możliwie prędko. Każdy organizm ma swoje ograniczenia.

— Tak, wiem, po wizycie ojca Cassie odpocznę, obiecuje.

Świsnęło i w kominku ukazał się Korneliusz Knot, Minister Magii, a wraz z nim dwóch innych czarodziejów. Kingsley Shacklebolt i Gilbert Wimple ten drugi był pracownikiem w Ministerstwie Magii, dokładniej w dziale Komisji do spraw Eksperymentalnych Zaklęć.

— Na mą duszę Dumbledore, co dokładniej wiemy o tej biedaczce?

Knot obszedł lodowe ciało Cassie dookoła, bacznie się przyglądając.

— Korneliuszu, to Cassandra Black, oficjalnie nadal Clarke, córka Syriusza i Penelope Black.

— Rozumiem. Jesteś przekonany, że to klątwa Sam Wiesz Kogo?

— Absolutnie. Severus dotarł do jej wspomnień z czasów, gdy była w łonie matki, przeklęta przez niego osobiście. Klątwa miała nie dopuścić do tego, by była obdarzona prawdziwą miłością i równie mocno mogła kochać. Cóż, Panna Black jest w 1/8 wilą, co przysparza jej adoratorów. Osobiście wiem o dwóch młodzieńcach, którzy darzą ją wyjątkowo mocnym uczuciem, a ona rozdarta jest między nimi dwoma.

— Tak, tak, rozumiem.

— Jakie kroki poczyniliście do tej pory? — Zapytał Kingsley Shacklebolt.

Dyrektor opowiedział o listach do rodzin wysłanych przez uczniów. O próbach, jakie uczniowie dokonują właśnie z nauczycielami na zaklętych nieożywionych przedmiotach. Zastosowanych w św. Mungu zaklęciach rozgrzewających i przeczesywaniu wszelkich możliwych, dostępnych im ksiąg.

— Dumbledore, listy do rodzin wzbudzą podejrzenie, i niepotrzebną panikę.

— Spokojnie, zadbałem, aby każda odpowiedź na list wymazała o nim wspomnienie, a także brak wspomnienia, gdy nie otrzymamy odpowiedzi, mimo dostarczenia listu.

— Sprytnie, bardzo sprytnie. Postaramy się poszukać w naszych zasobach odpowiedzi, skontaktuję się z ministrami innych krajów.

— Oczywiście, Korneliuszu, czas nas nagli, mamy go do piątku do dwudziestej trzeciej, do pełni.

— Na Merlina, jeszcze to. Dobrze, zaraz się za to zabiorę.

Wszyscy wrócili do kominka i po chwili zniknęli w płomieniach.

— Samuelu, sprowadzę zaraz Syriusza, nie zdziw się, jeśli będzie dość... Opryskliwy.

— Spokojnie, to będzie zrozumiałe dla mnie.

— Doskonale, do zobaczenia.

Sam znów został z Cassie, Keira wróciła, po to, by razem z radą szukać rozwiązania, zaglądała w przyszłość Cassie, ale nie widziała jej. Sam, także próbował, był zrozpaczony, to mogło znaczyć wiele, mogło być to działaniem klątwy, ale także mogło znaczyć, że przyszłość zmieniła się, a Cassie w niej nie ma. Nie chciał nawet o tym myśleć, wciąż liczył, że rada poszuka głębiej, znajdzie jakieś rozwiązanie, nie mógłby pogodzić się z jej stratą. Obawiał się, że pokochała go i tym samym odmieniła swój los, jeśli zginęłaby przez niego, nie przeżyłby tej straty. Gładził lodową dłoń, czoło i policzki dziewczyny, całował usta, ale to nic nie dawało. Lód był nadal tak samo gruby i nie zamienił się w ani jedną kroplę wody.

— Syriuszu opanuj się proszę! W tym stanie nie zabiorę Cię do zamku!

Syriusz od dziesięciu minut szalał z gniewu i rozpaczy. Nie mógł stracić córki, kiedy dopiero co ją odzyskał.

— Albusie! Co Ty byś zrobił na moim miejscu?! To moje jedyne dziecko! Jedyna córka! Po latach, gdy ją odzyskałem, znów mogę ją stracić i to na zawsze! Mało, że straciłem jej matkę?! Nie stracę jej, nie mogę.

Zaniósł się w krzyku rozpaczy i złości.

— Rozumiem Cię, wiem, jak cierpisz, ale nadal mamy czas i szansę na to, by jej pomóc. Uspokój się ze względu na nią i chodźmy do zamku, tu jej nie pomożemy. W moim gabinecie jest jej przyjaciel Sam, Intuista, którego ona darzy swego rodzaju uczuciem, a on darzy nim ją, jednak jest jeszcze...

— Malfoy, młody Draco Malfoy. Wiem, Cassie mówiła mi o obojgu.

Syriusz pokiwał głową, był bezradny. Wiedział, że Dumbledore miał rację.

— Dobrze, wracajmy, ma pan rację dyrektorze i przepraszam, że tak po imieniu, przed chwilą...

— Nic nie szkodzi Syriuszu, znamy się nie od dziś, mów mi po imieniu, łatwiej będzie.

Wrócili do zamku oboje.

— Kekasmai!

Prosto z kominka Syriusz podbiegł do córki, nie zważając na sadzę na swoim ubraniu, padł na ziemię obok kanapy i zapłakał.
Chwila była tak bolesna, że ani Sam, który stał przy biurku dyrektora ani sam dyrektor nie odezwali się słowem. Dopiero po dłuższej chwili, gdy płacz Syriusza nieco zelżał, na tyle by słyszał, co się do niego mówi; dyrektor zreferował mu, jakie podjęli działania.

— Co możemy jeszcze zrobić?

— Obawiam się, że nic, na tę chwilę nic. Czekamy na odzew z sabatu, ministerstwa i powrotne sowy, sądzę, że przed kolacją wróci ich sporo. Jeśli w Mungu coś wymyślą, także mają dać nam znać. Ach, to jest Samuel, o którym Ci wspominałem.

— Witam pana — powiedział Sam, wyciągając dłoń do Syriusza, gdyż dzień dobry było bardzo nie na miejscu.

— Cześć Sam. To Ty znalazłeś moją córkę w swoim domu tak?

— Tak, z tego, co wiem, przybyła około dziewiątej dwadzieścia ja wróciłem do domu po dziesiątej trzydzieści, była już skrajnie wychłodzona, ale lód sięgał jej poniżej żeber.

— Przez kolejne dziesięć minut dotarł do szyi, gdy byliśmy w Mungu — powiedział dyrektor — po ustaleniu co to za klątwa ogarnął ją całą, nie byliśmy w stanie na dłużej go zatrzymać.

— Rozumiem — Syriusz krążył po gabinecie i nie spuszczał oczu z córki — Mamy siedemdziesiąt godzin na wyzwolenie mojej córki. Zacznijmy od początku, nie jestem specjalistą od klątw, ale wiem, że wywołać ją może albo natychmiastowe zaklęcie, albo w przypadku takiego przekleństwa, coś, co je aktywuje. Skoro to czarna magia, która miała zapobiec jej prawdziwej miłości do drugiej osoby, to musiała być aktywowana, gdy właśnie to poczuła. Nie wiemy tylko, czy do Ciebie Samuelu, czy do Draco. Skoro była w Twoim domu i tam się to stało, skłaniam się do pierwszej wersji.

— To logiczne rozumowanie Syriuszu, jednak nie możemy mieć pewności, co do którego z nich; to mogło być jakieś wspomnienie, bodziec zewnętrzny, znajomy zapach, który pobudził serce, cokolwiek.

Sam zarumienił się.

— Samuelu, domyślasz się, co mogło to być?

Sam spojrzał na Syriusza.

— Mów, teraz nic nie jest istotne oprócz jej ratunku.

Sam przełknął ślinę, wiedział, że to, co się mówi o Blacku, ojcu Cassie to brednie wyjaśniała mu to, jednakże zwłaszcza teraz wyglądał na bardzo wzburzonego człowieka. Kto wie, co zrobi, gdy dowie się, co stało się między nimi? Jednak miał rację, teraz Cassie była najważniejsza, a nie to, co się z nim stanie, gdy to wyzna.

— Na Merlina, mów, nie zabiję Cię przecież!

— Syriuszu, uspokój się proszę — nalegał Dumbledore.

— Ja i Cassie, podczas poprzedniego spotkania ostatniego dnia lutego, bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Wyznała, że odrzuciła propozycję Draco, nie chciała się już z nim wiązać, dawać mu szansy, chciała iść naprzód. Myślę, że przy moim boku biorąc pod uwagę, do czego doszło później między nami...

Syriusz łypnął na niego podejrzliwie. Pyknęło i w kominku pojawiła się Keira.

— Sugerujesz, że moja córka i Ty ostatnim razem...

— Witam pana Syriuszu — powiedziała, nie zwalniając kroku, niosąc w dłoniach wielką tkaninę, na wzór koca, która skrzyła się jak żar w palenisku — Jestem, technicznie rzecz biorąc, jego matką, adopcyjną co prawda. Mój syn sugeruje, że ostatnim razem omal nie uprawiali seksu, gdy nakryłam ich przypadkiem w jego domu.

Ślizgonka z wyboru 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz