24. (Nie) przepraszam

30 4 0
                                    

Wtorek przywitał mnie zapachem kwiatów, zanim otworzyłam oczy, wiedziałam już, że to lawenda. Nie myliłam się, na swojej szafce nocnej znalazłam piękny bukiet kwiatów, ogarnęło mnie zdziwienie. Wiedziałam dobrze, że lawenda kwitnie od kwietnia do października, ale to w lipcu i sierpniu podczas słonecznych dni wydziela wyjątkowo intensywną woń. Pamiętałam ją z pól, jakie ciągły się niedaleko domu babci na wsi, gdzie spędziłam z nią czas, w niektóre wakacje. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na to wspomnienie beztroskich chwil, gdzie mimo izolacji od rówieśników byłam szczęśliwa, wszystko było jakieś prostsze, a największym zmartwieniem było to, że na obiad trzeba zjeść szpinak czy marchewkę z groszkiem. Lawenda była też składnikiem perfum mamy, Penelope, która kochała ich zapach, a mnie uspokajał on w dzieciństwie więc nic dziwnego, że wprowadził mnie teraz w dobry nastrój.
Nie spoglądałam na bilecik dołączony do kwiatów, byłam przekonana, że to sprawka Draco, on wiedział, że lawenda działa na mnie wyjątkowo dobrze. Wstałam z łóżka, ogarnęłam się, dziś moje włosy znów były czarno zielone, postanowiłam pozostawić je rozpuszczone jako drobną sugestię, że dziś jest już okej, chociaż nie do końca była to prawda, jednak wiedziałam, że zamartwianie się nie da nic. Ojciec miał rację, muszę skupić się na sobie, na nauce i przygotowaniu do tego, co nieuniknione. Wyszłam z sypialni. W salonie było już sporo uczniów, wśród których zauważyłam Draco stojącego do mnie tyłem. Podeszłam do niego, nie mógł mnie widzieć, rozmawiał z jakąś chyba rok od nas młodszą Ślizgonka, zapatrzoną w niego maślanymi oczyma jak w obrazek. Zakradłam się od tyłu, objęłam go w pasie i wtuliłam się twarzą w jego plecy. Draco natychmiast wyciągnął dłoń do tyłu, dotknął mnie, odpowiedziałam na ten dotyk, stanęłam obok niego, wspięłam się na palce i lekko pocałowałam go w policzek. Trzecioklasistka odeszła, spopielając mnie wzrokiem.

— Dzień dobry Cass, widzę, że dziś czujesz się o wiele lepiej.

— Dzień dobry, tak, to Twoja zasługa, dziękuję — pocałowałam go szybko w usta.

— Och, moja... no to wspaniale, cieszę się.

Wyjątkowo spokojny dzień postanowiłam zakończyć wieczornym spacerem nad jezioro. Draco oczywiście miał mi towarzyszyć, poszedł jednak jeszcze po płaszcze do salonu, a ja wyszłam już przed zamek, by zaczerpnąć chłodnego powietrza. Nie było mi zimno, było w sam raz, jednak Draco uparł się, że zmarznę, więc dla świętego spokoju zgodziłam się. Gdy szłam powoli w stronę jeziora, podbiegł do mnie Sasza.

— Cass, cześć. Jakoś nie było okazji ostatnio porozmawiać, a... chyba powinienem przeprosić za to, co ostatnio... trochę przesadziłem, wiem, że Ty i Draco jesteście razem, wybacz.

— Jasne, zapomnij, nie było sprawy. — Powiedziałam i odetchnęłam w duchu ciesząc się, że już po sprawie.

— Jesteś z nim szczęśliwa? — zapytał nagle Sasza.

— No... tak... gdybym nie była, pewnie nie chodzilibyśmy ze sobą...

— To Twój pierwszy chłopak?

— Nie sądzisz, że to dość prywatne pytanie?

— Och, wybacz... no tak... w moich stronach trochę inaczej, luźniej podchodzi się do tematu związków...

Teraz ja poczułam się głupio, w końcu nie miałam nic do ukrycia.

— Tak, to mój pierwszy chłopak, ale czy możemy zmienić temat?

— Jasne, tak wybacz. Więc mówisz, że wybrałaś się na wieczorny spacer?

— Tak oboje z Draco się wybraliśmy, ale uparł się, że przyniesie nam płaszcze.

— Eeeee... wcale nie ma tu tak zimno, jest dwanaście stopni, u mnie pewnie jest teraz około dziesięciu mniej.

— Ooo... no to w Twoich stronach już na pewno przydałby, mi się płaszcz.

— Pewnie tak, ale to jeszcze nic, zimą bywają dni, gdzie temperatura spada do minus czterdziestu.

Potarłam ramiona.

— Na samą myśl zrobiło mi się zimno.

Zaśmialiśmy się idąc chwilę w ciszy.

— Nie powiedziałaś mi jeszcze, czy podobały Ci się kwiaty, na przeprosiny nie wiedziałem, jakie lubisz, ale...

— Kwiaty?

— O tu jesteś i to nie sama.

Mało nie pisnęłam za dźwięk głosu Draco.

— A no nie sama. Draco nie wiesz, że to nie bezpieczne zostawiać samą taką dziewczynę? Jeszcze Ci ją ktoś podkradnie sprzed nosa.

— Sasza, jesteś dla mnie jak brat, ale od Cassie trzymaj się na bezpieczną odległość.

Sasza zaśmiał się, lecz był to wymuszony śmiech.

— Ubieraj, masz już gęsią skórkę. — powiedział Ślizgon z troską w głosie, pomagając mi nałożyć płaszcz.

— Dzięki — odpowiedziałam i szybko przeanalizowałam słowa Saszy. Zrozumiałam dopiero teraz, że kwiaty były od niego... ale jak... nie mógł być w moim pokoju... no tak... magia... pomyślałam.

— Jak tam przygotowania do balu? — spytał Sasza.

Ślizgonka z wyboru 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz