41. 15 urodziny, a to, co nowina!

29 4 0
                                    

Dziś od samego rana byłam bardzo szczęśliwa,po pierwsze był to już piątek, ostatni dzień tygodnia, w którym odbywały się lekcje, po drugie dziś były moje urodziny, czy mogło być lepiej? Postanowiłam założyć na siebie czarną rozkloszowaną sukienkę, która sięgała mi nieco powyżej kolan, czarny szeroki pasek podkreślający talię, do tego również czarne — a jakże — botki z ćwiekami i zielonymi kamyczkami, na to oczywiście zarzuciłam szatę szkolną, jednak wiedziałam, że dzięki temu zaraz po lekcjach będę mogła nie wracać do salonu i sypialni by tracić czas na przebieranie się. Wyszłam prosto na śniadanie, w duchu ciesząc się, że Dora jest w zamku na kilka dni, będę mogła w weekend posiedzieć z nią i zaplanować wakacje, ten pomysł bardzo mi się spodobał.
Pansy czekała na mnie w Wielkiej Sali, przygotowała dla mnie tort z naleśników z magiczną piętnastką, która migotała nad nimi.

— Wszystkiego najlepszego — powitała mnie razem z Zabinim.

— Dzięki kochani jesteście — Spojrzałam poza nich, lecz nie zauważyłam Draco.

— Siadaj i zajadaj. I pomyśleć, że jeszcze dwa lata i będziemy dorośli, ach — westchnęła z zachwytem Pansy.

— A Tobie tak się do pracy spieszy czy do czego? — Spytałam ze śmiechem krojąc naleśnikowy tort.

— Nie głupia, do teleportacji, ale kursy są dopiero na szóstym roku. Po szkole zamierzam zwiedzić tyle miejsc... Wyobraź sobie, Paryż, Stany, Włochy, Azja... Będę co najmniej rok podróżować, zanim pomyślę o pracy, a Ty myślałaś już co po szkole?

— Nie, moje plany nie wybiegają zbyt daleko, na razie chcę przetrwać ten rok, a później zobaczy się, może zostanę wynalazcą, moje świece, bransoletki i pokrowce na różdżki przypadły do gustu wiec może to...

— O tak, świeca jest meeega, dziękuję za nią, przy okazji, nie miałam pojęcia, że to Twój autorski pomysł, ciągle ją palę.

— Super, nie wiedziałam, czy Ci się podoba.

— Jestem zachwycona. Nie wiedziałaś, bo nie byłaś w moim... No pokoju... Nie wiem, czy myślałaś, by znów zamieszkać razem ze mną?

— Yy no tak, ale Pansy nie obraź się, proszę, kocham Cię, ale mieszkanie samej bardzo mi odpowiada, nie żeby było mi z Tobą źle, wpadaj, ile chcesz, ale czasami świetnie być samemu ze sobą.

— Uff... Czułam to samo — ściszyła głos — wiesz Zabini często wpada no i...

— I... ? — spytałam, patrząc podejrzliwie.

— No nie, nie to, co myślisz... Jeszcze nie, ale nie wiem, jakoś tak no... Sama rozumiesz.

— Jasne — uśmiechnęłam się znacząco.

— Ja i Draco też wo... woleliśmy... No nieważne — ucięłam.

— To, co po lekcjach, impreza w salonie?

— Nie, co Ty, jak zwykle u mnie, wpadnijcie, coś wykombinuję, ale dopiero tak dwie godziny po. Chcę pogadać z Dorą.

— Jasne, żaden problem.

W ciągu dnia odebrałam sporo życzeń urodzinowych od innych Ślizgonów i nie tylko, ale nie od niego unikał mnie. Było to przykre, lecz może to i lepiej, przynajmniej próbowałam tak sama siebie przekonywać. Pod wieczór, zaraz po lekcjach, zdjęłam szatę zaraz po wyjściu z klasy, gdy pozostali uczniowie dopiero wychodzili i pobiegłam do Dory, nieświadoma tego ile osób obserwuje moją świetną stylówkę. Zapukałam.

— Proszę!

— Cześć! Wow, ale tu ładnie.

— O, dzięki, fajnie, że Ci się podoba.

Pokój zupełnie nie przypominał tego, jakim był, gdy mieszkał tu Sam. Rozpoznałam od razu działanie zaklęcia zmniejszająco zwiększającego, był sporo większy, miał ściany w kolorze żółtym, duże łóżko, biurko, i inne podstawowe wyposażenie, ale był przytulny. Masa koców, poduszek, świec, znalazło się też dość sporo książek i notatek.

— Co to za notatki?

— W tym roku zdaję egzamin na Aurora, więc sporo czytam i notuję w wolnym czasie.

— Wow, no tak, czyli będziesz, jak profesor Moody.

— Dokładnie, on mnie przygotowuje.

— Jest świetnym nauczycielem, ale, czasami nieco strasznowatym.

— Ha, ha, oj tak, ale to najlepszy Auror naszych czasów, mimo że nieco przewrażliwiony.

— STAŁA CZUJNOŚĆ! — Ryknęłam naśladując go i obie zaśmiałyśmy się.

— Świetnie wyglądasz, piękna sukienka a te buty, cudne. Z okazji?

— No tak, nowego startu i kolejnego roku życia.

— Na Merlina — Tonks klepnęła się w czoło — fakt, dziś Twoje urodziny.

Doskoczyła do mnie przewracając krzesło i objęła mnie tak mocno, że poczułam, jak brakuje mi tchu.

— Trzysta lat i radości, zero smutków i łez, ogromu zdrowia i spełnienia każdego marzenia!

— Dzię—kuję, ale zaraz, mnie, udusisz — wysapałam.

— Wybacz. Musimy to uczcić, co powiesz na wypad do Hogsmeade jutro?

— Chętnie, ale nie wiem, czy mi pozwolą...

— Moja w tym głowa, tylko my dwie czy zabieramy kogoś?

— A nie masz nic przeciwko?

— Co Ty, chętnie poznam Twoich przyjaciół.

— Okej, popytam i dam Ci rano znać.

— Świetnie.

— To opowiadaj, jak się czujesz jako diabelnie piękna piętnastka?

— Hi, hi nie przesadzaj, wcale nie jestem piękna.

— Jesteś, tak jak Twoja matka, wiem o tym, widziałam jej zdjęcia, była śliczna, ale co się dziwić, skoro była w ¼ wilą.

— CO?!

— Nie mów, że nie wiedziałaś?

— No nie...

— No to już wiesz. Twoja prababka, czyli matka Twojej babki była wilą. Twoja babka była wilą w połowie no i oczywiście była matką Jamesa i Penelopy, która już była wilą w 1/4. Ty jesteś więc wilą w 1/8. No mówię Ci. Syriusz Ci nie powiedział?

— Wiesz, jakoś chyba nie było okazji za bardzo.

— No tak, jasne. No więc przyjmij do wiadomości, że jesteś wilą po części. Na serio nie skojarzyłaś, że ta jasna cera, piękna nieskazitelna i delikatne rysy, nienaganna figura, idealne spalanie kalorii i inne?

— No... A włosy?

— Och, włosy to już gen Blacków, podziękuj ojcu — zaśmiała się.

— Ale numer, ale jakim cudem, no bo nie rozumiem, znaczy, nie narzekam, ale... Wile, budzą ogromny zachwyt chłopaków a ja...

— Nie mów, że Ty nie.

— No, nie taki na pewno, wiem co działo się podczas mistrzostw gdy wile tańczyły.

— Och, bo z każdym pokoleniem ten urok jest nieco słabszy, w tych z ½ i ¼ genu jest niesamowicie widoczny, później cóż, geny ojców jak u Ciebie mogą dominować, ale nadal jesteś wilą, po części i to się nie zmieni, nawet Twoje dzieci będą, chociaż wiadomo w którymś pokoleniu zaniknie to co z wil było. To, że tabuny chłopaków nie gapią się i nie ślinią na Twój widok, to chyba nie jest jakiś wielki minus co?

— Nie! O nie... Wystarczy jeden... Co prawda na bal wiem, że kilku chciało mnie zaprosić, ale wtedy ten Sasza... Widziałaś.

— Tak, pamiętam.

— No to kurcze teraz mogę to zrozumieć... Przecież oni mnie nawet nie znają za bardzo.

— Geny moja droga no i nie tylko, jesteś super sama w sobie, więc ta mieszanka z pewnością nie jednego złapie na haczyk.

— Oj, skończ już... — zarumieniłam się.

— Harry! Och, dzięki Merlinowi, że Cię widzę, słuchaj, wiedziałeś, że nasza babka, była w połowie wilą?

— Co?!

— No, Tonks mi właśnie powiedziała, sama jestem w szoku.

— Czyli Ty jesteś... Ee...

— Wilą w 1/8 — wyszczerzyłam się.

— Ale numer. Nie miałem pojęcia no bo i skąd.

— Tak też myślałam, kurcze ciekawe ile tajemnic jeszcze przed nami do odkrycia jak o naszą rodzinę chodzi.

— Ba, sam chciałbym wiedzieć.

— Słuchaj jutro wybieram się z Dorą do Hogsmeade na kilka kremowych piw, może chcielibyście skoczyć z nami?

— No, ale nie wiem, czy możemy, dopiero było wyjście i...

— Dora załatwi wszystko, ale muszę wiedzieć do jutra.

— No to jak tak, to czemu nie, a to z jakiejś okazji?

— Nie, po prostu chcemy trochę zaszaleć.

— A, to może wolicie same?

— Gdybyśmy wolały, czy pytałabym o waszą trójkę? Myślałam też o Fredzie, Georgeowi i Ginny, no i możliwe, że Pansy z Zabinim też będą... Raczej tak, więc popytaj, pomyślcie i daj mi jutro znać ok?

— Jasne, przy śniadaniu Ci powiem.

— Okej!

Wpadłam do pokoju i padłam na łóżko z wielkim bananem na twarzy. To był pierwszy dzień od dawna, gdy nie miałam wiele czasu, na rozmyślanie o NIM, a humor ciągle mi dopisywał.

Puk! Puk!

— Proszę — powiedziałam i usiadłam na łóżku.

— No hej! Jesteśmy.

— O kurczę... Wchodźcie, cholerka, zapomniałam, że się umówiliśmy. Ale ok już działam, mam kremowe piwo i masę słodkości, chyba dla naszej trójki wystarczy, a za to jutro zapraszam was na prawdziwą imprezę poza zamek, co wy na to?

Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni.

— No co? Dora zaproponowała opicie moich urodzin, no i jutro wybieramy się do Hogsmeade, a i możliwe, że będą Harry i Hermiona, oraz Ron, Fred, George i Ginny Weasley.

— Widzę, że szykuje się gruba impreza — Blaise potarł dłonie.

— No chyba tak. Chcę tego, potrzebuję, czas na nowy rozdział. Piętnaste urodziny, wszystko będzie inaczej, musi.

— No to jutro balujemy! — klasnęła w dłonie Pansy.

Posiadówka w mojej sypialni trwała długo, bo do dwudziestej drugiej, piliśmy piwo kremowe, zajadaliśmy słodycze i rozmawialiśmy.

— A... zapomniałam, nie powiedziałam wam najlepszego, otóż — wstałam — przyjrzyjcie mi się uważnie.

— No ekstra ciuchy, miałam Ci już przedtem powiedzieć — powiedziała Pansy.

— No dobra super wyglądasz i co?

— Oto stoi przed wami, prawdziwa wila. No, co prawda wila w 1/8, ale wila.

— No co Ty gadasz?! — krzyknęła Pansy.

— Sama byłam w szoku, jak Dora mi o tym powiedziała.

Streściłam ten fragment rozmowy i oboje byli zdziwieni, dokładnie tak jak się spodziewałam.

Ślizgonka z wyboru 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz