39. Rewelacje Rity Skeeter

23 4 0
                                    

Nastał kolejny dzień nowego semestru i wybrałam się na pierwszą lekcję. Wczoraj nie udało mi się natrafić na chwilę, by móc porozmawiać na spokojnie z Draco, jednak wiedziałam, że dziś bardziej się o to postaram. Bardzo pragnęłam pokazać przynajmniej innym, że wszystko jest ok, że koniec związku wcale źle na mnie nie wpływa. Teraz po balu gdzie oboje byliśmy z innymi partnerami i gdy ja znów zachowywałam się jak dawniej, cała szkoła huczała od plotek, ale ja maszerowałam korytarzem z uśmiechem na twarzy, w towarzystwie Pansy, która co rusz mnie wspierała.
Błonia wciąż okrywał gruby kożuch śniegu, a na szybach cieplarni osiadła tak gruba warstwa pary, że podczas zielarstwa nic nie było widać na zewnątrz. W taką pogodę nikomu nie paliło się do opieki nad magicznymi stworzeniami, chociaż Zabini twierdził, że sklątki na pewno nas ogrzeją — albo goniąc po grządkach, albo miotając strumieniami ognia, które podpalą chatkę Hagrida.
Na miejscu zastaliśmy jednak nie Hagrida, a jakąś starszą czarownicę ze schludnie przystrzyżonymi siwymi włosami i bardzo wydatnym podbródkiem.

— Pospieszcie się, już pięć minut po dzwonku — fuknęła na nas, kiedy brnęliśmy ku niej przez głęboki śnieg.

— Kim pani jest? — zapytał Ron. — Gdzie jest Hagrid?

Crabbe uśmiechnął się złośliwie, kiedy Harry wyrwał mu gazetę z ręki, rozłożył i zaczął czytać, podczas gdy ja, Pansy, Ron, Seamus, Dean i Neville zaglądaliśmy mu przez ramie.
Był to artykuł opatrzony zdjęciem Hagrida, na którym wyglądał wyjątkowo podejrzanie.

WIELKI BŁĄD DUMBLEDORE'A

Rita opisała w nim kim jest Hagrid, ujawniła, że jest półolbrzymem, oskarżyła o nieprawidłowo prowadzone lekcje, podczas których podobno ucierpiał Crabbe, który chętnie udzielił wielu zmyślonych informacji. Harry skończył czytać i spojrzał na Rona, któremu szczęka opadła.

— Jak ona to wyniuchała? — zapytał Ron.

Ale to akurat najmniej obchodziło Harry'ego.

— A ty co miałeś na myśli, mówiąc: „Wszyscy nienawidzimy Hagrida"? — warknął do Crabbe'a. — I co to za bzdury, że okropnie pogryzł cię gumochłon? Przecież one nie mają zębów!

Crabbe uśmiechał się głupkowato, najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony.

— No cóż, sądzę, że to już koniec nauczycielskiej kariery tego głąba — powiedział, a oczy mu rozbłysły. — Pół olbrzym... a ja myślałem, że po prostu wypił butelkę SzkieleWzro, kiedy był mały. Nie sądzę, by nasi rodzice byli zachwyceni, jak się dowiedzą. Będą się bali, że pozjada ich dzieciaczki, ha, ha, ha...

— Ty...

— Może byście zaczęli uważać, co? — dotarł do nas głos profesor GrubblyPlank.

Harry był tak wściekły, że strona „Proroka Codziennego" drżała mu w ręku, kiedy spojrzał na stworzenia, których magiczne właściwości wyliczała teraz profesor GrubblyPlank na tyle głośno, by i wszyscy to słyszeli.

— Mam nadzieję, że ona już zostanie! — powiedziała Parvati Patii, kiedy skończyła się lekcja i wracaliśmy do zamku na obiad. — Tak powinna wyglądać opieka nad magicznymi stworzeniami! Porządne stworzenia, a nie jakieś potwory...

— A co z Hagridem? — zapytał ze złością Harry, kiedy szli już po kamiennych stopniach prowadzących do drzwi frontowych.

— O co ci chodzi? Przecież może być nadal gajowym, no nie?

Parvati boczyła się na niego od balu.

— To była naprawdę świetna lekcja — powiedziała Hermiona, kiedy weszli do Wielkiej Sali. — Nie wiedziałam nawet połowy tego, co ta GrubblyPlank opowiadała nam o...

— To popatrz sobie na to! — warknął Harry i podsunął jej pod nos artykuł z „Proroka Codziennego".

Hermionie też szczęka opadła, gdy przeczytała artykuł. Zareagowała identycznie jak Ron.

— Jak tej podłej Skeeter udało się to wyszperać? Przecież chyba Hagrid jej tego nie powiedział!

— Nie — rzekł Harry, zmierzając do stołu Gryfonów i rzucając się na krzesło. — Nawet nam nigdy tego nie powiedział, prawda? Na pewno się wściekła, bo nie naopowiadał jej żadnych bzdur o mnie, więc zaczęła węszyć wokół niego.

— A może podsłuchała, jak on to mówił madame Maxime? — zapytałam cicho.

— Przecież byśmy ją zobaczyli w ogrodzie! — powiedział Ron. — A zresztą jej już nie wolno przebywać na terenie szkoły. Hagrid mówił, że Dumbledore jej zakazał...

— Może ma pelerynę niewidkę — rzekł Harry, nakładając sobie na talerz potrawkę z kurczęcia i ze złości rozpryskując sos naokoło. — To do niej pasuje: schować się w krzakach i podsłuchiwać ludzi.

— Tak jak wy co nie? — mruknęła Hermiona i spojrzała przepraszającym wzrokiem na mnie.

— My wcale nie chcieliśmy go podsłuchiwać! — oburzył się Ron.

— Nie mieliśmy wyjścia — dodałam — pogadamy później.

W przerwie między ostatnią lekcją a kolacją wychodząc z klasy spotkałam w końcu Draco, szedł na samym końcu klasy i jakoś nie szczególnie spieszyło mu się, by wrócić do dormitorium. Dorównałam mu kroku, jednak to nie było miejsce odpowiednie na taką rozmowę, wokoło kręciło się sporo osób, więc gdy Draco zagadnął do mnie, spięłam się nieco.

— Hej, Cass, masz może chwilkę?

— Tak.

— To może mogę wpaść do Ciebie, chcę pogadać?

— Okej, jasne, chodźmy.

Weszliśmy do salonu, a z niego do mojego pokoju. Zdjęłam szatę, odwiesiłam ją do szafy i spojrzałam na niego.

— Tak jak mówiłem, chciałbym porozmawiać.

— Dziwne, że nie wyciągnąłeś sam wniosków, bez rozmowy, robisz to często — ech powinnam była zamknąć dziób, jedenaście słów temu, jednak finalnie uznałam, że może dobrze pójść za ciosem i zerwać plaster za jednym razem — Zgodziłam się na rozmowę, bo sama chciałam coś wyjaśnić.

— Dobrze, to może usiądźmy — zaproponował.

Usiedliśmy i powiedziałam.:

— Przez Twoje podejrzenia przeżyłam koszmar. Na początku zastanawiałam się, dlaczego tak mnie, traktujesz, ale nic nie przychodziło mi do głowy, ja świadomie nigdy nie robiłam nic, by dać ci powody do zazdrości, jednak zrozumiałam Cię, bo gdybym ja była zatruta takimi myślami, to też bałabym się komuś zaufać.

— O czym mówisz?

— O Twojej rodzinie. Jak mogłeś pomyśleć, że szukam kogoś innego, jak mogłeś w to uwierzyć, nawet nie chcąc poznać mojej wersji, nie rozmawiając ze mną? Mogłeś spytać, wysłuchać mnie. Jak mogłeś posądzać mnie o coś takiego? Przyszło Ci to tak łatwo. Nie powinieneś wierzyć, nawet gdy sam zobaczyłeś mnie w ramionach Sama.

— Ty uwierzyłaś mi i Tracey...

— Ale to było po naszym rozstaniu, więc nie było w tym nic dziwnego, że mogłeś mieć już inną. Ja, gdybym zobaczyła cię z inną, gdy byliśmy razem, nie wierzyłabym swoim oczom, pozwoliłabym ci wszystko wyjaśnić... Ale ty od razu się z tym pogodziłeś, uwierzyłeś swoim mrocznym podszeptom i Saszy, ale nie mnie, poddałeś się Draco, nawet nie walczyłeś. Czy ty mnie w ogóle znasz?

Milczał.

— Odezwij się, chociaż teraz coś powiedz.

Nadal nic nie mówił.

— Ja o mało nie oszalałam, nawet w snach się z tobą kłóciłam, w końcu zaczęłam myśleć, że to moja wina. Jesteś z siebie zadowolony? Myślałam, że się rozumiemy, że nawet jeśli nic nie mówię, wiesz co dzieje się w mojej głowie i moim sercu. Tak bardzo się myliłam.

— Nie jestem Intuistą, pomyliłaś mnie z Samem.

— Nie trzeba być Intuistą, by na wiarę przyjąć czyjąś miłość. Powiedz, czym na to zasłużyłam? Wiesz, jak mnie potraktowałeś? Mówiłeś, że tak, że rozumiesz swój błąd, ale wątpię w to. Gdybyś rozumiał, jak mnie ranisz, jak to wszystko mnie przytłaczało, to nie pocałowałbyś mnie, nie powiedział wtedy, że mnie kochasz, pozwoliłbyś, bym mogła spróbować zacząć na nowo.

— Cassie...

— Myślisz, że jestem taka?

— Nie mów tak.

— Dlaczego? Pomyślałeś tak przecież, nie chcesz tego nazwać po imieniu? Sądziłeś, że poszłam z Samem do łóżka, pewnie nadal w to wierzysz poniekąd, ale to nie prawda. Nie uprawiałam z nim seksu. Po balu zasnęliśmy, najzwyczajniej na świecie zasnęliśmy — pokręciłam głową — Naprawdę sądziłeś, że mogę spojrzeć na innego tak, jak patrzyłam na Ciebie? Ja też się pomyliłam, sądziłam, że wystarczy mi te kilka lat, by dobrze Cię poznać i oddać Ci serce jednak ty jesteś tylko zwykłym, arogantem, myślałam, że nasze serca biją wspólnie, myliłam się, byłam głupia.

Wstałam, ale on chwycił mnie za dłoń.

— Tak! Masz rację, myślałem, że w Twoim życiu nie ma dla mnie miejsca, że kochasz jego i że zrobiliście to tej nocy po balu. Ta myśl zatruła mój umysł, życie wywróciło mi się do góry nogami, mówiłem, że to nie możliwe, ale ta przeklęta myśl nie dawała mi spokoju, jeszcze te słowa Saszy. A gdy później rano zobaczyłem Cię z butami w dłoni, w sukni balowej nie wytrzymałem, musiałem, wyznać co czuję.

— Puść mnie.

— Nie — wstał.

— Masz racje, mógłbym Cię spytać, czy z nim spałaś, gdybyś była tylko koleżanką z klasy, ale zawsze byłaś i jesteś kimś więcej. Moje serce bije dla Ciebie, nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem. Wolałem cierpieć i pozwolić Ci na szczęście w swój pokrętny sposób. Ja cię kocham, rozumiesz, kocham. Arogant kocha cię do szaleństwa! Tak, miałem okropne myśli, zraniłem Cię, ale teraz, wiesz już dlaczego. Nie ma już żadnych niedomówień, stoję przed tobą z poczuciem wstydu, winy i sercem, które bije dla Ciebie. Przepraszam Cię po raz kolejny, wiem, że samo słowo to za mało, ale powiedz, co więcej mogę zrobić? Co mówi Twoje serce, nadal mnie kochasz?

Zmieszałam się.

— Moje serce należy wciąż do Ciebie, ale nie ma w nim już miejsca na kolejną szansę, nie chcę tego, nie chcę znów narazić się na ból. Nie chcę żebyś mnie przepraszał, chciałam tylko żebyś mi zaufał. Zerwaliśmy i tak będzie lepiej, wyleczymy się z tej miłości z czasem, ale teraz musimy iść każde w swoją stronę, dogadać się jakoś ze względu na naszych znajomych.

— Jak mam zapomnieć o tym, co czuję?

— Nie wiem, ale oboje musimy to zrobić.

Tego wieczoru, po kolacji, Gryfoni i ja raz jeszcze wyszliśmy z zamku i udaliśmy się przez zaśnieżone błonia do chatki Hagrida. Gdy zapukaliśmy, odpowiedziało nam basowe ujadanie Kła.

— Hagridzie, to my! — zawołał Harry, bębniąc w drzwi. — Otwórz!

Nie było odpowiedzi. Kieł skomlał i drapał w drzwi, ale się nie otworzyły. Łomotaliśmy w nie z dziesięć minut, Ron zastukał nawet w jedno z okien, ale Hagrid nie odpowiadał.

— Dlaczego nas unika? — dziwiła się Hermiona, kiedy w końcu daliśmy za wygraną i wracaliśmy do zamku.

— Przecież chyba nie myśli, że coś się zmieniło tylko dlatego, że już wiemy, że jest pół olbrzymem? — dodałam.

Wyglądało jednak na to, że dla Hagrida coś się zmieniło. Nie widzieliśmy go przez cały tydzień. Nie pojawiał się przy stole nauczycielskim podczas posiłków, nie widywaliśmy go na błoniach, a profesor GrubblyPlank nadal prowadziła lekcje opieki nad magicznymi stworzeniami.

Ślizgonka z wyboru 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz