W tym samym czasie.
— Sophie, dostałem Twoją wiadomość, co z nią? — spytał Dumbledore pod salą szpitala św. Munga mieszczącą się na oddziale czwartym. Napis na tabliczce głosił. „Piętro IV Urazy pozaklęciowe (uroki nieusuwalne, klątwy, niewłaściwe zastosowanie zaklęć)".
— Nikt nie wie, to wyjątkowo paskudna klątwa, czterech naszych wybitnych Intuistów przeczesuje jej wspomnienia, trzech magomedyków prowadzi konsylium w jej sprawie, a kolejni próbują zatrzymać proces. Dumbledore, nie wiem, czy ona z tego wyjdzie, a jej rola w naszym świecie w najbliższym czasie będzie kluczowa.
Dumbledore zachwiał się lekko i deportował do zamku. Wszedł do sali Snape'a i przerwał lekcję, prosząc go pilnie o pójście z nim, a uczniów o przejście do ich dormitoriów.
— Dyrektorze co się dzieje?
— Clarke, jest w św. Mungu, nie wiadomo czy przeżyje.
Dumbledore przyłożył różdżkę do szyi i powiedział.
— Wzywam wszystkich nauczycieli na pilne spotkanie w pokoju nauczycielskim, prefekci i prefekci naczelni, proszeni są o odprowadzenie wszystkich do ich domów. Dziękuję.
— Co jej się stało?
— Klątwa, nie wiem, jaka kiedy, przez kogo rzucona, ale paskudna.
Snape zaklął. Wszyscy nauczyciele zbiegli do pokoju nauczycielskiego.
— Cassandra Clarke córka Penelope Potter i Syriusza Blacka, jest w św. Mungu, na oddziale urazów pozaklęciowych, stan jest ciężki, nie wiemy, czy z tego wyjdzie. Jest pod działaniem wyjątkowo czarnomagicznej, klątwy. Jeśli ktokolwiek ma pomysł jak pomóc, zapraszam ze mną do Munga, resztę proszę o uspokojenie uczniów i zwrócenie uwagi na jej przyjaciół. Draco Malfoya, Pansy Parkinson, Blaise'a Zabini, Hermionę Granger, Rodzeństwo Weasley, oraz Harry'ego Pottera. Nie podejrzewam nikogo z uczniów ani nauczycieli, proszę o uspokojenie szczególnie tych wymienionych, pewnie niebawem o nią spytają.
Do Dumbledore'a podeszli Snape, Moody i Flitwick.
— Doskonale. Minerwo, proszę przekazać madame Maxime i profesorowi Karkarow, co się stało, gdyby o mnie pytali.
Chwycili jego dłoń i zdeportowali się do św. Munga.
— Sophie?
— Walczą, ale klątwa postępuje, jest jak spetryfikowana, nie oddycha od dziesięciu minut, jej serce nie bije, organy spowija lód, jedynie mózg funkcjonuje, podtrzymują jego pracę.
Sam siedział na ziemi, na korytarzu, nie płakał, wyglądał jak trup, bledszy niż Cassie, dosłownie biały, zdawało się, że jeszcze chwila, a stanie się przezroczysty jak duch.
— Zajmij się nim Sophie, nie możemy stracić obojga — powiedział cicho Dumbledore.
Dyrektor wszedł do sali z nauczycielami, personel zrelacjonował, co już zrobili, jednak opadali już z sił. Ciało Cassie zamieniało się w lód. Wszyscy zaczęli posyłać w jej stronę zaklęcia rozgrzewające, ale lód zatrzymał się na wysokości szyi i ani drgnął w jedną czy drugą stronę.
— Co to za diabelstwo, nigdy tego nie spotkałem — sapnął jeden z magomedyków, łysy w okularach i o krępej budowie ciała.
— Severusie, spróbuj Legilimencji, jesteś w niej wybitny.
— Z całym szacunkiem Dumbledore, ale od tego zaczęliśmy, nic nie znaleźliśmy. Nic.
— Jednak nalegam.
— Dobrze dyrektorze — powiedział Snape.
Snape skupił na dziewczynie całą uwagę. Odbijał się jednak od jej podświadomości jak od tarczy, poprosił ją krzykiem o wpuszczenie się do środka i podziałało. Po chwili był w jej podświadomości, widział każdy moment jej życia, od końca aż do początku, nie znajdując nic. Zdawało się, że to koniec, jednak gdy był w momencie jej narodzin, poczuł, że jej świadomość sięga dalej, jeszcze do życia płodowego. Usłyszał cichy szept.
— Damnetur cor. Corpus cantatum glacie quod amabit. (co się tłumaczy: Niech będzie przeklęte, serce. W lód ciało zaklęte, które pokocha.) — to moja własna klątwa, dosięgnie dziecko, jak tylko pokocha — śmiech zimny bez uczuć — Tak! To dziecko, będzie cierpieć, za grzechy swego rodu. Zdradę Regulusa, upór Syriusza, za miłość i wierność Dumbledore'owi przez jej rodzinę. Za ich naiwność, jaką jest próba ukrywania się przede mną. Głupcy odwlekają jedynie to, co nieuniknione.
— Panie, czy to konieczne?
— Jak śmiesz podważać moje decyzje Lucjuszu!
Snape opadł na ziemię wyczerpany.
— To klątwa Czarnego Pana, nałożona na nią, gdy była w łonie matki, ma zabić ją, nie pozwolić na żadne związki czy miłość, ma skuć lodem jej ciało. — mówił z coraz większym trudem — Znam jej działanie, nawet gdy zamarznie, nie umrze, zanim nie będzie pełni.
Stracił przytomność. Lekarze także opadli z sił. Wszyscy zachwiali się i poupadali lub ledwo stojąc na nogach, wsparli się na łóżku, ścianach czy krześle. Cassie zamieniła się w lodową rzeźbę.
Krzyk Sama odbijał się echem nie tylko po szpitalu, ale i pewnie całej okolicy. Sophie nie była w stanie go utrzymać. Wbiegł do sali i objął lodowe ciało dziewczyny. Krzyczał i płakał tak, że każde serce, nawet tak zatwardziałe, jak Moody'iego wzruszyło się i sam uronił łzy.
Wszyscy nauczyciele łącznie z malutkim profesorom Flitwick'iem, siłą odciągali chłopaka od lodowej, a jednak żywej rzeźby.
— Samuelu! Samuelu, spójrz na mnie — krzyczał Dumbledore, ona żyje! Słyszysz! Ona żyje nadal, ma czas do pełni! Samuelu!
Chłopak zamarł na chwilę, gdy Snape, który doszedł już do siebie, potraktował go zaklęciem wyciszającym, przez co nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
— Samuelu — siłą wdarł się między niego, a Cassie. — Ona żyje nadal, ma czas do pełni. Severusie, zwróć mu głos.
— Do... pełni? — spytał, ledwo łącząc słowa.
— Tak, mamy...
— Cztery dni — powiedziała Sophie, która stała za synem i obejmowała jego ramię.
— Cztery dni, by przełamać klątwę. Nie możemy tracić czasu, wróćcie z nami do szkoły, pomożecie nam Sophie.
— Ja teraz nie mogę, muszę złożyć raport radzie. Samuelu, idź, będziesz bliżej niej.
— Zabierzecie ją do zamku? — spytał magomedyk.
— Tak, tam jest jej dom i rodzina, bez względu na wynik tej walki, będzie z nimi.
Łysy czarodziej w okularach pokiwał głową i otarł łzy.
— Powodzenia. My nie zdziałamy nic więcej, ale jeśli na coś trafimy damy wam znać.
Dyrektor zabrał najpierw Cassie i Sama, który na krok nie odchodził od niej.
— Zaczekaj tu w moim gabinecie, bądź z nią, zaraz wracam z resztą.
Zdeportował się z cichym pyknięciem.
— Penelope, życie i miłości moja, wróć do mnie. Bez Ciebie nie istnieję, nie ma mnie... Wróć. Jeśli mam zniknąć z Twojego życia, to zniknę, jeśli mam oddać Ci moje serce, oddam je, tylko wróć.
Łzy kapały na lód, który nadal pozostawał niewzruszony słowami chłopaka. Dumbledore wrócił z pozostałymi i opadł z sił wprost na fotel.
— Przygotuję dodatkowe porcje eliksiru wzmacniającego.
— Za chwilę Severusie, za chwilę. Teraz musimy powiadomić jej przyjaciół i ojca, nie ma wyboru. Muszę dać znać ministerstwu, może oni coś pomogą. Wszyscy uczniowie powinni zaangażować się w pomoc i w szukanie zaklęcia, eliksiru czy innej magii, która przełamie klątwę, czas nas goni. Severusie, porozmawiaj z Madame Maxime, niech pomoże Ci w sprawdzeniu uczniów, o ile wiem, ona ma ucznia, który wyczuwa klątwy, chłopak ma dopiero jedenaście lat, ale powinien być pomocny, musimy sprawdzić każdego naszego ucznia.
— Dobrze.
— Alastorze sprowadź tu przyjaciół Cassie.
— Oczywiście Albusie.
— Pójdę szukać informacji.
— Dobrze Filiusie.
— Sam, powinieneś odpocząć, wyczerpany nie pomożesz.
— To nic, dam radę, moje życie bez niej nic nie znaczy.
— Nie mów tak chłopcze, miej wiarę, odzyskamy ją.
Pokój wspólny Gryfonów.
McGonagall podała hasło Grubej Damie i razem z Moody'm weszła do salonu Gryfonów. Moody powiedział głośnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem:
— Potter, Granger, Rodzeństwo Weasley — zapraszam ze mną. Sami chłopcy, panna nie panno Ginny.
— Co się dzieje panie profesorze? — spytał Harry.
— Dowiecie się na miejscu Potter, idziemy jeszcze do lochów.
McGonagall ponownie podała hasło tym razem do salonu Ślizgonów, jako zastępczyni dyrektora znała hasła wszystkich domów.
— Parkinson, Zabini, Malfoy — zapraszam ze mną.
— O co chodzi? — spytała Pansy, widząc piątkę Gryfonów.
Moody pokręcił głową i upił z piersiówki.
— Dowiecie się na miejscu panno Parkinson, idziemy do gabinetu dyrektora.
Gdy tylko weszli do środka, dyrektor kazał im usiąść na dużej sofie, którą wyczarował, wszyscy usiedli, zachowując dystans między sobą i patrząc na duży biały parawan, który zasłaniał coś, lub kogoś.
— To, czego się dowiecie teraz, będzie dla was szokiem, dlatego profesor Snape już powiela eliksir wzmacniający, aby każdy z was wypił go, zanim ogłoszę tę wiadomość.
Spojrzeli po sobie niepewnie. Snape rozesłał różdżką osiem czarek, wszyscy wypili ich zawartość i momentalnie poczuli się bardziej pobudzeni i wzmocnieni.
CZYTASZ
Ślizgonka z wyboru 4
FanfictionCassandrę czeka bardzo szalony i trudny rok, czy miłość pokona wszystko, nawet klątwy i uroki?