25. Intuistka

34 5 1
                                    

W sobotę przed pierwszym zadaniem wszystkim uczniom od trzeciej klasy wzwyż pozwolono odwiedzić Hogsmeade. Nareszcie mogłam udać się tam jak każdy inny uczeń, bez peleryny Draco i korzystania z tajnych przejść. Tata osobiście wyraził zgodę na to, a Dyrektor przyjął ją i zezwolił na moje wyjścia. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Pubu pod Trzema Miotłami, Draco poszedł zamówić kremowe piwo. Usiadłam przy stoliku koło okna, mogłam w cieple obserwować spacerujących uczniów, mieszkańców i na chwilę zapomnieć o wszystkim, z czym się mierzę. Ślizgon wrócił i podał mi kufel kremowego piwa.

— Dzięki.

Oboje siedzieliśmy w milczeniu, sącząc swoje piwa i obserwując ludzi w gospodzie. Wyglądało na to, że wszyscy bawią się beztrosko. Przy najbliższym stoliku Ernie Macmillan i Hanna Abbott wymieniali się kartami z czekoladowych żab; oboje mieli na płaszczach plakietki z napisem: Kibicuj CEDRIKOWI DIGORRYEMU. Tuż przy drzwiach siedziała grupa Krukonów, wśród nich rozpoznałam jedynie siedzącą przodem do mnie Cho Chang, dziewczynę azjatyckiego pochodzenia, o której wspominał mi Harry. Cho była bardzo ładna, miała typową dla swojego pochodzenia urodę, długie, błyszczące, ciemne włosy i piegowaty nos. Wiedziałam, że jest ona bardzo inteligentna, dla mnie była niemal Krukonskim odpowiednikiem Hermiony. Zawsze przygotowaną, znającą wiele zaklęć, odpowiedzi i wydającą się sympatyczną osobą, jednak nigdy nie było okazji, by porozmawiać, więc nie mogłam tego jednoznacznie stwierdzić; chociaż sądząc po tym, że jako nieliczna z Krukonów nie miała plakietki, obrażającej Harry'ego mogło tak właśnie być.
Ponad tłumem gości pojawiła się nagle wielka, włochata głowa Hagrida. Zdziwiłam się, dlaczego wcześniej go nie zauważyłam, bo przecież Hagrid był o wiele wyższy od innych, ale kiedy podniosłam się ostrożnie, zobaczyłam, że siedzi on nisko pochylony, rozmawiając z profesorem Moodym. Przed nim stał wielki cynowy kufel, ale Moody popijał ze swojej piersiówki. Madame Rosmerta, piękna właścicielka gospody, która zbierała puste szklanki z sąsiednich stolików, zdawała się tym nie przejmować, choć zerkała na Moody'ego z ukosa. Ktoś mógłby sądzić, że korzystanie z przyniesionego przez siebie napoju jest obrazą dla jej pitnego miodu, ale wiedziałam, o co tu naprawdę chodzi. Podczas ostatniej lekcji obrony przed czarną magią Moody powiedział nam, że zawsze sam sobie przygotowuje jedzenie i picie w obawie przed czarnoksiężnikami, którzy mogliby mu czegoś dosypać.

— Cass? — Draco przerwał mi obserwację, machając dłonią przed twarzą.

— Wybacz, mówiłeś coś?

— Nie, obserwowałem, jak obserwujesz — wyszczerzył się — ale chyba się zamyśliłaś nad czymś?

Położył dłoń na stolik, a ja ujęłam ją w moją.

— Tak, wiesz co, chcę przez chwilę poćwiczyć z Hermioną, ostatnio tak się zgadałyśmy i też była zainteresowana jak to ona — wtrąciłam lekko — dodatkowymi ćwiczeniami zaklęć, więc pomyślałam, że może poćwiczę z nią, a Ty będziesz miał więcej czasu dla siebie, dla kolegów i w ogóle...

— No dobra, ale ja lubię spędzać z Tobą czas. — zaczął gładzić mnie kciukiem po dłoni.

— Wiem i to się nie zmieni — ścisnęłeam go mocniej za rękę — nadal będziemy spędzać go razem, ale póki co trochę mniej na czas treningów. Nie masz nic przeciwko?

— Nie, oczywiście, że nie mam. Może i masz rację, ostatnio czuję, że za wiele tego przerabiamy, te zaklęcia są dość wyczerpujące i taka przerwa może i faktycznie mi się przyda.

— Świetnie.

Pokręciliśmy się jeszcze po wiosce, robiąc drobne zakupy. Odwiedziłam kilka sklepów, których wystawy kusiły pięknymi sukniami, skusiłam się na kilka, dzianinowych idealnych na taką jesienną pogodę.
Podczas kolacji zaczepiłam Hermionę, umówiłyśmy się na trening następnego dnia po lekcjach. Od Harry'ego dowiedziałam się o planowanym spotkaniu z Hagridem a później z Syriuszem, powiedziałam mu, jak zapewne będzie to drugie wyglądać, bo Gryfon miał te same obawy co ja, jeśli chodzi o sposób, w jaki Syriusz planuje pojawić się w zamku.
W sobotę rano dostałam sowę od dyrektora, w której informował mnie, że Intuistka Sophie Claudere zjawi się dziś w szkole na spotkanie ze mną i będzie mnie oczekiwać o dziesiątej w tej samej sali, w której miałam zajęcia z Dorą Tonks.
Ucieszyłam się, długo przyszło mi czekać na to spotkanie, jednak nareszcie miałam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej. Zaraz po śniadaniu poszłam więc pod salę, miałam jeszcze trochę czasu, wyszłam więc jak stałam przed szkołę, chłodny wiatr rozwiał mi włosy, cieszyłam się, że włożyłam dziś ciepłą sukienkę. Gdy wróciłam do szkoły, zauważyłam, że zamykają się drzwi do sali, w jakiej miało dojść do spotkania, odczekałam chwilę, zapukałam i po usłyszeniu „proszę" weszłam do środka.
Przy biurku stał dyrektor Dumbledore i kobieta, która miała na oko 30 lat, była bardzo ładną blondynką, ubraną w skromną sukienkę w kolorze śliwki. Przy rękawach, dekolcie, w pasie i u dołu wykończenia, miała złote ozdobne przeszycia.

— O, dobrze, że już jesteś Cassando.

— Dzień dobry.

— To profesor Sophie Claudere zbada Twój poziom intuicji i empatii, bo te dwa dary idą ze sobą w parze, jednak zwykle jeden z nich jest dominujący.

Przytaknęłam.

— Cassandro, skup się na mnie, na moim wyglądzie, spojrzeniu, mimice, możesz mnie dotknąć, jeśli chcesz i postaraj się określić, co czuję, chodzi mi o samo uczucie jak lęk, miłość, radość czy smutek.

— Dobrze.

Przyjrzałam się kobiecie, wyglądała normalnie, nic na jej twarzy nie zdradzało, co może czuć, spojrzałam w jej oczy, głęboko, lecz poczułam się znudzona, nie byłam pewna czy to właśnie to...

— Zobojętnienie? — spytałam.

Kobieta nic nie powiedziała, zaznaczyła tylko coś w notesie trzymanym w dłoni.

— Spróbuj teraz.

Znów przyjrzałam się i tym razem tak jak poprzednio nic szczególnego nie widziałam, dotknęłam niepewnie dłoni kobiety i poczułam ukłucie w żołądku, takie jak sama odczuwałam, gdy bałam się czegoś.

— Strach — powiedziałam stanowczo.

— Teraz profesor Dumbledore przywoła swoje wspomnienie lub wyobrażenie czegoś, a ja wydobędę to, tworząc wizję. Zasłonię Ci oczy, Twoim zadaniem będzie rozpoznać czy to widzenie jest pozytywnym wspomnieniem zdarzeniem, czy też nie, czy pochodzi z przeszłości lub jest to wyobrażenie przyszłości. Postaraj się wyczuć emocje dyrektora lub emocje postaci.

— Dobrze.

Sophie zasłoniła mi oczy atłasową opaską, odwróciła mną kilkakrotnie dookoła, tak, że nie miałam pojęcia, co znajduje się naprzeciwko mnie.

— Jesteś gotowa?

— Tak.

— Dyrektorze.

Dumbledore przywołał wspomnienie, wspomnienie, które Sophie machnięciem różdżki wydobyła i ukazała. Kłębiąca para zamieniła się w niemą scenę, w której to dyrektor dostaje zaproszenie na ślub rodziców Cassie i ich szczęśliwych stojących w jego gabinecie. Matka Cassie trzymała dłoń, na płaskim jeszcze brzuchu, lecz już wiedziała o ciąży, tą nowiną także podzielili się z dyrektorem. Widzenie było pozbawione dźwięku, więc nic nie mogło nic zasugerować.
Oczy zaczęły mnie piec, czułam, że ktoś jest wzruszony, szczęśliwy, poczułam błogość i bezpieczeństwo. Poczułam także zwykłe zadowolenie, nic przesadnego jednak było to dobre i proste uczucie.

— Czuję dobrą chwilę, przeszłość, bezpieczeństwo, spokój. Pan profesor jest szczęśliwy i wzruszony a pani po prostu obserwuje z zadowoleniem. Postaci z wizji są szczęśliwe, bardzo.

— Teraz kolejne, przygotuj się.

Dyrektor znów skinął głową, a Sophie machnęła różdżką, tym razem oczom jego i jej ukazało się dwóch młodych mężczyzn, jeden trzymał martwe ciało dziewczynki, oboje zrozpaczeni, lecz jeden z nich, wściekły na drugiego.

Poczułam ból, przejmujący ból i smutek, złość, żal, poczułam, poczucie winy. Scena, która musiała się rozgrywać, była chwilą przygnębiającą. Do oczu napłynęły mi łzy, gdy poczułam ukłucie serca i winę, winę, która zalewała mnie całą, jak gdybym popełniła najgorsze z możliwych przestępstw. Później poczułam jedynie smutek i niezrozumienie.

— Dość proszę... — Powiedziałam, gdy łzy płynęły mi po twarzy, oddech przyspieszył, a serce biło niebezpiecznie szybko. — To przykra wizja, możliwe, że czyjaś śmierć, ktoś ma komuś coś za złe, ktoś czuje się winny... nie wiem... czuję też smutek i niezrozumienie... nie dam rady określić, kto co czuję dokładnie, ale to, to jest wspomnienie, co najmniej dwóch osób, to już było...

Sophie spojrzała na dyrektora, ten nieznacznie skinął twierdząco głową.

— Ostatnia wizja, dasz radę?

— Tak... chwileczkę. — wzięłam trzy głębokie wdechy, by się uspokoić — jestem gotowa.

Ostatnia scena ukazywała tańczącą parę, byli to Draco i Cassie, oboje w świetnych humorach, odświętnych strojach w pięknie ozdobionej sali. Uśmiechnął się i pokiwał głową na boki, po czym znów się uśmiechnął, widocznie przyznając, że to widzenie jest do prawdy dość realne.
Sophie uśmiechnęła się, rozpoznając dziewczynę, widziała, jak w wizji śmieje się i tańczy, jest pogodna i spokojna.
Poczułam spokój i radość, poczułam, że serce bije szybciej, jednak nie tak jak podczas sytuacji stresowych, był to rodzaj ekscytacji, podniecenia, jakie ogarnia człowieka w ważnej podniosłej chwili jego życia.

— To dobra wizja... spokojna, jednak ktoś jest bardzo podekscytowany w wizji, tak... postać z wizji cieszy się i czuje bezpiecznie, to radosna chwila... ale jeszcze... hmm... jeszcze nie nastąpiła, to wizja tego, co może się zdarzyć... dość szybko, nie wiem, kiedy ale czuję takie... mrowienie jak gdyby to miało być niebawem, tak jak w poprzedniej czułam ból, ale już tylko jako wspomnienie, jako coś, z czym się w pewien sposób pogodzono, jednak ten ból nadal pozostał.

Ślizgonka z wyboru 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz