52. Niuchacze

26 4 0
                                    

Poniedziałkowa pogoda odzwierciedlała mój zły nastrój, padało, było zimno i ciemno, a przy śniadaniu zaczęło nawet grzmieć, o czym świadczyły migające nad naszymi głowami błyskawice i huk za oknami.
Na śniadanie wzięłam naleśniki, jednak nie bardzo mogłam coś przełknąć, bo wizja rozstania się z Samem, już za trzydzieści minut za bardzo mnie denerwowała. Wzięłam więc jabłko do torby, napiłam się soku i poczekałam na sowią pocztę.
Melody zatoczyła nade mną koło i wylądowała z listem przy nóżce.

— Dzięki Melody — podałam jej garść ziaren, pogłaskałam i wyszłam z listem od babci, napisałam do niej w piątek, gdy już było po wszystkim. Dawno już nie miałam okazji spytać co u niej i Felixa, więc nie zdziwiła mnie szybka odpowiedź.

— Penelope, kochanie moje, uważaj na siebie, pisz do mnie.

— Będę Cassiuszu, obiecuję, a Ty obiecaj raz jeszcze, że zobaczymy się w maju.

— Obiecuję.

Czułe pożegnanie przerwał dyrektor, zabierając Samuela do swojego gabinetu, chcąc nie chcąc, musiałam iść na zielarstwo, gdzie zauważyłam, że Hermiona nie pojawiła się na lekcji, co było do niej nie podobne, jednak Harry i Ron wyjaśnili mi, co zaszło.

— Biedna Hermiona — chciałam coś dodać, ale gdy wychodziliśmy z cieplarni, zmierzając do chatki Hagrida na lekcje opieki nad magicznymi stworzeniami, zobaczyliśmy Crabbe'a i Goyle'a po naszej prawej. Za nimi szła Pansy i Zabini a z nimi Draco i kilkoro innych Ślizgonów.

Któraś ze Ślizgonek zobaczywszy z daleka Harry'ego, zawołała:

— Potter, zerwałeś ze swoją dziewczyną? Dlaczego była taka zdołowana na śniadaniu?

Harry zignorował ją.

— Widzimy się później, ok?

— Jasne.

Podeszłam do przyjaciół. Pansy nic nie mówiła, tylko objęła mnie, zrozumiała, że jest mi teraz bardzo ciężko, ale chciała, żebym czuła jej pełne wsparcie.

— Dzięki Pansy.

Hagrid, czekał na nas przed swoją chatką wśród stosu skrzynek. Westchnęłam ciężko na ich widok — czyżbyśmy mieli znowu hodować sklątki? Ale kiedy podeszłam bliżej i zajrzałam do jednej z nich, zobaczyłam jakieś puchate, czarne stworzenia z długimi ryjkami. Miały dziwnie płaskie, łopatowate przednie łapy i przypatrywały się nam, mrugając oczami, jakby były uprzejmie zdziwione, że tyle osób zaszczyca je swoją uwagą.

— To są niuchacze — oznajmił Hagrid, kiedy cała klasa zgromadziła się wokół skrzynek. — Siedzą głównie po kopalniach. Lubią błyskotki... O, uważajcie, zara zobaczycie...

Jeden z niuchaczy nagle podskoczył i chwycił zębami za zegarek na przegubie jakiejś Gryfonki, która wrzasnęła ze strachu i odskoczyła.

— Pożyteczne stworzonka, wyniuchają każdy skarb — powiedział uradowany Hagrid. — Tak se pomyślałem, że możemy się dzisiaj trochę zabawić. Widzicie to? — wskazał na dużą połać świeżo skopanej ziemi. — Zakopałem tam trochę złotych monet. Wybierzecie sobie po jednym, a ten, którego niuchacz wykopie najwięcej monet, dostanie nagrodę. Tylko pozdejmujcie wszystkie cenne rzeczy, wybierzcie po niuchaczu i przygotujcie się, żeby je puścić w ziemię.

Nie chciałam zdejmować swojego pierścionka ani łańcuszka, więc pierwszy odwróciłam w dłoni i mocno ją zacisnęłam, a łańcuszek schowałam pod samą koszulkę. Potem niezgrabnie wyjęłam ze skrzynki jednego niuchacza. Zwierzątko natychmiast wetknęło mi ryjek do ucha i zaczęło węszyć entuzjastycznie. Było całkiem miłe.

— Zara, zara — powiedział Hagrid, zaglądając do skrzynki. — Jeden został... Kogo brakuje? Gdzie jest Hermiona?

— Musiała iść do skrzydła szpitalnego — odpowiedział Ron.

— Wyjaśnimy to później — dodał cicho Harry, bo Ślizgoni nadstawiali uszu.

Była to chyba najprzyjemniejsza lekcja opieki nad magicznymi stworzeniami, jaką kiedykolwiek mieliśmy. Niuchacze nurkowały w skopaną ziemie jak w wodę, a po chwili wracały, każdy do tego ucznia, który go wypuścił, wtykając mu w rękę złote monety. Szczególnie obdarowany został Ron: wkrótce miał już pełen podołek monet.

— Można je gdzieś kupić, Hagridzie? — zapytał podekscytowany, kiedy jego niuchacz ponownie zanurkował, obsypując mu szatę ziemią.

— Twoja mama nie byłaby z tego zadowolona, Ron — rzekł Hagrid, szczerząc zęby. — Te niuchacze zrujnują każdy dom. No, chyba już wszystko wyniuchały — dodał, okrążając grządkę, choć puchate zwierzątka nie przestawały nurkować w ziemie. — Zakopałem tylko setkę monet. O, jesteś już, Hermiono!

Hermiona szła ku nam przez łąkę. Miała obandażowane dłonie i wyglądała dość żałośnie.

— No dobra, tera sprawdzimy, jak wam poszło! — zawołał Hagrid. — Podliczymy monety! I nie próbuj żadnej podwędzić, Goyle — dodał, mrużąc swoje paciorkowate oczy. — To złoto leprokonusów. Znika po paru godzinach.

Goyle opróżnił kieszenie, wytrzeszczając głupkowato oczy. Niuchacz Rona okazał się najbardziej skuteczny, wiec Hagrid wręczył Ronowi w nagrodę olbrzymią tabliczkę czekolady z Miodowego Królestwa. Rozległ się dzwon wzywający na obiad, poszłam z Pansy i Zabinim, ale widząc idącego samotnie na końcu Draco uznałam, że to nie najgorszy moment na rozmowę.

— Pogadam z nim, idźcie przodem.

Pansy pokiwała głową.

— Cześć — powiedziałam, gdy podszedł już całkiem blisko mnie.

— Cześć.

Cisza... tego się obawiałam.

— Chciałam Ci podziękować za tą łzę jednorożca, gdyby nie Ty...

— To nic, przypadkowo wpadło mi to do głowy, więc musiałem to zrobić, wiedziałem, że nie wybaczyłabyś sobie, gdyby on...

— No tak — jęknęłam nie chcąc nawet myśleć co by się stało — Draco, naprawdę przykro mi, że wszystko się tak skomplikowało, ale nie mogę wybrać, kogo kocham... Widocznie nasz czas minął i musimy iść oboje dalej.

— Nie no jasne, pewnie, od początku mówiłaś, co nie, a ja wierzyłem, że może jednak... Ale masz rację, nie można wybrać, kogo się kocha tak najbardziej.

— Właśnie — Nic nie odpowiedział, więc kontynuowałam — Mam nadzieję, że uda nam się znów w miarę normalnie rozmawiać, wiesz, jak znajomi... O ile będziesz chciał, bo te dyżury męczą już wszystkich i fajnie byłoby normalnie gadać jak dawniej.

— Nie będzie jak dawniej Cass, bo dawniej była nadzieja, teraz nie mam już nic.

— Draco nie mów tak...

— Ale co mam Ci powiedzieć? Że postaram się z tym pogodzić? Że może za jakiś czas wszystko mi przejdzie? Nie, tak się raczej nie stanie, bo Ty kochasz prawdziwie Sama, a ja Ciebie.

Przyspieszył kroku, wszedł do zamku, nie oglądając się za siebie. Pokręciłam głową, westchnęłam i weszłam za nim.
Wieczorem przeczytałam list od babci, która napisała o oświadczynach Felixa, jednak zrobił to w walentynki, (milutko — pomyślałam), spytała, czy czegoś nie potrzebuje, bo właśnie dzierga dla mnie nowy koc, poprzedni pewnie jest już zbyt mały, by nakryć mnie całą. Cóż, był krótki, ale magia pomagała, mimo to byłam wdzięczna, za tę troskę. Bardzo chciałam opowiedzieć o Samie, ale nie bardzo wiedziałam jak, uznałam, że w wakacje opowiem wszystko, a przynajmniej to, co nie przyprawi ją o omdlenie jak moje zamrożenie czy wyłączenie uczuć.
Przez następny tydzień nadal przychodziły do Hermiony złośliwe anonimy, ale przestała je otwierać, niektórzy złośliwcy przysyłali jej wyjce, które eksplodowały przy stole Gryffindoru, wywrzaskując na całą salę obelgi pod jej adresem. Teraz nawet ci, którzy nie czytali „Czarownicy", wiedzieli już wszystko o rzekomym trójkącie Harry — Krum — Hermiona. Harry'emu robiło się już niedobrze od wyjaśniania każdemu, że Hermiona nie jest jego dziewczyną.

— Zobaczysz, to się skończy — pocieszałam Hermione— Trzeba to po prostu ignorować. Ludzie w końcu się znudzą tymi głupotami, które Rita powypisywała ostatnio na Twój temat.

— Wiem, masz rację. Chciałabym po prostu wiedzieć, w jaki sposób ona podsłuchuje prywatne rozmowy, skoro nie wolno jej przebywać na terenie szkoły — powiedziała ze złością.

Hermiona została w klasie po obronie przed czarną magią, bo chciała o coś zapytać profesora Moody'ego. Reszta klasy z ulgą wychodziła na korytarz. Tym razem przygotował nam tak ostry test odparowywania złowrogich zaklęć, że wiele osób doznało lekkich obrażeń. Harry'emu przytrafił się ciężki przypadek rozdygotanych uszu i musiał je przytrzymywać dłońmi, kiedy wychodził z klasy.

— Rita na pewno nie używa peleryny niewidki! — wydyszała Hermiona pięć minut później, kiedy dogoniła Harry'ego, Rona i mnie w sali wejściowej i odciągnęła Harry'emu jedną rękę od ucha, żeby ją usłyszał. — Moody mówi, że podczas drugiego zadania nie widział jej ani w pobliżu stołu sędziowskiego, ani nigdzie nad jeziorem!

— Hermiono, czy jest sens powtarzania ci, żebyś dała sobie z tym spokój? — zapytał Ron.

— Nie! — zawołała z uporem Hermiona. — Chce wiedzieć, w jaki sposób podsłuchała moją rozmowę z Wiktorem! I skąd wygrzebała te historie o mamie Hagrida!

— Może podłożyła ci pluskwę — powiedział Harry.

— Pluskwę? — zdziwił się Ron. — Po co, żeby ją gryzła?

Harry opowiedział mu o ukrytych mikrofonach i aparaturze nagrywającej. Rona bardzo to zaciekawiło, ale ja przerwałam im po chwili.

— Słuchajcie, może byście wreszcie przeczytali Historie Hogwartu, co? — jęknęłam.

— A po co? — zapytał Ron. — Wy dwie znacie ją na pamięć, wiec zawsze możemy was spytać.

— Wszystkie urządzenia zastępujące mugolom magie: elektryczność, komputery, radio lokatory... no, wszystko... zaczynają wariować w Hogwarcie, bo w powietrzu jest za dużo magii.

— Rita musi używać czarów. Żebym tylko wykryła, co to takiego! A gdyby to się okazało nielegalne, wtedy bym ją dopadła! — dodała Hermiona.

— A nie mamy przypadkiem dość innych zmartwień? — zapytał Ron. — Musimy jeszcze rozpoczynać wendetę przeciw Ricie Skeeter?

— Nie proszę was o pomoc! — warknęła Hermiona. — Sama się tym zajmę!

I ruszyła dziarskim krokiem po marmurowych schodach, nawet się na nich nie oglądając. Harry był pewny, że idzie do biblioteki.

— Założycie się, że wróci z pudełkiem plakietek z napisem NIENAWIDZĘ RITY SKEETER? — zapytał Ron. 

Ślizgonka z wyboru 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz