— Kochała lata. Ponad wszystko wielbiła barwę i zapach przesuszonych traw, to jak słoneczniki kołysały się na wietrze, a zwierzęta błąkały się po polanach ze swoim nowonarodzonym potomstwem lub oczekując na ich pojawienie się na świecie. Ufając jej, wielokrotnie przecinały jej drogę ilekroć opuszczała zamkowe mury... Na Ramandu nie doświadczała tego dlatego trwając na stałym lądzie zawsze zapierało jej to dech w piersi... Jednak jej ulubionym momentem dnia były wschody. Nie zliczę ile razy obudziła mnie, abym wraz z nią kolejny raz poszedł popatrzeć jak nastaje nowy dzień. Słusznie nie odmawiałem, choć nie wiedziałem wtedy jak niewiele takich poranków mieliśmy jeszcze przed sobą. Jak akurat tutaj byliśmy ubodzy. W końcu w tym moim szczęściu wydawało mi się, że wszystko trwać będzie wiecznie, że tak spędzimy ze sobą pięćdziesiąt lat, że szczęście które udało mi się wprowadzić w krainie będzie niezachwiane i w szczególności to nas będzie dotyczyć. Wszystko układałem aby tak właśnie było, nie zdając sobie w pełni sprawy z tego jak życie jest krótkie i przewrotne. — oświadczył z wolna dokładnie akcentując każde ze słów, niewątpliwie wypowiadając je w niejakim natchnieniu, w doskonałym czuciu i zrozumieniu tego co mi przekazywał. To było jego historia, z którą się żegnał, a wyprowadzoną z niej nostalgią doskonale przebijał ciemność nocy w jakiej tkwiliśmy, w jakiej próbowaliśmy przeprawić się gdzieś daleko.
W końcu gdy po ucieczce przed kontrolą biletów w autobusie udało nam się dotrzeć na peron, zorientowaliśmy się że mieliśmy dość niewiele opcji aby wyruszyć w podróż do Caernarfon - a właściwie każda z nich zawierała mnóstwo przesiadek, na co oczywiście się pokusiliśmy spędzając finalnie wiele godzin w różnych przedziałach, mijając setki ludzi, z niektórymi ściskając się w ciasnej przestrzeni, aby przy kolejnych odcinkach trasy praktycznie leżeć na kilku wolnych miejscach, gdyż nikt nam nie towarzyszył.
Przejechaliśmy między innymi przez Birmingham, jednak nie odważyłam się przerwać podróży i wstąpić do swojego mieszkania, przeprosić Janka, czy wyjaśnić mu swoje zniknięcie. Podejrzewałam, że będzie przeze mnie w nerwach, że zmartwi się gdy nie wrócę na noc po naszej kłótni, ale nie mogłam pozwolić sobie na jakiekolwiek dotkliwsze straty w lichej dobie, której zostało nam niewiele. Innego sposobu poinformowania go w trybie ekspresowym także nie znajdowałam, więc uznałam że może jednorazowe drastyczne zwieńczenie naszej kłótni może przynieść pozytywy dla obu stron albo zaostrzyc ten konflikt - tak czy siak pokazać jakim rodzeństwem tak naprawdę byliśmy.
Oszczędzając tu moment, ostatecznie udało nam się dotrzeć ostatnim pociągiem do miasta położonego około dziesięć mil od naszego celu, jakoś po północy. Byliśmy po męczącej podróży, długich godzinach oglądania widoków i rozmów w okazjonalnych momentach, gdy nikt nie spoglądał na nas krzywo wymagając ciszy, gdy przecież cieszyliśmy się ostatnimi chwilami ze sobą i próbowaliśmy streścić nie tylko czterdzieści lat, ale i inne życie.
Będąc w środku nocy w obcym mieści i otrzymując informację o tym, że najbliższy autobus wyjedzie z miasta dopiero rankiem, na moment poczuliśmy się przegranymi, wiedząc ile czasu mielibyśmy na to stracić, nie mając jeszcze pewności że w ogóle brnęliśmy w odpowiednim kierunku i że ostatnia część przepowiedni, a raczej jej rozwiązanie czekało na nas gdzieś tam, gdzie to sobie uroiłam. Oczekiwałam, że historia walijska miała w moim życiu większy wpływ niż kiedykolwiek mogłabym się tego spodziewać.
W wyraźnym niezadoweniu ze stanu rzeczy - Kaspian odpowiednio szybko otworzył mi umysł na inną opcję, a mianowicie zrezygnowanie z oczekiwania na autobus, na którego bilety nie było nas stać i obranie wówczas trasy pieszo. Po całkiem nieźle utwardzonej drodze miała nas ona wynieść do czterech godzin, co było zdecydowanie szybszym rozwiązaniem niż zwlekanie i gromadzenie nadziei, że ktoś podwiezie nas do celu za pół darmo już o poranku po nocy i tak spędzonej na ulicy.
CZYTASZ
Przypadek?
FanfictionW pewnym momencie życia nadarza się okazja na decyzję, która raz na zawsze zmieni wszystko - choć podczas podejmowania jej nie zdaje się sobie z tego sprawy, choć wówczas wydaje się błaha, tak samo jak konsekwencje. Może być to niezachowanie rozwagi...