Jestem tutaj. Jestem po prawie 7 latach. Po tysiącach godzin pracy, po wielu poprawkach, zwątpieniach i niezadowoleniach, po milionie "ale" i wątpliwości.
Tak naprawdę chyba nigdy tego nie podejrzewałam. Zapowiadając wiele rozdziałów nie wierzyłam, że jest to możliwe, że ja to osiągnę, że przebrnę ponad 1 200 000 słów, blisko 3000 stron tekstu, że stworzę coś tak grubego - co najważniejsze i o dziwo - parę osób przeczyta do samego końca.
Dziękuję za to.
Nie mam wiele na swoje usprawiedliwienie gdyż historia potoczyła się w nieprzewidywalny dla mnie sposób, wymagała zmian, przemyśleń, kombinacji i naciągnięć. Dziś zrobiłabym to inaczej, sprawiła że wiele założeń nie wystąpiłoby lub wybrzmiało z większym sensem, prawdziwością w stopniu poprawniejszym niż tej czternastolatki, która zaczynała coś tu kleić. Niemniej jednak wierzę, że choć jedna niespójna myśl pozostanie z Tobą na dłużej. Tak jakby w tej historii było coś prawdziwego lub ważnego.
Do ostatnich chwil nie zdaję sobie sprawy iż faktycznie znajduję się w tym miejscu, wątpię czy naprawdę to piszę - nawet trochę nie mogę się pogodzić, czując pewien niedosyt i obawę na ile skomplikowana wersja jaką przyjęłam pozwoliła poznać Wiktorię, w którą uwierzyłam. W którą ona sama uwierzyła.
I to właśnie chyba najważniejsze i to Wam życzę niezależnie od etapu życia na jakim się znalazł*ś, w jaki wraz ze mną przez lata wkraczał*ś.
Czuję trochę jakby w dniu dzisiejszym i dla mnie Narnia się kończyła, jakby jakiś ostatni bastion dzieciństwa zanikał, więc na tej nowej drodze życzcie mi powodzenia. I wytchnienia.
Przede wszystkim znalezienia siebie.
Bo dzieci faktycznie rosną szybciej niż książki.
Ten ostatni raz na może "niepożegnanie"
I 🐝🍁 in You
CZYTASZ
Przypadek?
FanfictionW pewnym momencie życia nadarza się okazja na decyzję, która raz na zawsze zmieni wszystko - choć podczas podejmowania jej nie zdaje się sobie z tego sprawy, choć wówczas wydaje się błaha, tak samo jak konsekwencje. Może być to niezachowanie rozwagi...