— Dziękuję. — powiedziałam cicho do kobiety, która nie wiadomo kiedy stała się dla mnie dobrą ciocią, zawsze przesadnie mnie dokarmiającą i właśnie wpychającą mi w ręce drożdżówki. Nie mogłam odmówić, bo korzystałam właśnie po raz już setny z życzliwości jej, a szczególnie obecnej właścicielki mieszkania - Luizy, jeszcze nieobecnej choć jak słyszałam niebawem miała wrócić ze swoich kolejnych w tym tygodniu - zajęć teatralnych.
Edmund odebrał od niej tackę, ewidentnie jak najszybciej chcąc się wycofać i zyskać trochę na prywatności, zwłaszcza że dotarliśmy wreszcie do dnia, kiedy nie wytrzymałam jego podejrzliwych spojrzeń, stanowiące kompletne utrudnanie mi wszystkiego, z naciskiem na dochowanie dalsze dochowanie tajemnicy.
Co prawda na starcie opowieści, dosłownie wybłagałam aby nie wydał mnie swoim rodzicom i sam dotrzymał zmowy milczenia względem ogółu, w skutkach lepszych niż ja. Musiałam się wreszcie złamać, bo to co dowiedziałam się w chwili jego urodzin, mocno go dotyczyło i ciągle spędzało mi sen z powiek.
Nie chciałam dłużej żyć w ten sposób, musząc unikać grania z nim w otwarte karty, zwłaszcza że zanim jego matka wystosowała wobec mnie niespodziewane przyznanie się do niedomówień, wszystko było między nami w porządku. Ostatnio mnie to trochę przytłaczało i zasadniczo zaczynało między nami dochodzić do drobnych spięć, pierwszych od oficjalnego czasu trwania tego związku, a nawet w miesiącach go poprzedzających.
Z uwagi na tę sytuację, uznałam, że to dobry moment aby on skonfrontował się z rodzicami i wyznał im prawdę o swoim innym życiu, a oni opowiedzieli mu w szczegółach o tym jak to jego, na samym początku zostało uratowane - i to solidniej niż ja, próbująca wykrzesać z tej zagmatwanej historii jakiś głębszy sens.
Właściwie całe nasze dzisiejsze spotkanie na tym zeszło, bo kompletnie zagubiony ciemnooki miał jakieś tysiąc pytań, na które w głównej mierze nawet nie potrafiłam odpowiedzieć, nie posiadając pełnych informacji - ani od pani Pevensie, ani samej siebie gdy starałam się jakoś akceptowalnie to uzupełnić.
Ponagliłam ruchem ręki towarzysza, aby zaczął wycofywać się do salonu i jeszcze zagadnęłam kobietę o pomoc w obowiązkach, ale zostałam odprawiona. Szybko dostałam się do właściwego pomieszczenia, gdzie ciemnowłosy siedział już na kanapie i w ciężkim szoku próbował sobie to poukładać.
— To jest zupełnie bez sensu. Moi rodzice nie należą do osób, które wierzą w magię i takie cuda. W tym wszystkim najbardziej nie akceptuję wersji, że przyjęli pod swój dach wiedźmę i pozwolili ingerować jej w życie swoje dziecka. — zauważył sumując to wszystko i prostując nogi po dość długim spacerze, po ogromnym obszarze Londynu. Wciąż tkwił w swoim pracowniczym garniaku, co z pewnością nie było najwygodniejsze i właśnie poskutkowało próbą rozwiązania uciążliwego krawatu.
— Brzmi kompletnie głupio, ale widziałam zdjęcie. A Piotrek kiedyś potwierdził mi, że imię Ehor coś mu mówi. Z czasem zaczęłam podejrzewać, że znalazł je w jakiejś książce historycznej za czasów bycia w Narnii albo że jakaś dawna legenda o nim głosiła, co jednak było raczej wątpliwe jako że Ehor był zaledwie rycerzykiem, a gdy został królem nie jestem przekonana czy ktokolwiek się o tym dowiedział. Nasz ślub dla tytułów był w końcu w bardzo ograniczonym gronie i jeśli informacja o tym się rozeszła, to tylko na mieszkańców Samotnych Wysp, a ich bliskość z Narnią to też mocno względne pojęcie. — zauważyłam sięgając po jedną drożdżówkę, bo po kilku godzinach w ruchu byłam całkiem głodna. Co więcej nawet trochę się wychłodziłam, gdyż mimo panującej pory roku, pogoda zdecydowała się nas dziś nie oszczędzać i moje delikatne ubranie okazało się niewystarczające, nawet w obliczu ratunku ze strony marynarki chłopaka.
29.07.1949 Mieszkanie Lancasterów
— Czyli... — stęknął zsuwając się trochę po kanapie i wręcz zapadając w to czym była ona wyłożona. Ewidentnie przeprowadzał głęboki proces myślowy, będąc już po pierwszym etapie gniewu i oburzenia w stosunku do rodziców, że ci przez tyle lat ukrywali coś na tyle istotnego, mimo że przecież robił dosłownie to samo sprawiając tę obłudę straszliwie zakręconą. W stosunku do mnie też nie emanował szczególnym docenieniem, że ukrywałam to przed nim właściwie od czterech miesięcy, ale najprawdopodobniej próbował darować sobie nadprogramowe, uszczypliwe komentarze.
CZYTASZ
Przypadek?
FanfictionW pewnym momencie życia nadarza się okazja na decyzję, która raz na zawsze zmieni wszystko - choć podczas podejmowania jej nie zdaje się sobie z tego sprawy, choć wówczas wydaje się błaha, tak samo jak konsekwencje. Może być to niezachowanie rozwagi...