Pov Octavia
- Octavia Blake, proszę za mną. - Zawołał wysoki, przystojny latynos w mundurze. Posłusznie poszłam z nim do jego gabinetu.
Gdy tylko weszłam, zakluczył drzwi, a ja rzuciłam się na jego usta, mogłam się nimi zachwycać za każdym razem gdy tu przychodziliśmy. Posadził mnie na biurko i zaczął rozpinać mundur.
Zawahałam się przypominając sobie co się prawdopodobnie stało Clarke, do końca nie wiemy czy ktoś ją zgwałcił, ale mamy takie podejrzenia
- Poczekaj... Nie mogę... - Zawołałam po chwili, patrząc w podłogę. Nie znam jej dobrze, ale jest moją przyjaciółką.
- Dlaczego? Wszystko okej? - Zapytał zmartwiony Lincoln
- Nie, pamiętasz blondynkę, o której Ci opowiadałam? - Zapytałam, musiał pomyśleć
- Tą nową osadzoną, o którą się gangi biły? Tak, było z nimi dużo problemów kiedy przyjechała. - Odpowiedział z uśmiechem wspominając piękny awans, wyczytałam to z jego miny.
Gdy przyszła Clarke, gangi dostały bzika, było wtedy nieźle zamieszanie, Lincoln był wtedy najlepszym strażnikiem, rozdzielił najwięcej bójek, dzięki jego reanimacji jedna więźniarka przeżyła dźgnięcie i pod jego służbą nie ma szansy na żaden bunt czy zabójstwo, jest aniołem stróżem jak to niektórzy mówią, wtedy został kapitanem służby więziennej. Jestem z niego dumna bo między innymi najczęściej rozdzielał mnie i jakąś laskę, która ma albo za długi i pyskaty język albo po prostu jest głupia.
- Tak, coś z nią ostatnio nie tak, jest wystraszona i nie lubi dotyku, panikuje jak ktoś się zbliży i strasznie krzyczy, często płacze. - Powiedziałam z troską, lubię Clarke i nie chce żeby stała jej się krzywda
- Może Lexa jej coś zrobiła? Dobrze wiesz, że jako jedyna w zakładzie ma penisa, może Clarke się to nie spodobało?
- Nie, Lexa by jej nie zraniła, podoba jej się. To musiał być ktoś inny. - Zastanawiałam się w czasie jak Lincoln zapinał mundur - Sprawdzisz to dla mnie?
- Jak?
- Pogadaj z więźniarkami, strażnikami. Ciebie każdy lubi, proszę. - Prosiłam, a on się zastanawiał
- Co z tego będę miał? - Zapytał z cwaniackim uśmiechem, a ja się do niego przytuliłam, zarzucając ręce na jego kark
- Co tylko zapragniesz... - Wyszeptałam tuż przy jego twarzy na co on się zaśmiał - Ale tylko wtedy jak czegoś się dowiesz...
- Dobrze moja królowo... - Wyszeptał i złożył mi pocałunek na ustach, który oddałam - Wracaj do celi osadzona.
Pov Lincoln
Idąc korytarzem zaczepiłem już kilka więźniarek i dwóch strażników, nic się nie dowiedziałem bo nikt nic nie wie. Nie poznałem tej blondyny, ale wiem, że jest dobra. Obserwowałem ją kilka razy i wiem, że to dobra, nie szkodliwa dziewczyna. Niestety jej dziewczyny, Nia i Lexa to co innego. Czemu dziewczyny? Obydwie oddały by wszystko żeby chociaż raz ją przelecieć, chociaż Lexa taka nie jest. Jest oczywiście napalona gdy ją widzi, bo to widać, ale nie jest tak nachalna jak Nia.
Zobaczyłem Lexę stojącą przy ścianie, spojrzałem na obiekt, który obserwowała, Bellamy. Co ona do niego chce?
- Nie lubi lasek z penisami, nie napalaj się. - Zażartowałem podchodząc bliżej, aby nikt inny nie słyszał
- Zamknij się. - Wysyczała
- Zły dzień?
- Wszystko się zjebało.
- Co się stało? - Zapytałem zdziwiony.
Znam się z Lexą od dzieciństwa, to dobra kobieta tylko się zgubiła. Chociaż ja bym też tak zrobił na jej miejscu, zabiłbym śmiecia, który zrobiłby krzywdę mojej siostrze, nie mam siostry, ale Lexę tak traktuje jak moją rodzinę.
- Zerwała ze mną.
- Clarke?
- Ta...
- Czemu?
- Jest zraniona.
- Zgwałcono ją?
Milczała.
- Chodź, pogadamy. - Powiedziałem cicho, zaraz poszedłem z Lexą do gabinetu Bellam'iego, ale go tam nie było. Czemu Lexa się tak na niego zrobiła ostra?
Po wejściu do gabinetu zamknąłem drzwi na klucz i oparłem się o biurko
- Jak tam romansik? - Zapytała szatynka na co się lekko zaczerwieniłem
- J-jaki romans..?
- Nie udawaj Lincoln, każdy prawie wie. - Zaśmiała się, a ja jeszcze bardziej zaczerwieniłem - To nic złego, masz trzydzieści lat, to najwyższy czas na dziewczynę.
- Ale jest osadzoną, a ja kapitanem służby więziennej. - Zmartwiłem się, jeśli nas przyłapią, ją przeniosą, a mnie wyrzucą
- Spotykacie się po kryjomu, zamykajcie drzwi i nie będzie tacy... - Zawahała się - No kurwa to widać jak przechodzisz i jak na nią patrzysz.
- Dzięki, ale powiedz co z Clarke?
- A co ma być? - Jej głos był szorstki, taki nie za bardzo znajomy dla mnie, nigdy go nie słyszałem co mnie bardzo zmartwiło
- Słyszałem, że jest agresywna.
- Nie jest, na gorsze dni.
- Zaliczyłaś ją?
- Kurwa czemu każdy o to pyta? Nie. - Założyła ręce na piersiach, wiedziałem, że coś nie gra
- Lexa, czy ją ktoś zgwałcił?
- Przestań o to pytać, japierdole, co mnie ona obchodzi.
- Widzę, że coś nie gra, znam Cię od dawna. Czemu z tobą zerwała? - Cisza. Już miałem ją odprowadzić do celi, kiedy zobaczyłem jak zaciska oczy i usta w wąską linię, chciało jej się płakać
- Bellamy ją zgwałcił... - Łzy pociekły jej po policzkach, a ja stałem jak wryty. Przecież znam Bellam'iego, to miły, pomocny, dobry chłopak. Byłby w stanie kogoś zgwałcić?
- Jesteś pewna?
- Powiedziała mi... Miałam nic nie robić... - Wyszeptała i przerwała biorąc kilka wdechów - Płacze... Nie chce jeść, brać pryszniców... Chce być tylko sama... Ja niewiem co mam kurwa robić...
Przytuliłem ją na co mi pozwoliła, poczekałem, aż się uspokoi.
- Lexa. - Zawołałem patrząc jej w te zaszklone, zielone oczy - Clarke teraz Cię najbardziej potrzebuje, nie bądź nachalna, powoli musi się przyzwyczaić. Na początku podawaj jej rękę, nie przytulaj na siłę jeśli nie będzie chciała. Ona Cię potrzebuje, musisz jej teraz pomóc.
- Ale ona nie chce...
- Chce, potrzebuje twojej pomocy chociaż mówi, że nie. - Skinęła, byłem z niej dumny - Co z Bellamy'm?
- Miałam nic nie robić.
- Ty nie musisz, ja mogę. - Odpowiedziałam z uśmiechem, na co ona odpowiedziała tym samym.
CZYTASZ
Za kratami / Clexa
RomancePani adwokat Clarke Griffin zostaje wsadzona do więzienia za usiłowanie zabójstwa na narzeczonym na kilka lat. Wplątuje się w wojnę gangów, jednak pewna szefowa jednego z gangów wpada jej w oko. Co się stanie dalej? Jak gangi zareagują na nową osadz...