"Wybaczenie?"

126 10 2
                                    

Pov Clarke

Idąc na umówione spotkanie z Bellamy'm byłam wystarszona, jednak czułam się lepiej bo wiedziałam, że po 20 minutach jeśli nie wyjdę, Lexa wejdzie. Chociaż 20 minut to może być za długo, jednak nie mogę przeginać. Jest bardzo opiekuńcza wobec mnie, sto razy pytała czy napewno chce iść.

Będąc pod drzwiami pomieszczenia należącego do mojego przyjaciela, czułam strach.

- Będzie dobrze... Krzycz jeśli coś będzie nie tak... - Wyszeptała mocno trzymając mnie za rękę, jej dotyk był kojący, inny niż dotyk kogoś innego, kogo kolwiek. Czułam smutek kiedy o tym myślałam, jak będę reagować na rodziców?

- Dobrze... - Wyszeptałam na co Lexa spojrzała mi głęboko w oczy

- Mogę pocałować Cię w czoło? - Zapytała po kryjomu, nie byłam pewna

- Możesz mnie przytulić krótko... - Wyszeptałam, niepewnie ją obejmując.

Czułam dziwne uczucie, coś połączone z przyjemnością jaką sprawiały mi jej ramiona, w których czułam się bezpiecznie i ten jej zapach połączony z miodem i wanilią, ale z drugiej strony czułam dyskomfort, związany z dotykiem. Niechęć, obrzydzenie, to jest to co czułam. Coś co było okropne.

Uwolniłam się z ramion szatynki z lekkim uśmiechem po czym już bez uśmiechu weszłam do pomieszczenia, którego nazywają niektóre więźniarki piekłem, no chyba, że potrzebujesz jednej rozmowy telefonem za zrobienie temu strażnikowi przyjemności.

Gdy otworzyłam drzwi, Bellamy siedział przy biurku wpisując coś w komputer, gdy zamknęłam drzwi, oparł się plecami o krzesło i spojrzał na mnie z niesmakiem..

- Usiądź, spokojnie. - Powiedział łagodnym głosem, powoli, bacznie go obserwując usiadłam na drewnianej konstrukcji, wyprostowana jak kij od miotły

- Czego chcesz?

- Kawy? Herbaty? - Zapytał na co odpowiedziałam ciszą, nie miałam ochoty pić z nim herbatki - Clarke, wiem, że Cię bardzo skrzywdziłem... - Zaczął, a ja poczułam jak ściska mnie w żołądku - Po prostu od zawsze mi się podobałaś, a ja miałem chwilę słabości... Pokłóciłem się z narzeczoną, na poważnie, musiałem ulżyć sobie i się przy okazji wyżyć...

Siedziałam w ciszy z łzami w oczach, siedziałam tak i słuchałam jego monologu, tłumaczącego jego zachowanie.

- Chce żeby było tak jak dawniej. - Wydukał wreszcie kładąc dłonie na biurko - Byłbym wdzięczny gdybyś nie mówiła nikomu co się stało w kantorku, to był błąd, nieporozumienie, którego szczerze żałuję. - Tłumaczył - Proszę wybacz mi i zachowujmy się jakby tego nie było.

- Mam Ci wybaczyć tego jak mnie poniżyłeś? - Zapytałam zszokowana po chwili, a samotna łza spłynęła po moim policzku - Tego, że miałam ochotę przez ciebie umrzeć?

- Clarke to był błąd, wiesz przecież, że bym Cię nie skrzywdził. - Powiedział stanowczo co mnie trochę wystraszyło

- Nie wiem, nie znam Cię już. - Powiedziałam głośniej - Myślałam, że jesteś moim przyjacielem, a okazało się, że mój najlepszy przyjaciel zaliczył mnie, a teraz chce udawać, że mnie nie zgwałcił! - Wykrzyczałam

- Ciszej.

- Nie będę ciszej! - Krzyknęłam uderzając w biurko

- Clarke dam Ci naganę...

- W dupie mam twoje nagany. - Patrzyłam mu prosto w oczy

- Ale jakoś Ci się podobało bo potem już się nie wyrywałaś. - Powiedział stanowczym tonem - Pretensje miej tylko do siebie bo ja mam już czyste ręce, przeprosiłem.

- Chciałeś wybaczenia, nie przeprosiłeś, a poza tym jak ja mam Ci kurwa wybaczyć gwałt. Przywłaszczyłeś sobie moje ciało, wykorzystałeś mnie jakbym była zabawką i myślisz, że głupie przepraszam to wyjaśni? Jesteś żałosny. - Powiedziałam wstając, ale gdy to zrobiłam poczułam jego dłoń na mojej, w mgnieniu oka pojawił się przy mnie i obalił na biurko tak, że się do niego wypinałam.

- Mógłbym Cię teraz znowu wykorzystać, w tej chwili, ale tego nie zrobię bo panuje nad sobą. Wiem, że Lexa czeka za drzwiami, więc wracaj do celi, powiedz, że chciałem pogadać o naganach i więcej nie podskakuj bo zrobię to samo co w kantorku. Miarka się przebrała Clarke, nie jesteś wyjątkowa, jesteś więźniem, siedzisz za morderstwo, ja jestem panem tej placówki, a ty tylko jedną z tysiąca kobiet, które sprawiają tu rozrywkę niczym małpy w zoo. Wracaj do swojej panienki, ale jeśli Cię zaliczy, podłoże jej prochy czy inne gówno, przez które więcej jej nie zobaczysz. - Puścił mnie gdy skończył.

Wyszłam.

Za kratami / ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz