"Nie wracam do domu"

44 3 2
                                    

Pov Lexa

Byłam wkurzona zachowaniem Clarke, rozumiem, że chciała się z nim pogodzić, zamknąć ten traumatyczny rozdział, ale nie może spotykać się ze swoim oprawcą.

- Clarke. - zawołałam stając pod drzwiami i trzymając ją za rękę - Tylko uważaj i jedynie pięć minut.

- Dobrze Lexi. - uśmiechnęła się lekko dając mi buziaka w policzek - Kocham Cię.

- Ja ciebie też. - odpowiedziałam wymuszając uśmiech, zaraz zniknęła za drzwiami, a ja czekałam.

Pov Camila

- Miała to w kieszeni. - usłyszałam Lauren, która w dłoni trzymała zdjęcie trójki Woods. Siedziała na pryczy i na nie patrzyła. Lauren najbardziej chyba przeżywała śmierć Luny, przyjaźniły się, Lexa wyładowuje się na worku treningowym i zemściła się na Nai, a moja Lo jest zupełnie pusta - Dostała to od Lexy, na Boże Narodzenie.

Usiadłam przy niej i spojrzałam na zakrwawione zdjęcie, zastygnięte wspomnienie, które trzyma w sobie wiele radości, szczęścia, uśmiechu na twarzach kobiet, które kiedyś się nie znosiły, a w niektórych momentach ich ciężkiego życia, połączyły siły i to przetrwały. Objęłam delikatnie moją dziewczynę i pocałowałam jej policzek

- Obiecamy coś sobie? - zapytała szeptem patrząc teraz na mnie, zaskoczona skinęłam - Nigdy nie handlujmy, nie śpijmy i nie bierzmy ślubu w więzieniu, dobrze? To przynosi pecha, a ja naprawdę chce z tobą dożyć starości z dzieckiem u boku.

- Obiecuję.

- Jak ma na imię? - zapytała Lo patrząc na zdjęcie, nie wiedziałam o kogo jej chodzi - Dziecko.

- Rozmawiałam z Chrisem i Clarke, to dziewczynka. Myślałam nad Michelle. Co o tym myślisz?

- Jestem za małą Michelle, ale na drugie musi mieć Karla.

- Zgoda.

Pov Clarke

Usiadłam wystraszona na krześle widząc przed sobą, za szybą twarz mężczyzny, który wszystko zmienił, sprawił, że moje szczęśliwe życie stało się tak nieosiągalne. Drżącą ręką złapałam za słuchawkę

- Hej Clarke. - powiedział łagodnym tonem, jego broda zasłaniała połowę twarzy, wyglądał jak jakiś żebrak, jak nie Bellamy

- Mamy pięć minut. Po co chciałeś się zobaczyć? - zapytałam obojętnym tonem, nie spodziewałam się niczego wielkiego z jego strony

- Chciałem przeprosić. - zaczął co mnie zaskoczyło, siedziałam wryta i patrzyłam na niego - Wiem jaką krzywdę Ci zrobiłem i zamierzam się poprawić, znaczy już to zrobiłem.

- Co?

- Pomogłem Lexie, Octavii, Lincolnowi i Lauren, tobie i Camili w sumie też. Jesteś cudowna, teraz to widzę, byłam strasznym...

- Śmieciem? Idiotą? Debilem?

- Chujem? - zapytał - Nie krępuj się.

- Co mam Ci odpowiedzieć Bell? To ja patrząc sobie w lustro musiałam patrzeć na ciało, które sobie przywłaszczyłeś, to ja bałam się bliższego kontaktu z Lexą i to ja do końca życia będę czuła ból przez to co mi zrobiłeś. - powiedziałam ze łzami w oczach

- Przepraszam Clarke, nie mogę tego naprawić, ale mogę Ci to wynagrodzić, zrobię co zechcesz...

- Nie. - odpowiedziałam stanowczo - W więzieniu pojawił się wcześniej jeden więzień, skrzywdził Camile gorzej, niż ty mnie. Zrobił to co ty ponownie, groził jej i musiała urodzić mu dziecko.

Bellamy się wyprostował, miał łzy w oczach

- Dziecko..?

Jego głos zadrżał, nie spodziewałam się tego, wyobrażałam sobie, że będzie oschły, stanowczy, wkurzony, a tu? Miły, wrażliwy, empatyczny. Jakbym patrzyła na dawnego Bellam'iego, na mojego przyjaciela

- Nazywa się Michelle Karla Cabello Jauregui. - gdy to wypowiedziałam łza spłynęła mu po policzku, czy to ze wzruszenia?

- Też Ci mogłem to zrobić...

- Na szczęście nie wyszło. - wyszeptałam cichutko

- Moglibyśmy się spotkać jeszcze? Porozmawiać o wszystkim?

- Bellamy przyznam szczerze, chciałam się z tobą zobaczyć, ale wątpię żebyśmy to robili częściej, Lexa Ci nie ufa.

- Jeszcze?

- A dziwisz jej się? - zapytałam lekko oburzona jego zaskoczeniem

- Nie... Przepraszam. - odpowiedział ze skruchą w głosie - Clarke, zmieniłem się.

- Słowa są puste, sam mi to udowodnij i nie schrzań tego tym razem bo Lexa się z tobą policzy. - gdy tylko to wypowiedziałam, odłożyłam słuchawkę, wstałam i wyszłam zostawiając go zakłopotanego.

Pov Lauren

- Nigdy nie wróciła do domu. - powiedziałam łagodnym tonem gapiąc się w zdjęcie. Już nic nie miało sensu, Luna nie żyje, a my żyjemy w pustej rzeczywistości, którą ktoś stworzył.

Wspomnienia. Tylko to nam zostało, nawet nie mamy zdjęć, wszystko zostaje w pamięci. Niestety taka prawda, nie znosiłam jej, przeze mnie umarła, umarła, a ja nigdy więcej nie będę mogła zobaczyć tej jej głupiej, mordy.

- Lauren. - zawołała Camila łapiąc mnie za rękę - To...

- Nie ma sensu... - wyszeptałam prawie płacząc

- Co?

- To nie ma sensu, ktoś jeszcze umrze, tak jest zawsze, jest dobrze, a potem ktoś umiera...

- Lo. - zawołała za mną, ale ja nie zwracałam już na to uwagi, po prostu wyszłam.

Poszłam na siłownię gdzie wcześniej nie chodziłam i zaczęłam uderzać mocno w worek.  Wyobrażałam sobie, że przede mną stoi Nia, która tłumaczy mi wszystko. Dlaczego nic nie zrobiłam żeby ochronić Lunę? Miałam szanse, dlaczego? Z całych sił waliłam w głupi worek, który nic nie znaczył. Dlaczego Lexa mogła się zemścić? Przyjaźniłam się z Luną, zasługiwałam na to bardziej. Nie mam już po co żyć. Ta przyszłość z Camz jest nie ważna. Ja też nie wrócę do domu, jeśli umierać, to razem.

Pov Lexa

Czekałam, aż moja Clarke wyjdzie z pomieszczenia, gdy wyszła, od razu podeszłam

- Wszystko okej?

- Tak, przeprosił mnie. - zaczęła - Chciał się odwdzięczyć, jakoś pomóc i chcę się jeszcze spotkać.

- Nie ma opcji.

- Lexa...

- Clarke przesadzasz.

- To też jest moja decyzja wiesz? - zapytała z wyrzutem

- Myślisz, że pozwolę Ci się spotykać z gwałcicielem? Nie ma opcji. - odparłam bardzo stanowczo - Jesteś moją dziewczyną i...

Nagle podbiegła do nas Camila

- Lexa, potrzebuje pomocy. - powiedziała łagodnym tonem - Z Lo jest źle.

- To znaczy? - zapytała Clarke, czyli naszą rozmowę na temat playboya trzeba przełożyć na później, świetnie

- Tęskni za Luną, niewiem dokładnie, ale mówi, że to nie ma sensu, boje się co może zrobić.

- Gdzie teraz może być? - zapytałam, Lauren nie jest odpowiedzialna, więc może być zdolna do wszystkiego

- Nie mam pojęcia...

- Camz skup się. - złapałam ją za ramiona, to bardzo ważne.

Kobieta stanęła chwilę roztrzęsiona i się zastanowiła

- Może w kantorku?

Za kratami / ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz