8

279 17 0
                                    


Jedziemy już trzy godziny, z czego dwie przesypiam. Kiedy się budzę nieznajoma przystawia mi butelkę wody do ust. Piję szybko, łapczywie.

-Nie tak szybko, spokojne -nie słucham, jestem zbyt spragniona.

Kobieta widząc, że nie zamierzam przestać tak pożądliwie pić, zabiera mi butelkę. Patrzę na nią z wyrzutem.

-Dostaniesz kolki. Jeśli obiecasz, że będziesz piła wolniej dam ci tyle wody ile będziesz chciała. Zgoda? -kiwam potakująco głową.

Kiedy zaspokajam pragnienie, dostrzegam więcej szczegółów otaczającego mnie otoczenia. Nadal jestem w ciężarówce. Nie ma w niej dużo rzeczy, jedynie kilka skrzyń i dwa plecaki. Nadal jestem obolała, źle się czuję, mam pewnie gorączkę a moje plecy płoną żywym ogniem. Jestem również odwodniona i nie czuję zmarzniętych nóg i rąk. 

Na dworze już świta. Słońce przebija się przez szczeliny w pojeździe, przez co mogę przypatrzeć się lepiej kobiecie. Próbuję podnieść się by nie leżeć już na jej kolanach, ta jednak mi nie pozwala, więc nadal moja głowa leży na jej nogach. 

-Leż, nic ci nie grozi, jesteś już bezpieczna.

Nieznajoma okazała się dwudziestoletnią blondynką o jasnych, niebieskich oczach. Ma ogoloną część głowy, z wytatuowanymi winoroślami sięgającymi do ramienia. Podoba mi się -myślę. 

-Jak masz na imię?

-Cressida. 

-Dokąd jedziemy? 

-W bezpieczne miejsce. Spodoba ci się. Będziesz mogła w nim zostać ile tylko chcesz i odejść kiedy chcesz. Jesteś wolna. Opatrzymy ci również wszystkie rany. Wyzdrowiejesz -przy tych słowach ciepło się do mnie uśmiecha.

Po dłuższej chwili milczenia Cressida mówi, że za niedługo będę mogła wyprostować kości na świeżym powietrzu, bo będziemy musiały zmienić samochód. 



Ognisty wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz