31

139 12 0
                                    


Idziemy z Kurenai w dół po stromych schodach. Jest tu wilgotno i ciemno. Przeszywają mnie dreszcze. 

-W piwnicach nikt nie będzie nam przeszkadzał -wyjaśnia moja towarzyszka.

Nie widać już w jej obliczu oznak słabości. Jej oczy są niewzruszone.

Dochodzimy do dużych metalowych drzwi. Ciągnę za klamkę, z łatwością je otwieram. Są dobrze naoliwione. Przede mną rozpościera się duża hala. Wchodzimy do środka. Kurenai włącza światło. W sali zmieściłoby się pełnowymiarowe boisko do piłki nożnej -myślę. 

-Nauczę cię jak kontrolować swoją siłę. Robiłaś już to wcześniej z ogniem, jednak musisz umieć robić to również z błyskawicami, co nie będzie już takie łatwe. 

Zaciskam z determinacją usta. Mam przed oczami Orochimaru. Muszę umieć się przed nim bronić. Muszę wyzwolić dzieci z Obozu. Wdech, wydech. Uda mi się. 

-Na początek spróbuj uformować kulę z ognia. 

Zamykam oczy. Próbuję chwycić za swoją moc, w głębi siebie. Z mojej dłoni wystrzela promień ognia. Wytężam swoje zmysły. Promień po chwili zmienia się w idealną kulę. 

-Dobrze -chwali mnie Kurenai- teraz spróbuj uformować z tego miecz.

Kula rozciąga się. Teraz dzierżę w dłoni czerwony, ognisty miecz.  

-Pomyśl, że jest stały. Poczuj jaki jest ciężki. 

Czuję dziwne mrowienie tam gdzie skóra styka się z ogniem. 

Chwytam go.     

Miecz staje się materialny. Jego ostrze płonie. 

Czuję radość. 

-A teraz patrz... -słyszę głos Kurenai.

Wyciąga rękę przed siebie. Spod podłogi wyrasta małe drzewko. Patrzę na nie ze zdumieniem.

Nagle jego pnącza wystrzeliwują w moją stronę. 

Bronię się. Tnę. Moje ostrze przecina wszystkie gałęzie, a Kurenai kiwa z zadowoleniem głową. 

Czuję poruszenie za plecami. Odskakuje w ostatnim momencie. Przecinam kolejne pnącze. Kurenai atakuje mnie coraz szybciej. Reaguje instynktownie. 

Po dziesięciu minutach ciężko dyszę. 

Upadam.

Kurenai posyła jeszcze jedną serię ataków. 

Nie mam siły ich odparować.

Mój miecz traci swój kształt. Formuję go w ognistą barierę, kopułę. 

Gałęzie odbijają się od niej, nie robiąc mi krzywdy. 

-Dobra robota! -woła moja towarzyszka. 

Drzewko zniknęło. Mój ogień w postaci cienkiego promienia wrócił do mnie. Moja siła wchłonęła się we mnie. Posyłam Kurenai łobuzerski uśmieszek, a ona patrzy na mnie uważnie. 

-Mogę cię o coś spytać? -mówi.

-Pewnie. 

-Skąd czerpiesz tyle siły i odwagi? I dlaczego się nie boisz?

Patrzę na nią dłuższą chwilę, po czym wstaje chwiejąc się na nogach.

-Nieważne ile mam siły, ważne jest jak bardzo się staram żeby wygrać.  A odwaga... Odwaga to nie jest brak strachu. Odwaga to wielki strach oraz świadomość, że coś jest ważniejsze od tego lęku. Coś co daje człowiekowi ogromną siłę, by mógł panować nad strachem i pokonać go. Dzieci w Obozach, głodujący ludzie w wioskach, wszyscy dobrzy ludzie, moi przyjaciele, ty, Kakashi, Agnieszka, Cate, Cressida... wy jesteście dla mnie najważniejsi a ja nie pozwolę by strach mi was odebrał!

Patrzymy sobie w oczy. Kurenai kiwa ledwo zauważalnie głową, po czym mówi

-Na dzisiaj koniec. Jutro poćwiczymy to samo tyle, że z błyskawicami. 



Ognisty wilkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz