Cały tydzień wygląda tak samo. Wczesna pobudka, poranny bieg (Nie brałam w nim udziału, za to miałam dodatkową godzinę w siłowni), śniadanie, siłka, obiad, trening, kolacja, prysznic, sen. Codziennie od nowa. Czasami miałam wrażenie, że chcą nas tylko upaść jak świnie i rzucić na pożarcie. Wszystko opierało się na budowie masy. Dieta wysokobiałkowa i treningi na zwiększenie siły i mięśni. Wiedziałam, że to wszystko po to, by zdać sobie radę na wojnie. Tylko że na wojnę się nie zanosi, a może oni chcieli byśmy tak myśleli. Może nie mówią nam prawdy i uspokajają, by zapobiec zbiorowym samobójstwom. Może lepiej byłoby się zabić? W tej placówce siadało mi już na mózg. Do domu nie wrócę. Wiem to dobrze. Nie ma szans, bym przeżyła na wojnie. Umrę tutaj w tym pokoju z przemęczenia lub ktoś zamorduje mnie podczas treningu. Albo powieszę się w łazience. Po głowie chodziły mi chore myśli. Czułam się tu jak więzień. Jak przestępca, którego spotyka to wszystko za karę.
Jedynym dniem, w którym choć trochę czułam się lepiej i które wyrywały z monotonii, były niedziele. W niedzielę nie ma treningów. Są za to zajęcia pedagogiczne, które pomogą nam sobie radzić z tym, co może się stać w... jak to ujęli „trudnych chwilach". Mówcie do nas po ludzku. Wojna! Mówią dużo o przyjaźni i o tym, że nie zostawia się braci... i sióstr na polu walki. Mówią bez przerwy o wojennej moralności wobec swoich. Czuję, że z Wiktorią łączy mnie coś więcej niż tylko wspólny pokój. Jesteśmy przyjaciółkami. Mogę jej powiedzieć wszystko tak jak Alojzemu i Adrianowi. Oni są dla mnie jak bracia, ale nikt nie zastąpi mi Gabriela. Mimo tego, że w niedzielę mogę odpocząć, brakuje mi rodzinnego wyjścia do kościoła. Tutaj chyba nikt nie wierzy w Boga. W niedzielę oddaję się w jeszcze głębszą modlitwę. Odmawiam różaniec, używając palców jako paciorków. Wszystkiemu z zaciekaniem przyglądają się moi lokatorzy. Wszystkim moim rytuałom. Pacierzowi wieczorem i modlitwie z rana, modlitwie przed jedzeniem i po jedzeniu. Często pytają o różne rzeczy; dlaczego to robię? Co mi to daje? Czy nie jest mi z tym źle? Na czym to polega i co się z tym łączy? Chętnie odpowiadam na wszystkie pytania z nadzieją, że kiedyś pomodlimy się razem.W następny piątek miałam wstawić się u higienistki. Miała ocenić, czy moja kostka dobrze się zagoiła i czy można zdjąć już z niej usztywnienie. Nie bolała mnie już i mogłam normalnie stać i chodzić. Biegać też mogłam, czym męczył mnie trener, grożąc, że muszę to wszystko nadrobić.
Nie cieszyłam się ani trochę. Powrót do normalnego, statystycznego treningu był trudny. Po dłuższej przerwie było mi jeszcze ciężej niż na początku.
Po raz pierwszy brałam udział w treningu MMA. Moją „ofiarą" był Tomasz. Muskularny dryblas z największym procentem uderzenia. Miał mi tylko szkicownie pokazać jeden z ciosów. Tymczasem prawie wybił mi zęba. Trener nie obdarzał go sympatią, może dlatego, że uważał się nawet za lepszego od niego. Racja, był wyższy, silniejszy od niego, ale w teorii generał wiedział więcej. W walce potrzebny jest też rozum i umiejętność przewidywania ruchów przeciwnika, a nie tylko siła i minimalny procent mózgu. To, że akurat on został mi dobrany do „walki", było przypadkiem. Losowaliśmy sobie przeciwnika, tak jak do zmywania za pomocą karteczek ze słoja. Nie mogłam więc za to winić trenera ani myśleć, że to po to, by mnie dobić, poniżyć lub zabić. W myślach stwierdziłam, że to chyba los właśnie chciał mnie zabić. Czasem miałam wrażenie, że trener chyba mnie lubił, choć sama nie wiem. Ma strasznie humory. Gdy jestem z nim sam na sam, zachowuje się w porządku. Żartuje, przymyka oko na moje błędy, niedociągnięcia i bardzo mi pomaga. Na treningach jest groźny, stanowczy i wtedy bardzo się go boję. Traktuje mnie na równi z innymi. Nie ma zmiłuj się. Myśląc o tym, wnioskuję, że to bardzo dobrze. Nie tylko dlatego, że jest to sprawiedliwe traktowanie, ale dlatego, że nie potrzebuje litości i współczucia tylko dlatego, że jestem dziewczyną. Umiem pokazać, że jestem twarda, opanowana i umiem z siebie sporo dać. Nie okazuje żadnych uczuć na treningach. Mój problem polega na tym, że wkrótce po nim zamykam się w łazience i płacze. Jestem miękka, daję porwać się swoim emocjom i bólom. Nie daje sobie rady. Przytłacza mnie to wszytko. Z tego płaczu i smutku po każdym treningu wymiotuję. Wszystko znajdujące się tutaj i wszystko związane z tym miejscem przyprawia mnie o mdłości. Odbiera chęć życia i jakąkolwiek radość. Popadłam w depresje, do której miałam powód. Olbrzymią tęsknotę i strach przed kolejnym dniem i wojną.
CZYTASZ
E38521
Science FictionEulalia ma dopiero 17 lat, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami. Żyje w świecie wiecznej wojny, ubóstwa i bezprawia. W bardzo nietypowy sposób postanawia chronić swoją rodzinę; nie mając pewności czy jej samej uda się przetrwać. ✨#1 w Scie...