LVI

1.2K 73 1
                                    

06.06.2255
Niektórzy tu dopiero przychodzą, a na niektórych już przyszedł czas. Bardzo zazdrościłam Rozalii, że to właśnie jej kolej. Dziś był jej ostatni dzień w tych murach, dziś wychodziła na wolność i mogła zacząć żyć od nowa. Świat stał przed nią otworem. Mogła znaleźć nową, dobrą pracę, poznać kogoś, ustatkować się i założyć rodzinę. Jednak, żegnając się z nami, była bardzo smutna. Nie rozumiałam tego.
- W sumie... Nie chcę stąd iść - powiedziała załamującym głosem.
- Dziewczyno, dziś jest twój dzień, powinnaś się cieszyć, że będziesz wolna, tak? - szkoliła ją Maria.
- Po drugiej stronie nie mam nikogo. Nikt mi nie pomoże. Tu jesteście wy - mówiła, ocierając oczy dłonią.
-Mówiłaś kiedyś, że masz siostrę. - Wzruszyła ramionami Maria, szukając argumentów.
- Tak, ale po tylu latach nie wiem nawet, czy żyje - westchnęła głośno.

W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Rozalia miała o wiele krótszy wyrok niż ja. Po kilku latach wychodzi na wolność, nie wiedząc nawet, czy ktokolwiek z jej rodziny żyje i czy jest w stanie dać sobie radę. Co będę czuła ja po 15 latach tutaj? Czy też będę do tego tak przyzwyczajona, że nie będę chciała wracać? Czy będę Miała do czego wracać? Czy ktokolwiek z moich bliskich będzie żył, a jak będzie żył, czy będzie o mnie pamiętał? Te myśli wbijały się w mój umysł i serce jak szpilki. Nawet gdybym wyszła stąd, nie wiedziałabym jak wrócić do prawdziwego domu. Nie wiem nawet, jak nazywa się ta dzielnica. Na samą myśl o tym łzy zbierały mi się w oczach. Bardzo chciałam wrócić do domu i do dawnego życia, tak jak robiła to w tamtym momencie Rozalia, ale jednocześnie panicznie bałam się wyjść za ten mur. W więzieniu jest niebezpiecznie, a za jego murem jeszcze bardziej. Jeszcze gorzej mam ja, będąc setki lub tysiące kilometrów od domu. Wiedziałam tylko, że na pewno jest daleko.
Rozalia przytulała nas wszystkie po kolei ze spływającymi po policzkach łzami. Z Klaudią przytulała się najdłużej, chyba każdy zdążył to zauważyć, ale nie jestem pewna czy każdy wie, o co tu chodzi. Już jakiś czas temu zaczęłam to, a dziś już jestem niemal pewna, że miałam rację. Rozalia i Klaudia wszędzie chodziły razem. Były nierozłączne. Jednak wydaje mi się, że to nie była zwykła przyjaźń, ale coś więcej. Kilka razy niemal nakryłam je na drobnych czułościach lub same zapominały się przy mnie. Muszą czuć teraz potworny ból, stojąc przed rozłąką niemal na zawsze, która lada chwila nastąpi. Klaudia ma przecież męża i gromadkę dzieci. Według ogólnego prawa nie można wziąć rozwodu z tak „błahej” sprawy, jaką jest miłość do innego człowieka niż mąż czy żona. Bardzo rzadko zdarzają się rozwody, przez co większość nieszczęśliwych małżonków musi stosować się wbrew samemu sobie do tak zwanych praw małżeńskich. Które są swego rodzaju spisanym kontraktem zawartym podczas ślubu. Twój małżonek ma prawo podać Cię do sądu, o ich nieprzestrzeganie, co wiąże się z wysokimi karami pieniężnymi lub więzieniem. W tych czasach już nawet miłość ma coraz bardziej pod górkę. Klaudia też wyjdzie na wolność, wróci do męża i do końca życia będzie nieszczęśliwa u boku mężczyzny, którego nie kocha. Tymczasem jej miłość odchodzi i pewnie nigdy więcej nie wróci. Rozalia wyjdzie dziś na wolność, pozna mężczyznę i do końca życia będąc przy nim, będzie myśleć o Klaudii i za nią tęsknić. Patrząc tak na nie, widziałam, że to nie była zwykła więzienna fizyczność. One emanowały uczuciem i niemal nim promieniały. Gdy wszedł strażnik, by zabrać ze sobą Rozalię, widziałam ogromny ból na ich twarzach i płomienie nadziei w sercach, które gasną. Gdy drzwi się zamknęły, widziałam nożyce odcinające złotą poświatę łączącą je. Podeszłam do Klaudii i mocno objęłam ją, dociskając jej twarz do mojego ramienia. Zaczęła bardzo rzewnie płakać i szlochać.
- Wiem wszystko - powiedziałam jej cicho do ucha, głaskając delikatnie po plecach. - Wiem, że bardzo teraz cierpisz - dodała, nie wypuszczając jej z uścisku.
- Połóż się i odpocznij - Powiedziała Maria, odsuwając ją ode mnie za ramię.

Dziewczyna posłusznie położyła się na łóżko, tylko nie na swoje, a Rozalii. Płakała w poduszkę, zakrywając twarz ręka. Było mi jej naprawdę żal. Nie chciałam, by cierpiała. Powoli zaczęłam kierować się w stronę swojego łóżka i usiadłam na nim. Otarłam twarz rękoma kilka razy, a następnie łysą głowę. Niedawno odbyło się ścinanie włosów, więc moja była jeszcze bardzo gładka. Uniosłam wzrok na Agatę siedzącą na pojedynczym łóżku Barbary. Siedziała tam cały czas i nie żegnała się z Rozalią. Nie miała już jasnych, lśniących włosów. Była łysa tak jak każda z nas. Mimo to jej twarz była nadal bardzo dziewczęca i wyglądała bardzo ładnie. Odkąd w nocy przerwała mi odejście na lepszy świat, nie rozmawiałyśmy. Była wręcz oschła dla innych, inna niż na początku. Zastanawiał mnie powód tego. Czułam, że wielkie znaczenie ma tu nasza nocna rozmowa. Odwróciła wzrok w moją stronę. Najwyraźniej czuła to, że ją obserwuję. Przez kilka sekund utrzymywałam z nią kontakt wzrokowy na odległość, po czym odwróciłam się, kładąc głowę na poduszkę.

E38521Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz