XXXII

1.7K 105 5
                                    

Obudził mnie rano namiętnym pocałunkiem. Był to najpiękniejszy poranek mojego życia. Zjedliśmy razem śniadanie w jego pokoju. Był strasznie romantyczny. Po wszystkim poszliśmy na trening. Przez cały czas Wiktoria patrzyła na mnie niechętnie i złowrogo. Nie byłam jej dłużna. W uszach nadal brzęczały mi przykre słowa, którymi wczoraj we mnie rzuciła. Swoją drogą była to nieprawda. Izaak mnie kochał bezwątpliwie, a ja kochałam go. Nie dałam sobie wmówić nic innego. Moja kłótnia z Wiktorią miała też swoje pozytywy. Mieszkałam w jednym pokoju z Izaakiem. Spędzaliśmy ze sobą więcej czasu, jadaliśmy razem posiłki i rozmawialiśmy do późna. Dzięki temu byłam najszczęśliwszą dziewczyną na całym świecie. Kochałam go bezgranicznie.


- Wstawaj śpiochu.

Poczułam ciepłe dłonie Izaaka na moim ramieniu, ale mimo to nie otwierałam oczu. Chciałam spać dalej.
- Nie - mruknęłam, głaszcząc jego dużą i ciepłą dłoń.
- Ej, jak się spóźnisz na zbiórkę, to trener na pewno spierze ci tyłek.

Splótł razem nasze palce.
- Udobrucham go. - Wzruszyłam ramionami, nadal nie otwierając oczu.
- Jesteś pewna? - szepnął mi do ucha. Zmusiłam się do otwarcia oczu. Bolały mnie od bardzo jasnego światła panującego w pomieszczeniu.

Sprawnie przekręciłam się na drugi bok w jego stronę. Wtuliłam się w niego mocno i znów zamknęłam oczy. Przerzucił mi wszystkie włosy na jedną stronę, głaskając przy tym delikatnie moje ramiona i twarz. Uśmiechnęłam się szeroko. Uwielbiałam, gdy mnie tak łaskotał.
- Wiesz, jaki dzisiaj mamy dzień? - zapytał spokojnie swoim niskim głosem, tak, że aż przeszły mnie ciarki.
- Niedziela? - mruknęłam cicho.
- Tak, a wiesz, co dzisiaj będzie się dziać?
- Nie wiem. Znowu jakieś głupie pogadanki? - Otarłam ręką twarz i przeciągnęłam się.
- Nie. Przyjedzie taki Pan i będzie obcinał wam włosy.

Szybko usiadłam i obudziłam się.

Wiedziałam, że ten dzień kiedyś przyjdzie, ale nie chciałam tego. Nie chciałam mieć ścinanych włosów. Bałam się tego, sama nie wiem, dlaczego. Gdy patrzę na to, przez pryzmat czasu była to głupia obawa. Chyba najbardziej bałam się tego, że po prostu będę brzydka, że Izaak, mimo zapewnień, przestanie mnie kochać. On bardzo lubił moje długie włosy.
- Jak to? - zapytałam przerażona.
- Przyjedzie mężczyzna. Skróci ci i innym włosy, nawet chłopakom, po to, by nie przeszkadzały - tłumaczył, głaszcząc moją buzię.

Nie uspokajało mnie to.
- Ale ja nie chcę - protestowałam niczym małe dziecko.
- Dla mnie zawsze będziesz piękna. Nawet jeśli będziesz mieć krótkie włosy i nawet kiedy nie będziesz ich mieć. Wiesz o tym?

Popatrzył mi w oczy.
- Wiem. Ale... - znów pisnęłam.
- Zobaczysz, że ci się spodoba - wtrącił się.

Byłam trochę zła za to, że próbuje mnie udobruchać. Nie chciałam tego. Nie mogłam przestawić swoich myśli na inny tor, tak bym myślała o tym pozytywnie.
Widząc moją smutną minę, ucałował mnie w czubek głowy.

Ociągając się, wyszłam z łóżka i ubrałam się w łazience. Gdy wyszłam, Izaak czekał na mnie, paląc papierosa. Powiedział, że ma jeszcze coś do załatwienia więc mam iść już sama do sali. Posłusznie zrobiłam to, o co prosił. Na auli czekało już na niego kilka osób w tym Alojzy i Adrian. Usiadłam w drugim rzędzie, podczas gdy oni siedzieli w ostatnim. Na mój widok niemal natychmiast znaleźli się przy mnie.
- Ela, co jest? - zapytali niemal równocześnie, siadając obok mnie.
- Co niby ma być? - zapytałam, wzruszając ramionami.

Nawet na nich nie spojrzałam. Patrzyłam prosto przed siebie.
- Co się dzieje między tobą a Wiktorią? - szepnął Adrian.

- Pokłóciłyśmy się.

Nadal nie patrzyłam na nich.
- Wiktoria nam powiedziała - szepnął mi prosto do ucha Alojzy.

Serce zabiło mi szybciej, a złość niemal nie sięgnęła granic.
- Co ci powiedziała? - wysyczałam przez zęby pełna złości.
- Że masz romans z generałem.

Serce omal mi nie stanęło. Myślałem, że umrę ze strachu. Nikt nie miał o tym wiedzieć. Wiedziałam, że nie powinnam mówić nawet jej. Czułam, że będą z tego kłopoty. Łzy napłynęły mi do oczu.
- To prawda? - dopytywał Adrian po chwili mojego milczenia.

Nic nie mogło mi przejść przez gardło. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Miałam ochotę się przed nimi schować. Energicznie wstałam z miejsca. Sama nie wiedziałam, co chce zrobić. Chciałam zniknąć. Niemal biegłym do wyjścia. Chłopcy wyszli za mną.
- Eula, gdzie idziesz? - krzyczał za mną Alojzy.

Przepełniała mnie wielka złość. Myślałam, że chyba uduszę pierwszą napotkaną osobę. Miałam szczęście. Na drugim końcu korytarza zauważyłam dziewczęcą sylwetkę, a że były pod tą ziemią tylko dwie nastolatki z czego jedna to ja, nie miałam wątpliwości, że to moja była przyjaciółka.
- Ty dziwko! - krzyknęłam na nią rozwścieczona, gdy byłam już w zasięgu jej wzroku.

Chyba po raz pierwszy przeklęłam. Miała dość zdziwioną minę, jak by nie wiedziała, o co chodzi.
- O co ci chodzi? - Wzruszyła ramionami.
- Powiedziałaś im wszystko! - Pokazałam ręką na chłopaków, którzy właśnie podbiegli do nas.
- Iii...? - Pokręciła głową nadal zdziwiona.
- I nie miałaś tego nikomu mówić! - krzyknęłam.

Nie spodziewałam się jej reakcji. Zaczęła się głośno śmiać.
- Ale ty jesteś głupia. - Chciała przejść dalej, ale zastawiłam jej drogę.

Jeszcze nie skończyłam z nią rozmawiać. Byłam wściekła.
- Nie skończyłam - warknęłam, a ona znów się zaśmiała.
- Skończy to on z tobą za chwilę. Wtedy to będę się dopiero śmiać - mówiła to z pogardą i fałszywym uśmiechem na ustach.

Nie poznawałam jej. Nie była już tę samą miłą dziewczyną, którą dwa miesiące temu poznałam. Nie poznawałam już nawet siebie. Nigdy nie było we mnie tyle agresji. Nie wytrzymałam napięcia i nawet nie wiem, kiedy moja ręką zderzyła się z jej twarzą. Chwyciłam się za policzek, ale po chwili uniosła się i rzuciła na mnie z pięściami. Miała wściekłą minę. Machnęła mi pięścią przed nosem. Zdążyłam jednak chwycić ją za nadgarstku i wykręcić. Padła na kolana. Wywróciłam ją na plecy i usiadłam na niej okrakiem. Zaczęłam pięściami okładać po twarzy. Byłam okropnie zła. Miałam ochotę ją zabić. Zrobiłam to kilka razy, a z każdym ciosem moja złość spadała. Alojzy zdjął mnie z niej i trzymał w znacznej odległości od niej. Adrian tak samo postąpił z moją rywalką, której aż piana szła z buzi na mój widok.
- Co tu się dzieje?

Odwróciłam się. Izaak miał zdziwioną i jednocześnie złą minę. Był bardzo zły.
- Zaatakowała mnie! - krzyczała, wyrywając się z rąk kolegi.
- Zasłużyłaś sobie na to szmato! - krzyknęłam na nią pełna złości.
- Koniec! - Tym razem Izaak krzyknął na nas. - Nie obchodzi mnie to. Ma być spokój i nikt nie ma się bić na moich oczach. Do sali. - Wskazał palcem na korytarz. Jego mina była sroga.
- Ale... - zaczęła coś piszczeć blondynka.
- Do sali! - przerwał jej krzykiem.

Przeszły mnie ciarki. Nigdy nie widziałam go takiego złego. Przełknęłam ślinę i posłusznie wykonałam rozkaz. Grzecznie i już bez bójek dotarliśmy na salę. Oczywiście usiadłyśmy na drugich końcach sali. Nie chciałam widzieć jej krzywej twarzy. Z czasem emocje zaczęły ze mnie opadać i znów stawałam się tą znaną wszystkim spokojną Eulalią. Gdy na sali znaleźli się już wszyscy, Izaak i generałowie innych grup wytłumaczyli, na czym będzie polegał dzisiejszy dzień. Głównym wydarzeniem było obcinanie włosów, czym wszyscy się przerazili, lecz dla mnie nie było to nic nowego. Pogodziłam się z tym.
Zabrali na cięcie pierwszą grupę osób po obiedzie.

E38521Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz