XLIV

1.4K 92 21
                                    

Zaraz po wyciągnięciu mnie siłą z przedziału obezwładnili mnie kajdankami i zabrali mój bagaż. Zaprowadzili mnie do osobnego przedziału, odległego od poprzedniego o kilometry świetlne. Niemal wepchnęli mnie do środka.

- O co chodzi? - zapytałam, gdy wszyscy już siedzieli.

W odpowiedzi dostałam tylko milczenie. Byłam przerażona. Nie wiedziałam, o co chodzi i co zrobiłam źle. Stwierdziłam, że nie ma sensu pytać dalej, bo i tak mi nic nie powiedzą. Cała w stresie i przerażona jechałam z trzema mężczyznami pociągiem. Wyglądali strasznie. Mieli złowrogie kamienne twarze wypełnione grozą. Nic do siebie nie mówili. Patrzyli się tylko za okno i w tysiąc innych różnych stron. To milczenie jeszcze bardziej wzmagało mój niepokój.

Gdy kolej zatrzymała się na następnej stacji, mężczyźni wstali i pociągnęli mnie za sobą. Nie wiedziałam, gdzie jestem.

Gdy opuściliśmy teren dworca kolejowego, ujrzałam wysokie budynki, dużo samochodów i ludzi. Panował straszny hałas. Wszystko wskazywało na to, że jesteśmy w jakimś dużym mieście. Prowadzili mnie jego wielkimi, zatłoczonymi ulicami w kajdankach. Niektórzy oglądali się za naszymi postaciami, mknącymi szybko. Mężczyźni wprowadzili mnie do ogromnego budynku, który posiadał ogromne drzwi i kontrastowo małe okna. Na początku nie widziałam tam nic oprócz dużej ilości opustoszałych korytarzy. Dźwięk w nich odbijał się strasznym echem. Przerażało mnie to.

Po minięciu którychś już drzwi z kolei zatrzymali się przy jednych z numerem 23. Otworzyli je i niemal wepchnęli mnie do środka. Pomieszczenie było bardzo małe i ciemne. Na środku stało biurko i dwa krzesła. Na jednym z nich siedział starszy mężczyzna ubrany w zielonkawe mundur. Wystraszyłam się jego srogiej miny. Serce zaczęło bić mi szybciej.
- Eulalia? - zapytał niskim głosem.

Ja stałam nadal w tym samym miejscu.
- Tak. - Przełknęłam ślinę trochę za głośno.
- Siadaj.

Zrobiłam to, co kazał. Założone kajdanki nadal krępowały mi ruchy.
- O co chodzi? Dlaczego tu jestem? Gdzie w ogóle jestem? - pytałam przerażona, a on tylko jednym ruchem ręki przerwał mój potok pytań.
- Przyznajesz się do morderstwa generała Izaaka 51 630?

Serce mi zamarło, a od środka zalała mnie fala zimna. Nie wiedziałam nawet, że Izaak nie żyje. Tym bardziej ja go nie zabiłam. Mimo tego, co mi zrobił, nigdy nie pomyślałabym nad jego zabójstwem.
- Izaak nie żyje? - zapytałam przerażona.
- Przyznajesz się do morderstwa czy nie? - spytał ponownie, nie odpowiadając mi.
- Nie. Nie zabiłam go. Jestem niewinna.

Uniosłam się, a on wstał, otworzył drzwi i kazał mnie wyprowadzić. Kolejny raz moje serce podskoczyło do gardła. Mężczyźni znów zaczęli ciągnąć mnie po korytarzu nie wiadomo gdzie. Zdjęli kajdanki, po czym zamknęli w małym pomieszczeniu z małą ilością światła. Byłam przerażona. Zaczęłam walić rękami w metalowe drzwi. Krzyczałam najgłośniej, jak potrafiłam, by ktoś mnie wypuścił. Oczywiście bez skutku. W pomieszczeniu stało tylko krzesło. Nie było zegara, przez co nie wiedziałam, ile czasu tam spędziłam. Nie było też okna, więc nie wiedziałam, czy jest noc, czy dzień. Cały ten czas dłużył się w nieskończoność.

~*~°~*~°~*~°~*~°~*~°~*~°~*~°~*~
Po długim czekaniu ktoś otworzył żelazne drzwi z piskiem. Zerwałam się z krzesła, gdy do pomieszczenia wkroczyło dwóch mężczyzn, którzy ponownie bez słów zakuli mnie w kajdanki i wyprowadzili stamtąd. Nie broniłam się. Chciałam współpracować, by ten koszmar skończył się jak najwcześniej. Światło panujące na korytarzu oślepiło mnie tak, że niemal kolana ugięły mi się, a oczy zaczęły łzawić. Prawdopodobnie byłam tam całą noc. Byłam wyczerpana. Nie spałam. Nie piłam. Nie jadłam. Prowadzili mnie jak śmiecia przez korytarz w głąb budynku.

Zatrzymali się przy dużych drewnianych drzwiach i otworzyli je. Moim oczom ukazała się wielka sala sądową. Serce niemal zastygło mi ze strachu. Przy wielkim biurku siedziało kilku sędziów, którzy wyglądali na zmęczonych już tym życiem. Po lewej stronie sali stało biurko, przy którym siedział mężczyzna z którym „rozmawiałam” wczoraj. Ustawili mnie na samym środku i rozpięli kajdanki, po czym stanęli kilka metrów dalej.
- Eulalia 38521? - zapytał, przebierając palcami wśród zbioru różnych kart i kartek.
- Tak - potwierdziłam, dygocząc ze strachu.
- Zostałaś oskarżona o zabójstwo generała Izaaka 51 630. Przyznajesz się do dokonanej zbrodni? - zapytał smętnie, jakby mówił to tysięczny raz.
- Nie. Jestem niewinna. - powiedziałam stanowczo.
- Panie 90 721, proszę zabrać głos. - Wskazał na starszego mężczyznę po lewej. On wstał i biorąc olbrzymi oddech, zaczął.
- Znałaś generała Izaaka 51 630? - zapytał.
- Tak, znałam - Przyznałam, nadal dygocząc.
- I nadal podtrzymujesz to, że nie zginął z twojej ręki?

Chyba oni sami próbowali mi wcisnąć do głowy, że jestem winna, a te ciągle pytania zadawali dla pewności, czy aby nie zmieniłam zdania.
- Tak - powiedziałam, wypuszczając powietrze.
- To jak wytłumaczysz to, że kula, która zabiła generała, miała zapisany w sobie twój rodzinny kod?

Moje serce niemal nie eksplodowało. Przez dłuższy czas nie mogłam z siebie nic wydusić. Moje myśli były puste. Nie wiedziałam, jak to mogło się stać. Nie zabiłabym Izaaka.
- Ciało generała znaleziono w lesie kilka kilometrów od pobliskiej wioski, w której ze zdobytych przez nas informacji wynika, że ukrywałaś się przez kilka tygodni.

Zmrużyłam oczy, łącząc fakty, które wydawały mi się dość dziwne prawdziwe i prawdopodobne. Nagle niemal nie zemdlałam, gdy skleiłam to wszystko ze sobą. Izaak mnie napadł. Izaak zabił Wiktorię, Izaak był nożownikiem.
- Generał Izaak chciał mnie zabić! - niemal krzyknęłam, a wszyscy patrzyli na mnie z wielkim zdziwieniem. - Generał Izaak zabił najpierw moją przyjaciółkę, jako zamaskowany nożownik. Chciał zabić też mnie, ale obroniłam się w ten sposób. Nie wiedziałam, że to on. Miał zakrytą twarz.

Niemal popłakałam się, mówiąc to wszystko. Twarze wszystkich dookoła podniosły się znad papierów. Rozejrzeli się po sobie nerwowo.
- Czyli przyznajesz się do zabójstwa generała, tak? - zapytał po dłuższej chwili sędzia.
- Tak, ale to było w obronie własnej. Nie wiedziałam, że to on. Gdybym nie zareagowała, to on zabiłby mnie - tłumaczyłam się, niemal płacząc.
- A kto to udowodni? - zapytał sędzia niemal pogardliwie.

Nie odpowiedziałam. Spojrzałam tylko w podłogę, wiedząc, że nie ma już dla mnie ratunku. Prawo było niesprawiedliwe. Wiedziałam o tym. Zwykły obywatel nie ma szans wobec prawa dzisiejszych czasów.
- Za zabójstwo generała Izaaka 51 630 i składanie fałszywych zeznań zostajesz skazana na 15 lat pozbawienia wolności. Koniec rozprawy.

Uderzył młotkiem w drewnianą podstawkę. Ten dźwięk odbił się echem w moim mózgu z niewiarygodnym bólem i utrzymywał się niemal w nieskończoność.
- Nie, to niesprawiedliwe! - krzyknęłam przerażona wizją tylu lat spędzonych w więzieniu.
- Proszę wyprowadzić winną z sali - Rozkazał, a policjanci znów ograniczyli mi ruchu.

Krzyczałam i broniłam się z przerażenia. Mimo wszystko wyprowadzili mnie z sali. Płakałam, gdy byłam ciągnięta przez korytarz.
Przedzierali się przez setki zabezpieczeń i drzwi.
Droga ta prowadzić miała do mojego piekła. Wszystko działo się tak szybko, a im dalej szliśmy, pomieszczenia były coraz bardziej brudne i zniszczone. Zatrzymał się przy jednych z wielu identycznych drzwi o numerze 133. Na koniec mężczyźni wcisnęli mi do rąk starte ubrań o bardzo jaskrawym kolorze i otworzywszy szerokie, metalowe drzwi wepchnęli do środka. W pokoju na łóżkach piętrowych siedziały 4 dziewczyny. Wszystkie ubrane tak samo. Blade, chude i łyse. Wyraz ich twarzy nic nie mówił. Był pusty. Ich wzrok natychmiast wbił się w moją osobę, przeszywając na wylot, powodując ból.
- Witaj w piekle - powiedziała, przerywając ciszę, jedna z nich, siedząca na samym końcu.

E38521Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz