- Mogę pożyczyć twoje czarne legginsy?- zapytałam po kolacji i kąpieli Wiktorię.
- Jasne, bierz, co chcesz, ale po co ci?Zeskoczyła z łóżka i zaczęła szukać ich w szafie.
- No idę na tę rozmowę z 51 630. Nie chcę wyglądać jak sierota.Podała mi mała, czarną kosteczkę. Bez krępacji zdjęłam spodnie wojskowe przy chłopakach i założyłam legginsy.
Do tego jedną z czarnych bokserek i trochę rozjechane już trampki, w których tu przyszłam, bo i tak wyglądały lepiej niż te podarowane tutaj. Gdy miałam skręcona kostkę, nosiłam tylko trampki. Nie były jakieś bardzo wytrzymałe i w sumie nie wiem, dlaczego szybko rozkleiły mi się. Czarne włosy rozpuściłam i trochę uczesałam.
- Nie szykuj się jak na randkę.- Roześmiał się Alojzy. - On jest od ciebie sporo starszy.Ten żart nie był zabawny.
- Nie liczę na nic - powiedziałam surowo, zaciskając zęby. - Nie mówcie nikomu, gdzie poszłam ok? Generał nie chciał zbędnych plotek - mruknęłam, wychodząc.
Gdy wychodziłam z pokoju, ogarniał mnie dreszcz i niepewność czy dobrze robię, że idę tam. W sumie, dlaczego nie. Nie ma się czego bać, po prostu nie wiedziałam, czego się spodziewać i gdybym nie poszła, na pewno by wypytywał mnie, dlaczego. Powoli weszłam do opustoszałego korytarza F. Odliczałam numery pokoi. Z zewnątrz wyglądały tak samo, jak nasze. 40,41,42,43. Zatrzymałam się i delikatnie zapukałam w metalowe drzwi. Nie wiedziałam, czy dobrze robię. Rozejrzałam się za jakimś dzwonkiem, ale nic nie było. Zapadła chwila ciszy. Drzwi z delikatnym szelestem wsunęły się w ścianę, tak jak te od naszego pokoju. Stał w nich generał 51 630. Uśmiechnął się delikatnie. Nie był ubrany tak jak zawsze na treningach. Miał na sobie ciemne dżinsy i bordową koszulkę z dekoltem w serek.
- Wejdź. - Pokazał ręką, odsuwając się w bok.Powoli weszłam do środka. Jego pokój był znacznie większy od naszego. Bez okien jak każdy. Po prawej stronie stało wielkie łóżko pościelone czerwono-białą pościelą, przy nim stolik nocny z piękną lampką ze strojnym białym abażurem. Po prawej stronie stały trzy fotele i mniejszy stolik kawowy. Na lewej ścianie pomalowanej na biało wyświetlały się różne obrazy z rzutnika umieszczonego nad łóżkiem. Na tej samej ścianie znajdowały się drewniane drzwi. Całość podłogi wyłożona była szarą wykładziną.
- Usiądź. - Wskazał na fotel, przerywając moją analizę wystroju.Usiadłam na pierwszym z brzegu.
- Chcesz coś do picia? Kawy, herbaty, wody...?-
- Nie dziękuję - przerwałam wyliczanie. - O co chodzi? - zapytałam prosto z mostu, a on usiadł w fotelu naprzeciwko mnie.
- Nie denerwuj się. - Uśmiechnął się delikatnie. Przeszły mnie ciarki i jeszcze bardziej się spięłam. - Po prostu widzę, że coś cię trapi.
- Nie trapi - powiedziałam szybko oburzona.
- Nie kłam. Nie masz motywacji do ćwiczeń, do życia - wyliczał, a ja zdałam sobie sprawę, że przy obiedzie sama wywróżyłam sobie powód, dla którego tu jestem.
- Po co żyć? - Wzruszyłam ramionami.
- Po co tu przyszłaś, skoro nie chcesz przeżyć? Uczymy się tego, by żyć.Gestykulował.
- Jestem tu, bo muszę. - Przełknęłam ślinę.
- Dlaczego musisz? - wypytywał zdziwiony.
- Bez jaj. - Wstałam z fotela oburzona. - Dobrze pan wie, że jak się ktoś nie wstawi, płaci karę. Miałam wybór. Przyjść tu i zginąć na wojnie lub całą rodziną umrzeć z głodu! - krzyczałam.
- Usiądź, proszę. - Przyłożył palec do ust na znak, że mam być ciszej i spokojnie wskazał na fotel. - Czuję, że coś więcej za tym stoi - dodał, gdy wykonałam z niechceniem jego rozkaz.
- Nieważne. To nie Pana sprawa - westchnęłam, nie chcąc się nikomu zwierzać.
- Mi możesz wszystko powiedzieć.Milczałam dłuższą chwilę. Nie rozumiałam, na jakiej podstawie akurat on jest godny słuchać o moich problemach i dlaczego w ogóle chce o nich słuchać i pomóc mi. Przecież byłam tylko uczennicą.
- To ja zacznę.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Co chciał mi powiedzieć i w jakim celu?
- Uczyłem się jako lekarz. Chciałem pomagać ludziom. Mój tata był generałem w wojsku. Kazał chodzić mi na treningi, szkolenia, do wojska. Pozwalał studiować medycynę o ile to nie będzie konkurować z wojskiem. Z czasem zaczęło. Musiałem porzucić studia na rzecz wojska. To nie były moje marzenia, tylko mojego taty. Też jestem tu nieszczęśliwy tak jak ty. Prawda?Pokiwałam głową na tak, rozumiejąc to, że jest w podobnej sytuacji do mojej. Jego oczy były przepełnione szczerością i byłam pewna, że to, co mówi to czysta prawda. Był taki sam jak ja. Czułam, że skoro tak jest, to mogę się przed nim otworzyć, że on mnie zrozumie. Zaczęłam wszystko opowiadać i nie wiem, dlaczego w jego obecności nie przychodziło mi to z trudem i nie krępowałam się niczego. On słuchał. Jego błękitne oczy słuchały. Miał przejętą minę. Miałam wrażenie, że mogę mu powiedzieć wszystko, a on zrozumie.
- ... Wie Pan... - kończyłam swoją opowieść, gdy przerwał mi.
- Nie mów mi „Pan", tutaj, w tym pokoju. - Zdziwiłam się jego prośbą. - Nie jestem aż tak bardzo starszy od ciebie. - Uśmiechnął się.
- Ile masz lat? - zapytałam, tak z ciekawości z delikatnym uśmiechem, czując się bardzo swobodnie.
- Zgaduj. - I ten szarmancki uśmiech.
- Już kiedyś zgadywałam. 30 to pudło. 29? - rzuciłam liczbami na oko, przyglądając mu się dokładnie.
- Nie. - Zachichotał. - 24.Zrobiło mi się trochę głupio, że dodałam mu aż tyle lat.
- Ja 18 za kilka tygodni. - dodałam na rozluźnienie. Uniósł kącik ust.
- Wiem. Mam twoje dokumenty.Poruszył brwiami, a ja pokiwałam głową, bo było to bardzo możliwe. - Bardzo podoba mi się twoje imię - powiedział, opierając głowę o ręce położone łokciami na stoliku kawowym.
Czułam, jak rumienię się na twarzy. Robiło mi się gorąco. Założyłam kosmyk włosów za ucho. Czułam się, jakby mnie podrywał, choć nie byłam pewna, jakie to uczucie. Nigdy nikt nie zabiegał o moje względy, a to, że mógł to robić generał, próbowałam uznać za niemożliwe i niedorzeczne.
- Dzięki. A ty jak masz na imię? - Buzia sama mi się uśmiechała.
- E tam... tak brzydko. - Machnął ręką.
- Na pewno nie. Mów.- Rozluźniłam się.
- Nie będziesz się śmiać? - zapytał z pytającą miną.
- Nie. Obiecuję. - Podniosłam dwa palce na znak przysięgi.
- Izaak.Przeszły mnie ciarki. Jego imię bardzo mi się podobało.
- Ładnie. - Tylko tyle dałam radę z siebie wydusić.
- Ale pamiętaj. To, co zdarzy się w tym pokoju, to co usłyszą te ściany, zostaje tutaj. - Mówiąc to, miał poważną minę jak ani razu podczas naszego wieczornego spotkania.
- Nic nie powiem nikomu - obiecałam.- Chyba już późno.Wstałam.
- Odprowadzę cię. Jest już po ciszy nocnej. Nie chcę, byś miała kłopoty.Wstał i otworzył drzwi. Wyszliśmy na korytarz. Było tam ciemno i cicho.
- Pamiętaj. Zawsze jak będziesz miała jakiś problem, moje drzwi stoją dla ciebie otworem. Zrozum też to, że na treningach jestem takim chujem, ale po prostu trzeba.Objął mnie ramieniem, gdy wracaliśmy. Dostałam gęsiej skórki. Serce zaczęło bić mi szybciej.
- Rozumiem.Odprowadził mnie pod same drzwi. Ładnie podziękowałam za to wszystko. Otworzyłam je, dopiero gdy odszedł kawałek, by moi współlokatorzy nie widzieli, że mnie odprowadza. Trudniej byłoby to wytłumaczyć. Po wejściu do środka runęło na mnie tysiąc pytań.
- Mówił, że wyglądam na przybitą, pytał dlaczego. Mówił, że jak mam jakiś problem, to zna dobrego psychologa - tłumaczyłam, się pół kłamiąc.
- Tylko tyle? - dziwiła się Wiktoria.
- A co byś chciała? - Wzdrygnęłam ramionami.
- Jakiegoś love story - zaśmiała się głośno.
- Wiktoria! - krzyknęłam oburzona. - To nie jest jakiś serial, to wojsko. Nie uśmiecha mi się biegać za jakimiś starymi generałami. - Machałam rękami, kładąc się do łóżka.
- Może starymi, ale przystojnymi.- wymruczała.
- Idź lepiej spać Wika - powiedział, Adrian sam czując, że to, co mówi to szaleństwo.Ja leżałam tak jeszcze chwilę w ciszy oszołomiona tym wszystkim i napawająca się tym szaleństwem. Chyba po raz pierwszy od przebywania tutaj byłam szczęśliwa. Naprawdę cudownie mi się z nim rozmawiało. Tylko on potrafi mnie zrozumieć.
CZYTASZ
E38521
Science FictionEulalia ma dopiero 17 lat, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami. Żyje w świecie wiecznej wojny, ubóstwa i bezprawia. W bardzo nietypowy sposób postanawia chronić swoją rodzinę; nie mając pewności czy jej samej uda się przetrwać. ✨#1 w Scie...