Znów położyłam się na plecach i wzięłam głęboki oddech. Generał trzymał mnie za rękę. Kątem oka widziałam, jak kobieta zabiera się do nastawienia mi nogi. Zrobiło mi się gorąco. Szybko odwróciłam wzrok i w tym momencie poczułam przeszywający moją nogę ból, promieniujący w górę. Krzyknęłam z bólu, zaciskając powieki i dłoń tak mocno, jak tylko potrafiłam. Ból delikatnie ustępował, ale nadal czułam, jak pulsuje mi kostka. Podniosłam się i otworzyłam oczy. Wyleciały z nich trzy niekontrolowane łzy.
- Nie rycz. - Generał uśmiechnął się, ścierając jedną z mojego policzka. - Dopiero teraz poczułem, jaką masz siłę. - Pomachał uwolnioną spod mojego uścisku ręką.
- Usztywnimy ją i będzie po krzyku. - Machnęła ręką higienistka. - Muszę iść po sprzęt. Zaczekajcie. - Uśmiechnęła się i wyszła.
- Bardzo boli? - zapytał zza mojego ramienia.
- Nie - mruknęłam, kłamiąc, bo bolało jak cholera.
- Będziesz mieć dzisiaj częściowo wolne.Odwróciłam się w jego stronę.
- Czyli? - zapytałam z nadzieją w głosie na lżejszy dzień.
- Ćwiczysz tylko mięśnie rąk. Te twoje witki. - Uniósł mi jedną rękę, która poszła za nim bezwładnie i opadła, gdy puścił. Uśmiechnęłam się sarkastycznie. Mimo to cieszyłam się, chociaż na taką ulgę i że nie muszę biegać.Po dłuższej chwili kobieta wróciła ze stosem różnych przyrządów. Zaczęła coś grzebać przy mojej nodze. Usztywniła ją, wsadzając w taki jakby kołnierz.
- Jak najmniej używaj tę nogę. Jak będzie cię bardzo bolało, weź tabletkę.Podała mi małą, przezroczystą, szklaną fiolkę, w której znajdowało się mnóstwo maleńkich, białych pigułek. Na fiolce była też etykietka, na której napisana była tylko nazwa leku. „Panicelityolina". Język można sobie połamać.
- Za 8-10 dni przyjdź do mnie znowu.- Uśmiechnęła się, podając mi dwie kule.
Zeskoczyłam na jedną nogę z łóżka i wzięłam je, kierując się o nich do wyjścia.
- Dziękuję. Do widzenia - powiedziałam, szybko wychodząc.Kierowałam się w stronę mojego pokoju. Generał został z tyłu. Nie chciałam, by mnie odprowadzał. Mimo skręconej nogi, szybko się poruszałam. W pokoju siedziała cała moja ekipa.
- Złamana? - Zapytała Wiktoria, gdy ledwo weszła do pokoju.
- Skręcona - westchnęłam, siadając na swoim łóżku.
- Boli? - zapytał, siedząc obok mnie Adrian.
- Mniej.Założyłam ręce na głowę. Ding dong. Rozległ się dźwięk poprzedzający komunikat przez radiowęzeł.
- Grupa E do siłowni. Macie sekundę. - wymamrotał znajomy głos generała.
- Idziesz? - zapytał Alojzy.
- Muszę - mruknęłam.
- Serio, nie odpuścił ci?- zdziwił się tak mocno, że aż wstał.
- Nie odpuścił. Mam dziś robić same ćwiczenia siłowe.W czwórkę wyszliśmy z pokoju i w dość szybkim tempie dotarliśmy do siłowni. Nie chciałam znów się spóźnić. Na środku stał generał w dość dużym rozkroku z założonymi na piersi rękami.
- Mieliście trochę luzu. Teraz do pracy. Ćwiczymy. - Klasnął tak głośno w dłonie, że aż, mimo skręconej kostki, podskoczyłam. Wszyscy, niemal biegnąc, podchodzili do swoich ulubionych sprzętów do ćwiczeń.
Ja stałam sama na środku i czekałam, w sumie nie wiem na co.
- Do ciężarów. - Wskazał ręką jedną z maszyn, widząc to, że nie wiem co mam robić. Nie był już taki miły jak przed kilkunastoma minutami. Podskoczyłam do sprzętu, odłożyłam kulę na bok i, siadając przy maszynie, zaczęłam ćwiczyć. Po dłuższym czasie tego samego ćwiczenia bolały mnie całe ramiona. Trzęsłam się i niemal, wraz z podnoszeniem kolejnego ciężaru, wyciskałam z oczu łzy. Widząc to, kazał zmienić mi ćwiczenie. Robiłam brzuszki. To było jeszcze gorsze. Mdliło mnie i kręciło się w głowie. Potem znów ciężary, brzuszki, ciężary, brzuszki, ciężary i znów brzuszki.Po długim czasie męki i katorgi zabrzmiał komunikat. Pora obiadowa. Ze zmęczenia nie chciało mi się nawet jeść. Po drodze do stołówki poszłam jeszcze do łazienki. Zamknęłam się w kabinie i zwymiotowałam. Byłam taka zmęczona. Czułam się okropnie. Przemyłam twarz wodą i, chcąc nie chcąc, poszłam do stołówki, tam, gdzie reszta. Wika czekała już na mnie z moją porcją ziemniaków, jakiejś sałaty i ryby. Gdyby to nie była duża porcja, czułabym się jak w domu. Brakowało mi ryby, przyrządzanej przez moją mamę.
- Gdzie byłaś? - zapytała troskliwie.
- W łazience.Zrobiłam ręką znak krzyża. Pytania ucichły. W poszanowaniu do mojej wiary starali się nie przeszkadzać mi w modlitwie. Po tym zwymiotowaniu poczułam się lepiej, więc zjadłam wszystko.
- A na zmywak idzie... Gustaw 55 321 i Jan 99 086.Cieszyłam się, że nie ja. Nie miałam na to dzisiaj najmniejszej ochoty i siły. Na nic nie miałam ochoty. Kazali wrócić nam na siłownie, rzygałam już tą siłownią.
- Od dzisiaj po treningach będziemy uczyć się różnych sztuk walki. Ktoś coś kiedyś trenował? - Wiktoria podniosła szybko rękę.
- Karate. -Trener zaśmiał się sarkastycznie.
- To nie jest sztuka walki. To żenada. Będziemy uczyć się MMA, kick-boxingu, boxu.Już jestem skończona. Nie umiem się bić. Gdy byłam mała, zawsze przybiegałam do domu z podbitym okiem, bo nie umiałam się obronić ani oddać oprawcy.
Trener wyciągnął z kieszeni mały sześcian, który przyczepił do ściany na silikonowe przyssawki.
CZYTASZ
E38521
Ficção CientíficaEulalia ma dopiero 17 lat, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami. Żyje w świecie wiecznej wojny, ubóstwa i bezprawia. W bardzo nietypowy sposób postanawia chronić swoją rodzinę; nie mając pewności czy jej samej uda się przetrwać. ✨#1 w Scie...