XXXIX

1.6K 106 3
                                    

Zaczęłam otwierać oczy. Dookoła było bardzo cicho. Niemal słyszałam swój oddech. Wszystko mnie bolało. Prawie nie mogłam się ruszać. Zaczęłam szerzej otwierać oczy i się rozglądać. Byłam w jakimś pomieszczeniu. W jakimś pokoju. Ściany były białe, a meble z ciemnego drewna przypominające antyki. Leżałam na łóżku otoczona śnieżno białą kołdrą. Przede mną stała również drewniana szafa, a na niej na wieszaku wisiał mój mundur.

Co się dzieje? Gdzie jestem?

Bardzo bolała mnie głowa. Po mojej prawej stronie na ścianie znajdowało się okno. Usiłowałam odrobinę się podnieść, by przez nie wyjrzeć. Poświęcając wygodną pozycję, uniosłam się na łokciach. Poczułam silne ukłucie w okolicach kręgosłupa. Syknęłam z bólu, ale mimo to uniosłam się jeszcze odrobinę wyżej. Wyjrzałam przez okno. Widziałam tylko jakąś drogę, a wzdłuż niej domy. Nadal nie wiedziałam, gdzie jestem. Gwałtownie opuściłam swoje obolałe ciało z powrotem na łóżko. Na stoliku metr od łóżka leżał mój karabin. Chciałam go mieć przy sobie w razie ataku nieprzyjaciela. W końcu nie wiedziałam, gdzie jestem i co tu robię. Zsunęłam z siebie ciepłą kołdrę i dopiero teraz zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie i bokserce. Powoli usiadłam, spotykając się przy tym z wielkim bólem kręgosłupa i głowy. Wstałam nie do końca wyprostowana. Każdy ruch sprawiał mi ogromny ból. Krok po kroku doszłam do stołu. Szybko oparłam się na nim lewą ręką, a prawą chwyciłam karabin.

Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Gwałtownie odwróciłam się, co nie było najlepszym pomysłem, ponieważ tak bardzo mnie to zabolało, że aż bezbronna upadłam na podłogę. Szybko podniosłam głowę. Przez drzwi do pokoju weszła blond dziewczyna. Włosy miałam bardzo jasne i długie, zaplecione w gruby warkocz. Ubrana była w niebieską sukienkę w drobne jasnobłękitne kwiatki. Wycelowałam w nią, na co uniosła delikatnie ręce do góry. Była bardzo przestraszona, ale o to przecież mi chodziło.
- Nie podchodź - powiedziałam, nadal leżąc na podłodze.

Jej reakcja była nie taka, jakiej się spodziewałam. Machnęła tylko ręką i zaczęła się śmiać.
- Spokojnie. Niezaładowany. - Podeszła do mnie szybko, wyciągnęła mi go z rąk i położyła z powrotem na stół. Poddałam się. - Chodź. Pomogę ci wstać.

Objęła mnie ramieniem, a ja zawiesiłam się na jej szyi. Wolnym krokiem pomogła mi dojść do łóżka. Znów położyłam się na dość wygodnym łóżku, a ona szczelnie przykryła mnie. Wysunęła spod stołu jedno z drewnianych krzeseł i usiadła obok mnie przy łóżku.
- Dawno wstałaś? - spytała spokojnie, pełna zainteresowania.
- Nie... Niedawno. - Byłam trochę przestraszona tą całą sytuacją. - Gdzie jestem? - zapytałam, przecierając dłonią przedramię.
- To wioska w lesie. Nie masz się, o co martwić. - Uśmiechała się.

Jak mam się nie martwić? Nie wiem, gdzie jestem i jak tu się znalazłam.
- Jak się tu znalazłam? - zapytałam, patrząc, jak wzdycha.
- Mój tata poszedł do lasu i znalazł cię nieprzytomną. Miałaś mundur przyjaznej nam armii, więc postanowił ci pomóc. Zabrał cię do naszego domu i opiekowaliśmy się tobą. Nie budziłaś się przez dwa dni - opowiadała, a ja próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek. Pustka w głowie.
- Dwa dni? - zapytałam, chcąc się upewnić.
- Tak. Wezwaliśmy lekarza. Powiedział, że nic ci nie jest i że powinnaś się niedługo wybudzić, więc siedziałam przy tobie dzień i noc, a obudziłaś się akurat, gdy wyszłam do ogrodu. Zabawne prawda? - Uśmiech nie schodził jej z ust, a ja czułam się naprawdę zakłopotana.- Jezu! Gdzie moje maniery. - Podała mi rękę. - Luiza - przedstawiła się, a ja powoli uścisnęłam jej dłoń.
- Eulalia - przedstawiłam się niepewnie.
- Nie bój się. Nie zrobimy ci krzywdy. - Znów zaśmiała się. - Przyniosę ci herbaty - powiedziała, energicznie wstając.

Wróciła bardzo szybko z niebieskim kubkiem gorącego napoju. Postawiła go na stole.
- Niedługo będzie obiad. Jesteś głodna? - zapytała, siadając znów na krześle.

E38521Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz