LVIII

1.3K 77 13
                                    

Samotnie wałęsałam się pomiędzy wysokimi budynkami i po słabo oświetlonych ulicach nieznajomej mi okolicy. Kompletnie nie wiedziałam, co mam robić, jak stąd wyjść i jak wrócić do domu. Czułam, że ta cała sytuacja robi się jeszcze gorsza niż siedzenie w pierdlu. Przy natknięciu się na uliczną fontannę, umyłam ręce całe brudne od mułu, błota i śmierdzącej  wody z kanałów. Mimo że woda była zimna, umyłam je dokładnie również pod paznokciami. Twarz też umyłam. Czułam ten wielki strup znajdujący się na miejscu wcześniejszej rany. Właśnie przez to rzadko kiedy zerkałam w lustro. Z tym wielkim, krwiście bordowym czymś na twarzy czułam się źle i o ile nigdy nie przywiązywałam wielkiej wagi do wyglądu, to tracąc włosy, sporo wagi i paskudząc twarz, czułam się okropna i ohydna. Współczułam ludziom, którzy, mijając mnie tej nocy na ulicy, odwracali się i robili wielkie oczy. W tym „idealnym” świecie na co dzień nie da się spotkać takiego dziwaka. Czułam się jak bezdomna tułająca się z miejsca na miejsce. Chwilę później dotarło do mnie, że przecież czułam się tak, ponieważ byłam bezdomna. Nie miałam nic. Nie miałam domu, nie miałam za co żyć, nie miałam czego jeść. Byłam obdarta z godności i chęci do życia. Wiedziałam jednak, że nie mogłam zostać tam na długo. Wkrótce strażnicy zorientowaliby się, których więźniarek brakuje i rozpoczęłyby się poszukiwania, a kara za to wszystko okazałaby się niewyobrażalnie surowa.

Układając w głowie plan dalszej podróży, przemierzałam kolejne ulice. Z czasem robiło się coraz jaśniej, a ja wiedziałam tylko, że muszę dowiedzieć się, co to za miasto i z jakiego miejsca odjeżdża stąd jakakolwiek kolej. Nie widziałam żadnych znaków, które mogłyby mi w tym pomóc, a ilość spotkanych ludzi na ulicy (mimo bycia w wielkim mieście) mogłam policzyć na palcach jednej ręki. Mimo to wątpiłam w to, że byłabym na tyle odważna, by zapytać o drogę. Czułam się strasznie i miałam wrażenie, że wszystkie te ulice są takie same, że cały czas chodzę tylko po tej jednej. Niszczyło mnie to. Nie dawałam rady odnaleźć się i było mi z tym wszystkim bardzo źle. Nie miałam siły ani chęci oddychać. Nabieranie powietrza sprawiało mi ból. Zaczęłam myśleć o tym, czy to aby nie jest koniec, kres samej mnie, koniec mojej świadomości. Nie miałam siły już nawet płakać, szlochać czy użalać się nad sobą.

Stanęłam przy jednej z ulicznych latarnii i, chwytając za jej smukły kształt, osunęłam się na kolana. Nabrałam powietrza i ze zlepionych kawałków i strzępków sił wydałam z siebie niewiarygodnie długi i głośny krzyk. Wychodząc ze mnie, sprawiał, że z każdą sekundą czułam się coraz lżejsza. Jednak gdy przestałam, ból i ciężar znów powróciły; ze zdwojoną siłą. Oparłam głowę o metalowy słup i przez chwilę próbowałam wsłuchać się w ciszę, niwelując niepotrzebne dźwięki, mając nadzieję, że może to jakoś pomoże mi podnieść się i pójść dalej. Nagle jednak przez wytworzoną przeze mnie sztuczną ciszę przedarł się głos.

– Przepraszam... – Omal nie umarłam ze strachu, słysząc to słowo. Nie sądziłam, że ktoś jeszcze nocą chodził po tych ulicach oprócz mnie. Odwróciłam wzrok delikatnie w jej stronę. To nie był byle kto. Wysoka kobieta o przepięknej sylwetce i urodzie. Ubrana była w prostą, dopasowaną, czerwoną sukienkę, czarną, skórzaną kurtkę i czarne, wysokie sandały na obcasie. Włosy jej były bardzo długie, w kolorze przechodzącym z ciemnego brązu w bardzo jasny blond, a ujęte zostały w liczne lekkie, gustowne loczki i fale. Była bardzo ładna. Jej twarz mimo wyraźnych rys pokryta była dużą ilością makijażu w okolicach oczu, a na ustach znajdowała się krwistoczerwona szminka. – ...coś się stało? Mogę ci w czymś pomóc? – zapytała po dłuższym moim i jej milczeniu swoim jedwabistym głosem z wyraźnym tutejszym akcentem. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, o ile w ogóle miałam coś odpowiedzieć. Wstałam i otrzepałam kolana z piachu.

– Nie. Wszystko dobrze – powiedziałam, odwracając się i udając się w przeciwnym kierunku. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam za sobą stukot jej obcasów, który sugerował, że idzie za mną. Mimo to nie odwracałam się.

E38521Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz