Ze strachem patrzyłam na to, jak Urszula przygotowuje różne fikuśne przedmioty. Większość z nich wyglądała naprawdę strasznie, co jeszcze bardziej wzmagało mój niepokój. Oczywiście, w więziennej klinice nie stosowali znieczulenia. Było to po prostu zbyt drogie. Chciałam mieć wtedy przy sobie kogoś bliskiego. Kogoś, kto będzie mnie uspokajał, pocieszał i trzymał za rękę. Było to jednak niemożliwe. Przepoconą ze strachu ręką trzymałam się zimnej, metalowej krawędzi stołu zabiegowego. Nadal byłam w szarym, zakrwawionym ręczniku. Kątem oka widziałam, jak zbliża mały ostry metalowy przedmiot do mojej twarzy tuż pod lewym okiem. Wzięłam głęboki oddech, po czym poczułam zimno igły na mojej rozpalonej z bólu ranie. Ukłucie było bardzo bolesne. Przekłuta skóra zaczęła piec jeszcze bardziej i szczypać. Nie mogłam powstrzymać łez. Spływały po moich nie drgających policzkach. Nie krzyczałam, mimo że bardzo bolało. Czasami tylko syczałam, zaciskając zęby. Starałam się nie ruszać żadnym mięśniem twarzy, by nie utrudniać pracy młodej pielęgniarce, a jednocześnie nie pogarszać swojej sytuacji. Nie ułatwiało mi tego liczenie przez nią zrobionych już szwów. Jednocześnie bardzo chciałam wiedzieć ile jeszcze przede mną, ale bałam się zapytać. Zaczęłam poważnie martwić się przy liczbie 5. Nie kończyła. Każda kolejna cyfra była przepełniona moim strachem, obawami i bólem.
6
7
8
9
10
Z trudem wytrzymywałam już te męki. Czułam i niemal słyszałam, jak igła przeszywa mają cienką skórę. Przesuwające się nici chirurgiczne bardzo piekły. Miałam ochotę krzyknąć do niej by przestała, że już nie chcę. Chciałabym, by wszystko się skończyło. Wiedziałam jednak, że to dla mojego dobra i że bez tego wykrwawię się na śmierć lub umrę z powodu jakiejś infekcji.
11
12
13
- Koniec - powiedziała, a ja poczułam, jak cała się rozluźniam i oddycham z ulgą.
- Dzięki Bogu - powiedziałam do siebie półszeptem.Otworzyłam oczy, co w wykonaniu lewego oka stanowiło wielki wyczyn. Bardzo mnie bolało, a powieka była ciężka i opuchnięta. Oślepiło mnie bardzo jasne światło lampy wiszącej nade mną. Z lewego oka wylało się kilka łez poprzedzonych bólem i pieczeniem.
- Zdezynfekuję Ci to teraz - uprzedziła, chcąc przyłożyć mi biały wacik do twarzy.- Może trochę za szczypać - dodała szybko, po czym przyłożyłam mi wilgotną małą kuleczkę.Okropnie to zabolało. Szczypanie i pieczenie objęło obszar całej mojej twarzy. Ogniskiem były oczywiście szyte rany. Krzyknęłam głośno, ponieważ nie spodziewałam się tak wielkiej męki. Łzy popłynęły mi strumieniami z oczu. Czułam, jak spływają po szyi w dół na kozetkę. Delikatnie i dokładnie jeździła miękką i wilgotną od środka dezynfekującego powłoką. Zatkałam sobie buzię, by nie krzyczeć tak głośno i tak przeraźliwie. Zaczęłam krzyczeć w duchu, ale mimo to stłumiony dźwięk wydobywał się przez dłoń. Po wykonaniu ów czynności szybkim ruchem przyłożyła mi kostkę lodu do rany. Sprawiło mi to ogromną ulgę. Nie czułam mocnego bólu, tylko chłodny, zimny i mokry dotyk zamrożonej wody. Dotknęłam jej palcem i zamykając oczy, gładziłam rozgrzane bólem rany. Pod wpływem temperatury mojego ciała szybko topiła się, a jej resztki spływały po mojej twarzy, szyi, jak i wpływały do oczodołów. Gdy nic już z niej nie zostało, Urszula suchą ściereczką i delikatnie obtarła mi buzię, Ból powrócił po kilku minutach, ale nie był już tak bardzo dokuczliwy, jak wcześniej.
- Nasmaruję Ci to jeszcze antybiotykiem i zabezpieczę - powiedziała, a ja znów spięłam się.
- Błagam Cię, powiedz, że to nie będzie boleć - powiedziałam załamującym się głosem.Nie widziałam jej. Słyszałam tylko, jak stuka czymś o metalowe tace.
- Nie, nie, nie będzie. - Znów pojawiła się przed moimi oczami. - Obiecuję. - Uśmiechnęła się, zbliżając do mojego policzka drewniany patyczek cały w żółtej lepkiej mazi.Nie bolało ani nie szczypało, nie piekło. Nałożyła mi obfitą warstwę żelu, który swoją drogą miał okropny, cierpki zapach. Na koniec przykleiła mi w to miejsce długą, wąską, białą tasiemkę z plastra. Sięgał on niemal od kącika lewego oka po wzgórek nosa. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie jest to mała rana w bardzo ukrwionym miejscu.
- Masz szczęście, że nie masz uszkodzonego oka. Było bardzo blisko - powiedziała, oglądając mnie z daleka.Uśmiechnęłam się tylko krzywo. Szczęście w nieszczęściu niebezpieczeństwo miało mnie na każdym kroku i niemal w każdej sekundzie mojego życia. Tyle raz otarłam się już o kalectwo lub śmierć, że przestałam już się tylko w ogóle przejmować i nie było to dla mnie nowością.
- Pójdę przynieść ci jakieś ubrania, byś nie musiała wracać w ręczniku. - Uśmiechnęła się, pokazując zęby i zniknęła w ciemnym korytarzu za jednymi z drzwi.Zostałam sama. Siedziałam cicho. Rozglądałam się, obserwowałam różne przedmioty. Słychać było tylko tykanie zegara ściennego. Byłam bardzo zmęczona. Bolała mnie głowa. Mimo wszystko chciałam jak najszybciej wrócić do swojej celi i położyć się spać. Po kilkunastu minutach młoda dziewczyna wróciła. W rękach trzymała małą stertę jasnych ubrań.
- Mieliśmy tylko takie coś. Możesz je zatrzymać, ale jak wrócisz do celi, to przebierz się z powrotem w więzienne ubrania. - Położyła je obok mnie. Od razu zaczęłam ubierać się.Spędzany tu czas i tutejsze zasady sprawiły, że nie wstydziłam się już przebierać, a nawet myć przy kobietach. W zestaw owych ubrań składał się biały T-shirt z wytartym już jakimś czarnym napisem, który był trudny w odszyfrowaniu i krótkie spodenki w biało niebieską szeroką kratę.
- Proszę o odprowadzenie dziewczyny do celi - powiedziała do małego czarnego urządzenia z antenką i wielkim przyciskiem.Spojrzałam na nią tylko kątem oka zrezygnowana. Brak wolności odbierał mi wszelkie chęci do życia. Kilka cichych minut później przez drzwi weszli panowie, do których od razu podeszłam. Trzymając mnie za ramiona, prowadzili po, znanych mi jak własną kieszeń, korytarzach. Przeszliśmy w pobliżu łazienek. Po bójce nie było już ani śladu. Żadnych kałuż krwi. Ciekawiło mnie, gdzie jest moja napastniczka. Nie chciałabym spotkać się z nią drugi raz. Za bardzo bałam się kolejnego spotkania. Czułam, że chce dokonać kolejnej zemsty. Na samą myśl o tym przechodziły mnie po ciele nieprzyjemne dreszcze.
Dziewczyny na mój widok niemal nie pospadały z łóżek. W moją stronę poleciało milion zdań i słów.
- Słyszałyśmy, co się stało. Już myślałyśmy, że Cię zabiła - powiedziała Klaudia, chwytając mnie za ramiona.
- Jak się czujesz? - Rozalia podbiegła, oglądając moją twarz.
- Dobrze - skłamałam cicho, podchodząc do swojego łóżka.
- Ale jak to się stało? - Rozalia szybko usiadła na swoim.Wzdychając, usiadłam. Nie chciałam rozmawiać z nikim na ten temat. Byłam zmęczona, wszystko mnie bolało.
- Po prostu nie dałam się wykorzystać i oberwałam - mówiłam, jakby to było oczywiste.
- Słyszałam, że stłukła Cię barierą - usłyszałam niewidoczną dla mnie Marię.
- Raczej barierkę mną - mruknęłam, niezadowolona z plotek.Nie lubiłam, gdy ktoś o mnie rozmawiał. Sama nie lubiłam mówić o sobie. Jednak więzienie lubi ploteczki. Rzadko kiedy coś dzieje się w tych czterech ścianach.
- Myślałyśmy, że Cię zabiła - pisnęła Klaudia.
- Nie zabiła, a szkoda - mruknęłam, ubierając stare ubrania.Tak naprawdę nie chciałam umrzeć, zwłaszcza w taki sposób i z powodu pobicia w więzieniu, ale już naprawdę nie dawałam sobie z tym wszystkim rady. Zaczęłam głęboko zastanawiać się nad tym, czy nie lepiej byłoby umrzeć.
- Gdybyś źle się poczuła to od razu mó - dodała jeszcze Klaudia.
- Dzięki - powiedziałam krótko, układając się w łóżku. - Dobranoc - dodałam zła, wiedząc, że nadal siedzą i na mnie patrzą.Po tych słowach słyszałam tylko szelest kołder i skrzypienie łóżek.
Czy to piekło się kiedyś skończy?
----------------------------------------------------------
Jak wam się podoba? Koniecznie zostawcie opinię w komentarzu i nie zapomnijcie o gwiazdce
CZYTASZ
E38521
Science FictionEulalia ma dopiero 17 lat, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami. Żyje w świecie wiecznej wojny, ubóstwa i bezprawia. W bardzo nietypowy sposób postanawia chronić swoją rodzinę; nie mając pewności czy jej samej uda się przetrwać. ✨#1 w Scie...