XL

1.6K 102 3
                                    

Obudziło mnie poranny błysk słońca. Z niechęcią otworzyłam oczy. Nadal byłam w domu Luizy. Lekko uniosłam się i zobaczyłam, że nie ma jej w pokoju. Dzięki wczorajszym ciepłym okładom, mogłam się już samodzielnie poruszać; wolno, ale zawsze samej. Bardzo nie lubiłam być zależna od kogoś.

Powoli wstałam i wolnym krokiem podeszłam do drzwi. Otworzyłam je również powoli. Chciałam poszukać Luizy. Wyszłam z pokoju. Nikogo nie było w kuchni. Chwyciłam się blatu i powoli podtrzymując się go, szłam dalej rozglądając się. Nikogo nie było. Będąc już na samym końcu blatu kuchennego, poczułam straszny, przeszywający mnie ból w kręgosłupie. Promieniował po całej górnej części mojego ciała. Powalił mnie na ziemię. Łzy napłynęły mi do oczu. Jęknęłam nie zbyt głośno, gdy ból zaczął pulsować. Nagle poczułam ciepły dotyk na moim gołym ramieniu.
- Co się stało? - usłyszałam dźwięk głosu starszego brata Luizy.
- Boli - wysyczałam przez zęby.
- Możesz wstać? - Pokręciłam przecząco głową.

Podniósł mnie delikatnie i wziął na ręce. Zaniósł do mojego pokoju, położył na łóżku. Ból powoli łagodniał.
- Nadal boli? - zapytał cicho.
- Już mniej. - Przesunęłam się na wygodniejszą pozycję.
- Czemu wyszłaś z pokoju? - zapytał, nadal jeszcze trochę wystraszony.
- Chciałam zobaczyć, czy nie ma gdzieś w pobliżu Luizy - tłumaczyłam się.
- Luiza poszła pomóc mamie w ogrodzie - oznajmił. - Ładny tatuaż - dodał po chwili.

Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Mam też na nodze. - Pokazałam mu udo.

Miałam na sobie krótkie spodenki, więc eksponował się świetnie. Przez myśl przeszedł mi Izaak. On mi je zrobił, więc myśl o nim zostanie z tymi tatuażami do końca życia. Poza tym to był mój pierwszy „chłopak". Pierwszy gnojek, który tak bardzo mnie wykorzystał. Nigdy tego nie zapomnę.

- I na nadgarstku. - Przybliżyłam do niego rękę.
- To jakiś kod? - zapytał, dotykając moją dłoń delikatnie.
- Pierwszą literą imienia i numer rodziny - powiedziałam tak, jak by to było oczywiste.
- Fakt. Po co wam one? - pytał ciekawsko.
- Dzięki nim możemy korzystać ze schronów, można zidentyfikować nasze zwłoki. - Uśmiechnęłam się, wyliczając.
- Nasz starszy brat poszedł walczyć - powiedział to ze smutkiem, a mi zrobiło się trochę głupio i przykro.

Opowiedziałam im o tych wszystkich okropieństwach, podczas gdy ich bliski był tam i nie wiadomo, czy w ogóle żyje.
- Macie jeszcze starszego brata?
- Tak. Jonasza. Na samym początku konfliktu poszedł do wojska. Nie wiemy, czy jeszcze żyje. Bardzo się martwimy - opowiadał.
- Na pewno wszystko będzie dobrze - pocieszyłam go, sama w to nie wierząc.
- A ty? Tęsknisz za domem? - zapytał, patrząc na mnie jasno-niebieskimi oczami.
- Bardzo - powiedziałam, przełykając ślinę. Serce mi zadrżało. Siedzieliśmy tak chwilę w niezręcznej ciszy.
- Dzisiaj przyjdzie lekarz. - Wstał z miejsca. - Zbada cię. Ja idę po Luizę.

Wyszedł z pokoju odrobinę smutny. Rozumiem, że to na pewno nie jest łatwe. Siedział w niepewności w domu, podczas gdy bliska mu osoba walczy o ich wolność i o swoje życie. Patrząc na niego, mogłam zobaczyć, co czuje moja rodzina, mój brat. Muszę jak najszybciej wrócić do domu. Nie mogę pozwolić na to, by pogrążali się w smutku. Nie mogę pozwolić na to, by tak bardzo za mną tęsknili. Chcę wrócić do domu.

Kilka minut później do pokoju weszła Luiza z uśmiechem na ustach.
- Już wstałaś? - zapytała, siadając obok mnie na łóżku.
- Tak - przytaknęłam.
- Wezwę lekarza, akurat chyba ma okienko - powiedziała, pokazując na drzwi.
- On tu jest? - zapytałam szybko.
- Jest moim sąsiadem. - Uśmiechnęła się i wyszła.

Po kilkunastu minutach wróciła z wysokim siwawym mężczyzną w białej koszuli z wielką skórzaną teczką.
- Dzień dobry - powiedział niskim głosem.
- Dzień dobry - odpowiedziałam cicho.
- Jak się czujesz? - spytał, siadając na krześle przy moim łóżku i otwierając teczkę. Wyciągnął z niej stetoskop.
- Lepiej.

Powoli wyszłam spod kołdry i usiadłam na brzegu łóżka. Osłuchał mnie dokładnie.
- Plecy bolą? - zapytał, przyglądając się mojemu kręgosłupowi.
- Trochę.

Podwinął bluzkę na moich plecach.
- Masz wielkiego siniaka - opisywał. - Wyprostuj się - rozkazał.

Spróbowałam to zrobić, ale nie mogłam do końca. Czułam ból i blokadę.
- Nie mogę całkowicie - powiedziałam, a on niemal złączył razem brwi.

Założył druciane okulary i znów popatrzył na moje plecy.
- Spróbuj jeszcze raz.

Jeszcze raz spróbowałam się wyprostować, ale skończyło się na bólu i na tym, że wyglądałam, jakbym miała pochylony do przodu kręgosłup.
- Chyba spełniło się moje przypuszczenie. - Zdjął okulary i położył je na stole. - Uszkodziłaś sobie kręgosłup przy upadku.

Serce mi zamarło.
- Jak to uszkodziłam kręgosłup? - zapytałam, niedowierzając.
- Mogę się mylić. Może z czasem wróci do poprzedniej formy. - Wstał z krzesła. - Powodzenia.

Wyszedł tak szybko, że nawet nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Luiza niemal natychmiast zajęła jego wcześniejsze miejsce.
- Eulalia. Wszystko będzie dobrze - powiedziała, widząc moją zszokowaną minę.
- Wiem - powiedziałam, nadal nie dowierzając. - Niektórzy mają gorzej. - stwierdziłam, głośno wzdychając.
- Jesteś silna - powiedziała Luiza, unosząc do góry delikatnie lewy kącik ust.
- Sama nie wiedziałam, jak bardzo.

Położyłam się na miękkiej poduszce. Dziewczyna wstała i wolnym krokiem zaczęła iść w stronę szafy. Obserwowałam każdy jej ruch. Podeszła do mojego wiszącego na wieszaku munduru. Chwyciła rękaw od kurtki i dokładnie go obejrzała.
- Jak to jest być w wojsku? - zapytała po chwili.

Przypomniało mi się, że jej brat jest w wojsku, więc pewnie o to pyta. Przez to nie chciałam ukazywać zbyt dużo negatywów bycia w wojsku i na wojnie.
- Hmmm... ciekawie - odpowiedziałam krótko.

Uśmiechnęła się.
- Co jest w tym wszystkim najgorsze? - zapytała.

Miałam ochotę odpowiedzieć, że śmierć, ale nie chciałam jej przestraszyć.
- Tęsknota za domem - powiedziałam szybko, siadając.

Znów spojrzała na mundur.
- Mogę? - Machnęła głową w jego stronę.
- Jasne. Przymierz. - Uśmiechnęłam się i zdjęła ubranie z wieszaka. Położyła je na łóżku.
- Nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli to tu się przebiorę? - spytała niepewnie.
- Nie, nie mam.

Przypomniało mi się, jak po raz pierwszy brałam prysznic z Wiktorią. Wiktoria. Tak bardzo tęsknię. Tak bardzo żałuję, że nic nie zrobiłam. Często widzę jej twarz, gdy zasypiam.

Luiza odpięła guziki z przodu szaro-niebieskiej sukienki i jednym sprawnym ruchem zdjęła ją. Miała idealną figurę. Była bardzo szczupła i blada jak śnieg. Szybko ubrała spodnie od munduru i zapięła kurtkę. Odwróciła się wesoło i przejrzał się w lustrze wiszącym na ścianie.
- Ładnie. Pasuje ci ten kolor - powiedziałam szczerze. Było jej bardzo ładnie.
- Naprawdę? - Poprawiła jeszcze raz ubranie. - Chyba po raz pierwszy mam na sobie spodnie - zaśmiała się.
- Dlaczego nosisz tylko sukienki? - zapytałam ciekawa.
- Taka tradycja. W tym miasteczku prowadzimy bardzo proste życie. Bez zbędnej technologii - wyjaśniła.

Poszłyśmy coś zjeść i potem cały dzień rozmawiałyśmy o damskich sprawach.

E38521Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz