Rozdział 1~Nieznajomy~

7K 321 31
                                    

Odkąd rozpoczęły się wakacje i znalazłam naszyjnik  wszystko zaczynało się zmieniać. Ciągle bolała mnie głowa, a nawet proste czynności były dla mnie uciążliwe. Nikomu o tym nie powiedziałam nawet swojej mamie, która za wszelką cenę chciała mnie wesprzeć. Na początku nosiłam wisiorek na szyi ale zaczął się robić ciepły a nocą drgał. Więc schowałam go do szkatułki, którą umieściłam pod łóżkiem. Podczas pełni słyszałam ciche stuknięcia o podłogę. Byłam niemal pewna ze to ten naszyjnik, ale kiedy zaglądałam do szkatułki wszystko było w porządku. Jedynie kolor naszyjnika mnie martwił. Kiedy go znalazłam, przywieszka w kształcie sopla lodu była granatowa. Dopiero potem stała się błękitna a kiedy tylko próbowałam go na siebie założyć stawał się czerwony. Palił moją skórę. Powoli zbliżał się koniec wakacji a ja zapomniałam o wisiorku, który od początku wydał mi się niezwykły, magiczny. 

***

Nie odrywając czujnego spojrzenia, które kierowałam na swoją mamę z rezygnacją wyciągnęłam się na sofie. Do końca wakacji został zaledwie kilka godzin. Czułam się beznadziejnie z myślą że będę zmuszona powrócić do szkoły. Właśnie sięgałam po swoją ulubioną książkę, kiedy moja matka przegrodziła mi drogę swoimi długimi szczupłymi nogami i warknęła patrząc na mnie spode łba:

- Emma! Jest koniec lata, a ty wciąż tkwisz w tym salonie. Wyjdź na dwór postaraj się chociaż trochę by spędzić ten czas jakoś inaczej - wtopiła we mnie swoje jaskrawo zielone ślepia.

- Na dworze wciąż jest upał, nie mam ochoty wychodzić z domu!- jęknęłam przygryzając wargę. Matka zawsze twierdziła że życie jakie prowadziłam było dość nudne.

- Na litość Boską! Rodzice mając siedemnastoletnią córkę obawiają się że ich dziecko będzie włóczyło się po mieście kompletnie zalane w towarzystwie jakiś napakowanych gości. Albo że zacznie palić heroinę na osiedlu ...- zaczęła narzekać pocierając czoło, na które opadały długie rude włosy.

- Heroiny się nie pali- Urwałam jej w pół słowa - Heroinę się wstrzykuję - dodałam z aroganckim uśmieszkiem, który działał na moją rodzicielkę jak płachta na byka.

- Pewnie bym to wiedziała, gdybym miała z tobą jakieś problemy - powiedziała wyraźnie zdenerwowana moim brakiem jakiejkolwiek reakcji na jej próbę wystawienia mnie na światło dzienne

- Czyli sądzisz że posiadanie córki, która nie bierze dopalaczy, nie chodzi pijana po mieście i nie kuje się igłą to wielki problem?- spytałam unosząc obie brwi.

Mama skrzywiła się i z ścierką w dłoni pomaszerowała do kuchni skąd słychać było wyraźnie jak mówi:

- Moim największym zmartwieniem jest to że moja córcia dostanie odleżyn z powodu nadmiernego lenistwa.

- Słyszałam - Warknęłam z oburzeniem. I choć nie miałam najmniejszej ochoty na smażenie się na słońcu jak popcorn na maśle powlekłam się leniwie do drzwi tarasowych by poczytać książkę na dworze.

Kiedy je otworzyłam poczułam buchające na mnie ciepło. Skwar był nie do zniesienia. Pomimo tego że drzewa ruszały się uginając od wiatru, nie czułam go w ogóle. "Co za niedorzeczny pomysł" skrzywiłam się, ale było już za późno. Obejrzałam się w stronę mamy i zobaczyłam jak z triumfalnym uśmiechem wyciera szklankę. Wyszłam na taras i pod stopami poczułam niewyobrażalnie gorący chodnik. Przysunęłam do siebie leżak, rozstawiłam parasol i ułożyłam się w wygodnej pozycji. Plastik też był ciepły, więc z początku plecy odmawiały mi posłuszeństwa. Kiedy wreszcie usadowiłam się moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Zdawało mi się że robi się coraz cieplej a pot zaczął zlepiać moje ciemno rude włosy, które zapewne odziedziczyłam po mamie. Otworzyłam książę, którą czytałam już kilka razy, na zaznaczonej stronie i przeczytałam pierwszą linijkę " Astra już dużej nie mogła" - " ja też już nie mogę "- dopowiedziałam sobie w myślach. Każde słowo z książki stawało się dla mnie coraz trudniejsze do przeczytania. Nie mogłam się na niczym skupić. Rozejrzałam się dookoła. Mój ogród był dość mały. Przystrzyżona trawa zżółkła podczas tego lata a niski niebieski płotek, który otaczał każdy dom na tej dzielnicy zbladł od uderzających promieni słońca. Zastanawiałam się kto poza mną był na tyle zdeterminowany, albo głupi by siedzieć w południe na takim słońcu. Wtedy moim oczom ukazał się młody wysoki chłopak. Chodził po podwórku, Państwa Bilith, którzy niedawno wystawili je na sprzedasz. Było to małe mieszkanko, tuż naprzeciwko mnie. Od razu pomyślałam że to musi być nowy właściciel, ale był na to stanowczo za młody miał może 17 lat. Wychyliłam nos spoza książki i postanowiłam mu się przyjrzeć. Miał około 1,80 metra wysokości. Był opalony. Jego skóra ( którą mogłam podziwiać w dużej mierze, bo chłopak miał na sobie tylko spodenki) była koloru ciepłego, jasnego brązu. Szczupły i wysportowany mężczyzna biegał z kąta w kąt rozglądając się w poszukiwaniu czegoś, lub kogoś. Kiedy wyciągnęłam szyję by przyjrzeć mu się bardziej, brązowowłosy odwrócił się w moją stronę i gdy tylko mnie zauważył podszedł do płotu. Nie miałam pojęcia co zrobić, czy właśnie przed chwilą nie rozmawiałam o tym z mamą? O napakowanym gościu, z którym będę się prowadzać po mieście? Czy on był tym gościem? Udałam że czytam i miałam nadzieje że jednak zawróci, nie zwracałam na niego uwagi aż do chwili, gdy przeskoczył przez ogrodzenie, przeszedł przez chodnik i wskoczył na moje podwórko. Kiedy zobaczyłam go z bliska pomyślałam " Tak z tym kolesiem to bym mogła nawet heroinę palić byle by być blisko " Po czym błyskawicznie się skarciłam za tą bezsensowną pełną pożądania wzmiankę w głowie. Był bardzo przystojny. Miał średniej długości ciemno brązowe włosy. Miłe, ciepłe spojrzenie brązowych oczu. Wcale nie był tak strasznie napakowany. " I dobrze"- pomyślałam - " Nie chciałabym chodzić do parku z umięśnionym kangurem rodem z cyrku"- po tych myślach kolejna nagana pojawiła się w mojej głowie

Kiedy wstałam on właśnie wszedł na kostkę brukową. O bosych stopach przeszedł po niej z łatwością, podczas gdy moje stopy odziane w japonki dalej cierpiały z powodu nadmiernego ciepła. Zdziwił mnie fakt, że pomimo takiego upału nieznajomy nie był wcale, ale to wcale spocony. A ja świeciłam się jak bombka. Otarłam szybko czoło.

Chłopak podszedł do mnie i uśmiechnął się serdecznie " Ma urocze dołeczki "- pomyślałam

- Cześć Maleńka - Powiedział męskim wyrazistym głosem - widziałaś może gdzieś mojego kota ?

Właśnie wszystko zniszczyłeś - pomyślałam zaskoczona jego władczym tonem i zwrotem jakiego nie znosiłam. Byłam niska ale to nie znaczyło o niczym szczególnym.

- Jak wygląda - zignorowałam jego głupią uwagę.

- Ma sierść cztery łapy i dyndający pomiędzy nogami....

- Proszę nie kończ - wypaliłam bez ostrzeżenia

- ... ogon - dokończył spokojnie z łobuzerskim uśmiechem

Poczułam jak moja twarz robi się czerwona. I nie było to efektem ciepła ale ja w duchu modliłam się żeby on pomyślał inaczej

- A więc ?- prychnął niecierpliwie

- Pełno tu takich z ogonami. Może jakiś szczegół? Kolor sierści? Imię?

- Rudy, tak jak ty- uśmiechnął się złapał kosmyk moich włosów i okręcił go wokół palca - Nie ma jednego imienia mówią na niego różnie ja przywyknąłem do: Łamiący serca kotek łażący wszędzie wybredny kocur, ale moja siostra nazywa go Karmelek

Na dźwięk imienia coś poruszyło się w krzakach. Obróciłam się i zobaczyłam pomarańczową smugę światła i już po chwili pomiędzy nogami chłopaka kręcił się płomiennorudy kot

- O tu jesteś - powiedział z uciechą - Miło cie było poznać maleńka- powiedział i przerzuciwszy zwierzaka przez ramię. Kot miauknął cichutko na pożegnanie i oboje odeszli.

Stałam tam jeszcze przez chwilę myśląc o tym że najprzystojniejszy facet na świecie właśnie wprowadził się do mnie na osiedle. Mama właśnie zawołała mnie na obiad, a ja uradowałam się na myśl że nie muszę już siedzieć na takim słońcu. 

***

Jej!!!! 

Moje drogie wilczki! oto jest kolejne opowiadanie! Mam nadzieję że się wam spodoba! Wasze komentarze to dają mi wielką satysfakcje, więc nie oszczędzajcie klawiatury i piszcie co myślicie. :P Pozdrawiam i zapraszam na  zwiastun, który znajdziecie powyżej :)


Sekrety LupusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz