Rozdział 6 Jimi

1.9K 104 5
                                    

Edward siedział na dachu. Obserwowałam go. Wiedziałam, kiedy coś go dręczyło. Jego mina wskazywała na to, że ewidentnie ma jakiś głębszy problem.
- Co tam bracie? Jesteś jakiś smutny- odparłam siadając obok niego - Wydaje ci się- stwierdziłuśmiechając się sztucznie- Edward? Masz mnie za idiotkę?- zapytałam z irytacją, bo nie lubiłam, kiedy próbował mnie spłacić- Dobra, mam lekkiego doła- odparł, a ja tylko kiwnęłam głową, to już wiedziałam, mógłby powiedzieć chociaż dlaczego.- Widzisz, wydaje mi się, że coś jest ze mną nie tak- stwierdził jakoś dziwnie bez jakichkolwiek emocji. Tak jakby już się z tym pogodził - Co masz na myśli?- zapytałam nie rozumiejąc do końca , a on westchnął i odparł cicho- Gdy patrzę na Carlisla i Esme to zazdroszczę im tej prawdziwej miłości, ja też nie chcę przez wieczność iść sam, a nic na razie nie wskazuje, że mój status się zmieni- odparł gorzko, a ja pogładziłam go po ramieniu, było mi go trochę żal- spójrz na mnie, przez miłość omal nie przestałam istnieć- odparłam szczerze ,a gdybym mogła to rozpłakałabym się na jego oczach. - Masz rację, niepotrzebnie dramatyzuję-odparł i pocałował mnie w policzek.- Muszę lecieć, mam coś do załatwienia, kryj mnie przed staruszkami- powiedział, a ja zaczęłam się śmiać. - Ciekawe co, by powiedzieli wiedząc, że tak ich nazywasz?-stwierdziłam , a on wzruszył ramionami- Pewnie nie chodziłbym już w jednym kawałku- odparł i zeskoczył z dachu gnając na łeb na szyję. Śmiejąc się wróciłam do domu. Carlisle pracował w swoim gabinecie, a Esme coś czytała.- Rosie, gdzie jest Edward?-zapytał Carlisle, a ja wzruszyłam ramionami- Mówił, że idzie zapolować- skłamałam, ale Carlisle o nic więcej nie pytał. Edward wrócił, kiedy zrobiło się ciemno za oknem. W gabinecie Carlisla rozbrzmiał telefon. Czytałam właśnie jakąś mało ciekawą książkę. Przez dłuższą chwilę rozmawiał z kimś energicznie. Kiedy rozłączył się, podszedł do mnie i siadając obok patrzył z dziwnym smutkiem- Rose skarbie - zaczął, a ja spojrzałam na niego uważnie - Twój brat Jimi... On-przerwał, a ja spojrzałam na niego i zapytałam - Co z moim bratem? - Carlisle odwrócił wzrok i wyszeptał- Dziś wieczorem wpadł do studni, utonął, strasznie mi przykro kochanie- odparł, a ja tylko kręciłam przecząco głową. Nie mogłam w to uwierzyć. To nie prawda. Przecież ja go niedawno widziałam. Edward usiadł obok mnie i całując w czoło przytulił mocno- Tak mi przykro skarbie- szepnął- Nie możesz się winić to był wypadek -dodał słysząc moje myśli.- On był taki mały - powiedziałan wtulając się w niego mocniej.- Wiem... Wszystko wiem aniołku- szeptał do mojego ucha. W końcu zabrałam się w sobie i ostatkiem sił poszłam do swojego pokoju. Usiadłam w wielkim fotelu i wtulona w oparcie patrzyłam tępo w jeden punkt. Nie powinnam się obwiniać, ale to było silniejsze ode mnie. Wciąż widziałam błękitne oczy Jima. Nie wiem czemu to się stało i nie sądzę żeby Jima ktoś wtedy pilnował. To wszystko wina rodziców. Tylko ich.

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz