Mój słodki misiu#48

923 46 7
                                    

Jak się okazało Edward nie wiele się zmienił. Zaskoczyłam z dachu znajdując się w ramionach mojego misia. Emmett pocałował mnie mocno i poniósł wprost do naszej sypialni.
-No coś ty, już się za mną stęskniłeś?-zapytałam, gdy z impetem położył mnie na czystej pościeli.
-O tak...-odparł i włączając muzykę zaczął się rozbierać.
-Czy to aby nie jest niemoralne?-zapytałam śmiejąc się z tego jak nieudolnie tańczy.
-Aniołku wszystko co ze mną związane jest niemoralne i nieetyczne- wybuchłam śmiechem, a z niego na podłogę właśnie spadały bokserki.
-Mmmm...ty niedźwiedziu- odparłam już zrzucając z siebie sukienkę. Rozpięłam stanik i po chwili czekałam na niego całkiem naga. Stał przy kominku i wpatrywał we mnie z tajemniczym wyrazem twarzy.
-Na co czekasz? Choć do mnie...- odparłam lekko odgarniając swoje włosy.
-Wiesz tak sobie myślę, czemu jesteś właśnie ze mną?
-To proste...jestem miłośniczką niedźwiedzi- odparłam i zaśmiałam się widząc jego minę.
-Pytam poważnie...Przecież możesz mieć każdego...wyglądasz jak anioł, a ja...?
-Emciu, a ty jesteś moim dużym misiem i kocham Cię najbardziej na świecie- odparłam od razu znajdując się przy nim. Dotknęłam jego klatki piersiowej i spojrzałam wprost w te czarne oczy. Nie pożywiał się już jakiś czas, trzeba będzie zaplanować polowanie.
- Nie mogę zrozumieć tego, jakim cudem ze mną jesteś- wyszeptał. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek zacznie myśleć takie rzeczy. Nie był już tym wiecznie rozbawionym, szalonym, lekko zwariowanym chłopakiem. Po raz kolejny pokazał mi swoją poważną stronę i cieszyło mnie to jak bardzo jest ze mną szczery.
-Emmett jesteś największym szczęściem jakie mnie spotkało. Znasz mnie od najgorszej strony i potrafiłeś zaakceptować wszystko. To jaką jestem osobą. Wredną. Szczerą do bólu, pyskatą...
-Delikatną, wrażliwą, piękną, mądrą, cierpliwą- sam zaczął wymieniać moje cechy i nie mogłam się powstrzymać. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. Moje piersi otarły się tylko o jego tors, a między nami wybuchł pożar pożądania tym intensywniejszy, że byliśmy spragnieni krwi. Emmett podniósł mnie jedną dłonią i wszedł we mnie, a ja oplotłam jego biodra bogami. Z impetem oparł się o ścianę, a ja posuwistymi ruchami zaczęłam się z nim kochać. Całował mnie czule po szyi i dekolcie, a ja pieściłam jego ramiona. Temperatura między nami sięgała zenitu.

Kiedy skończyliśmy i lekko zdyszani leżeliśmy w postrzępionej pościeli otoczeni odłamkami tego co wcześniej było naszym łóżkiem spojrzałam mu w oczy tak głęboko jak tylko się dało.
- Nie chcę słyszeć więcej takich głupot jak dziś z ust mojego męża-odparłam, a on uśmiechnął się do mnie lekko.- Zrozumiano?
-Tak moja żoneczko-odparł i przełożył przeze mnie ramię znajdując się tuż nad moją twarzą.
-Kocham Cię, mój słodki misiu- odparłam, a on zaśmiał się tym swoim niskim głosem i pocałował mnie czule.

Od tego dnia Emmett nie wyglądał już jak ktoś kto jakkolwiek się waha co do tego czy na mnie zasługuje. Wręcz przeciwnie. Gdy któryś z uczniów spojrzał na mnie z zachwytem, on obejmował mnie ramieniem i całował w policzek, tym samym odganiając wszelką konkurencję. Z resztą, kto mógłby się równać z moim Emmettem? Przed lekcją angielskiego poszłam do szafki po podręcznik. Czekał tam na mnie jakiś chłopak, którego imienia nawet nie znałam.
-Możesz się odsunąć, chcę wziąść książkę?-odparłam oschle. Nie uchodziłam nigdy za miłą i nie zamierzałam tego zmieniać.
-Może, jak dasz mi swój numer?-odparł, a wtedy wielkie łapsko Emmetta znalazło się na jego ramieniu.
-Jak chcesz, mogę dać ci swój numer, buta, odbiję go na twoim ryju, gdy będziesz leżał na tej podłodze, to jak?- z rozbawieniem patrzyłam jak chłopak ucieka korytarzem nawet się nie oglądając.
- Ty brutalu- odparłam całując go w usta. Wyjęłam książkę z szafki i obejmując mojego obrońcę ruszyliśmy w stronę klasy.

Po lekcji poszliśmy wprost na parking. Przy wejściu spotkaliśmy Jaspera i Al.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna-odparła. Jasper pocałował ją w czoło i szepnął coś na ucho, a ta się zaśmiała.
-Ja w sumie też- odparłam i spojrzałam na Emmetta.
-Mały wypad za miasto, dziś wieczór?-zaproponował i wszyscy skinęliśmy głowami. Wsiadając do volvo Eda ze zdziwieniem spojrzałam jak głośno się śmieje.
-Z czego rżysz?-zapytałam patrząc na niego jak na głupka.
-Z niczego, od tak mam dobry humor
-Pewnie dlatego, że twoja luba siedzi w tym rzęchu za nami- zaśmiał się Emmett i siadając przy mnie objął mnie ramieniem. Alice, kiedy tylko wsiadła i Jazz zamknął drzwi obejrzała się przez tylne okno obserwując niezdarną córkę policjanta. Przewróciłam tylko oczami. Nie wiedziałam co Ed widzi w tej szarej myszce. Na szczęście nim sama z pogardą zdążyłam rzucić jakiś komentarz odjechał z przed szkoły pędząc w stronę domu.

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że tak późna pora Was nie rozzłości. Po prostu chwyciłam trochę weny i nie chciałam jej stracić.

Myślę, że rozdział się udał, ale to wy ocenianie.

Czekam na komentarze i gwiazdki.

Pozdrawiam

Roxi

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz