Niczym w bajce #58

561 31 1
                                        

Powrót do domu nieco nam się przeciągał. Jakoś nie mieliśmy na to ochoty. Siedziałam w rozkroku na jego kolanach splatając czule swoje palce dłoni z jego palcami i patrząc mu głęboko w oczy. Był taki słodki, gdy jego włosy układały się w lekkim nieładnie, a nagi tors odsłaniał przede mną sylwetkę godną Thora. Potarłam nosem o jego nos, a on się uśmiechnął.

-Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać Rose-odparł mrużąc oczy.

-A ja nigdy nie przestanę się Tobą zachwycać misiu- odparłam i musnęłam wargami jego wilgotne usta.

-Spiesz się, dziewczę, spragnione pieszczoty bezkresnej!Śmierć i miłość zna tryumf umówionych godzin!Twój kochanek cię czeka od dnia swych narodzin,Wierny tobie współtrwogą, tęsknotą — rówieśny!- wyszeptał cytując fragment jednego z wierszy Bolesława Leśmiana. Postanowiłam odpowiedzieć innym fragmentem tego wiersza.

-Milcz i całuj! — Milczeniem pieszczota się krzepi i niezgorsze wesele tkwi w dobrej żałobie!- Emmett rozpromienił się słysząc moje słowa i zaczął całować mnie wzdłuż lini dekoltu.

-Em musimy wracać-odparłam i całując go w policzek zaczęłam poprawiać bluzkę i usiadłam na miejscu obok kierowcy. Emmett również poprawił ubranie i pośpiesznie zasiadł za kierownicą. Całą drogę przybyliśmy w przyjemnym milczeniu, jeśli nie wliczać śpiewania przeze mnie Livin' on a prayer na całe gardło.

Właściwie, kiedy weszliśmy do domu nikt nie zwrócił na nas uwagi. Al siedziała z Jazzem u siebie i chyba coś czytali, a rodzice oglądali filmy w salonie, zaś mojego kochliwego brata jeszcze nie było. Nie chcieliśmy z Emmettem przeszkadzać Carlisle'owi i Esme, więc tak jak Al i jej ukochany ruszyliśmy do siebie. Emmett chwycił komputer i zaraz po włączeniu go zaczął grać w jakieś przygodowe gry skierowane jak mniemałam dla maluchów. Postanowiłam nie odbierać mu tej radości i po prostu chwyciłam pierwszą lepszą książkę z półki zaczynając od fantastyki. Wiele osób lubi tak w zacisznym kącie posiedzieć i poczytać, a zwłaszcza w takim klimacie jak widniał za oknem.

Drzwi od domu zamknęły się zbyt mocno po czym poznałam, że Edward wrócił zdenerwowany.

-Mam dość Carlisle, po prostu dość!-usłyszałam od frontu rozwścieczony głos Carlisle'a. Zastanawiało mnie kto go tak wyprowadził z równowagi.

-O co chodzi Edwardzie? Czy coś nie tak z Isabellą?- zapytał Carlisle od razu zakładając jedną z istotnie najprostszych możliwości. W końcu nasz Edi mało czasu poświęca na coś innego jak tylko na tę dziewuchę.

-Oczywiście, że nie- odparł jakby urażony takim pytaniem. Wraz z Emmettem zaczęliśmy więc z większym zainteresowaniem wsłuchiwać się w ich rozmowę.

-Więc o co chodzi?-zapytał z ciekawością wyczuwalną w głosie ojciec.

-O Quileutów, a dokładnie starego Black'a. Jakoś zaakceptowałem to, że jego syn opowiedział o nas Belli. Było mi to na rękę, że dowiedziała się sama. Jednak dziś przyjechał z tym Jackobem pod jej dom, a gdy mnie dostrzegł...nawet nie chciał byś wiedzieć co on myślał- odparł, a ja spojrzałam znacząco na Emmetta i słuchałam dalej- Założę się, że postanowił śledzić mnie i Isabellę. Chcą za wszelką cenę zerwać pakt- w głosie Edwarda słychać było narastające pokłady wściekłości.

-Uspokój się synu. Ojciec Belli to dobry przyjaciel Billy'ego. Na pewno nie śledził was, a po prostu postanowił odwiedzić komendanta- odparł uspokajająco Carlisle.

-Nie podoba mi się to, że próbuje zeswatać swojego synalka z moją dziewczyną- odparłem w końcu.

-Czyli to o to chodzi. Przemawia przez ciebie zazdrość- stwierdził zwyczajnie fakt. W tym momencie ze swojego pokoju wybiegła Alice. Dyskretnie zeknęłam za nią zza framugi i zobaczyłam jak rzuca się bratu na szyję .

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz