Rozdział 3 Czas na zemstę

2.7K 133 3
                                    

        Byłam naprawdę piękna jako wampir. Moja cera była bledsza. Włosy miały nowy blask, a oczy w kolorze szkarłatu były dzikie i nieludzkie. Kiedy tak czesałam moje włosy przed lustrem wciąż myślałam tylko o jednym- o zemście. To mi nie dawało spokoju. Wciąż miałam przed oczami ich uśmiechnięte z zadowolenia twarze, które mieszały się w mojej pamięci z bólem jaki mi zadawali. Nie mogłam tego tak zostawić.
    - Jak tam kochanie, wszystko w porządku? Edward jest dla ciebie miły?- pytała mnie Esme. Znałam ją tylko dwa dni, był dziesiąty kwietnia, a ja już byłam gotowa przyznać, że ją kocham. Za każdym razem, kiedy się do mnie zwracała w jej głosie było wręcz wyczuwalne ciepło, a oczy pokazywały tylko troskę i miłość.- Tak, wszystko w porządku, a Edward to bardzo fajny facet- powiedziałam, a w myślach dodałam : który mógłby się nauczyć, że nie ładnie jest podsłuchiwać.
       Z pokoju obok dobiegł nas gromki śmiech Edwarda. Już miałam do niego pójść i spróbować udusić poduszką, ale mnie wyręczył przychodząc do mojego pokoju i podając swoją poduszkę. Co za żartowniś- pomyślałam.- Aleś ty zabawny ostatnio- odparłam starając się, by brzmieć poważnie, ale przy nim się nie dało. Za każdym razem rozśmieszał mnie jak nikt inny. Esme sama zaczęła się śmiać domyślając, że Ed czytał moje myśli i wyszła z mojego pokoju.
      Edward podszedł do mnie bliżej i cisnął we mnie trzymaną poduszką. Zdążyłam się uchylić i spojrzałam na niego z wyrzutem.- I ty jesteś ode mnie starszy? Serio?- Edward wzruszył ramionami i uśmiechnął słodko jak tylko on potrafił. - Zdradzić ci sekret?- zapytał, a ja skinęłam głową nie do końca pewna co chce mi powiedzieć- Esme myśli, że ty i ja... no wiesz- zaczął udawać, że kaszla, a ja chwilę stałam wpatrując się w niego jak zamarznięta, a potem wybuchłam śmiechem- Żartujesz?- odparłam wciąż się śmiejąc. Edward był przystojny, ale kompletnie do siebie nie pasowaliśmy, on zbyt często mnie nudził, a poza tym nie był dość... dobry, by mi odpowiadać.- Nie, to czysta prawda- odparł, a potem ruszył jakiś smutny do wyjścia. Dopiero po kilku chwilach zrozumiałam, że słyszał moje myśli i po prostu było mu przykro.
         Pobiegłam za nim. Zaczęłam pukać do drzwi jego pokoju, ale nie odpowiadał.- Edward jesteś? Otwórz proszę- odparłam czekając pod jego drzwiami.- Nie mam ochoty na rozmowę, wybacz- powiedział, a ja zdjęłam wsuwkę z włosów i kilkoma zgrabnymi ruchami otworzyłam drzwi do jego pokoju. Stanęłam przed nim. Miał zamknięte oczy i słuchał jak w transie Louisa Armstronga. Klepnęłam go w kolano.
            Otworzył oczy i spojrzał na mnie zdziwiony.- Jak tu wlazłaś?-zapytał już mniej grzecznie.- Chciałam cię przeprosić-odparłam szczerze- Ja cię lubię, ale nie pasujemy do siebie- dodałam- Masz rację, nie pasujemy do siebie, bo ja nigdy nie interesowałem się takimi egocentrycznymi i zadufanymi w sobie kobietami- odparł. To nie było miłe. Starałam się go przeprosić, a on mnie obraża? Nie mówiąc nic więcej odwróciłam się na pięcie i wyszłam z jego pokoju trzaskając drzwiami. Może i je zepsułam, w tamtym momencie miałam to gdzieś. Wyszłam przed dom i wdrapałam się na dach. Słońce zmierzało powoli ku zachodowi. Kiedy tak siedziałam sama czułam tęsknotę za rodziną, którą miałam wcześniej. Tęskniłam za  Verą, jej słodkim synkiem i tymi chwilami, gdy miałam jeszcze normalne, ludzkie życie.
      Edward nagle znalazł się obok mnie. Nie wiem jak on to robił. - Hej-powiedział, ale ja milczałam. Nawet w myślach śpiewałam, żeby nie mógł ich czytać.- Serio What a wonderful world?- powiedział, a ja wciąż go ignorowałam.- Dobra jestem dupkiem- stwierdził, a ja odparłam w myślach: delikatnie powiedziane. - Niech Ci będzie, wielkim dupkiem, no poniosło mnie, przepraszam-odparł szczerze. Westchnęłam.- W porządku, w sumie to...mamy remis-powiedziałam. Potem przytuliłam się do jego ramienia.- Naprawdę źle ci jest z nami?- zapytał obejmując mnie. Mimo, że z boku mogło to wyglądać dosyć dwuznacznie, to między nami nie było niczego wyjątkowego. Poza miłością brat siostra. Edward był cudowny.
              Nie mogę powiedzieć, że nie jest świetny, bo jak na razie to jedyny gość do którego mogę się przytulić i poczuć, że wszystko jest dobrze.- Nie, po prostu... jest mi trochę ciężko z tym, że ci co mnie omal nie zabili, którzy mnie pobili i ..., że wciąż są żywi i nie ponieśli żadnej kary- mówiłam, a przed oczami przelatywały mi najstraszniejsze obrazy tamtego pechowego dnia. Edward skrzywił się jakby też to widział- Chyba źle cię oceniłem Rose- powiedział i przytulając mnie pocałował w czoło. Jesteś w porządku braciszku- pomyślałam, a w jego lewym policzku pojawił się dołeczek świadczący o tym, że się uśmiechnął.

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz