Rozdział 20 ADDIO

1.4K 86 5
                                    

                Esme nie zdobyła ani chwili, by się do mnie odezwać i ja też straciłam chęć do rozmowy z kimkolwiek. Czułam, że nie mam już rodziny. Musiałam się przygotować na to, że będę sobie radzić sama. Edward mówił, że Carlisle się martwił, kiedy długo nie wracałam, ale kiedy weszłam do domu nawet słowa mi nie powiedział.
                  Co prawda widziałam po raz pierwszy naprawdę czarny kolor jego oczu i nie wyglądał z nim korzystnie. Przez godzinę siedziałam w salonie czekając, aż co chwilę spoglądająca na mnie Esme w końcu się odezwie, nie wiem, ochrzani mnie lub zrobią to oboje, ale nie. Panowała wciąż tylko ta nic nie wnosząca cisza. Smutne, ale prawdziwe.
                  Zyskałam życie i szansę do zemsty, ale w zamian miałam teraz stać się samotna. Wstałam niechętnie z kanapy i powoli poszłam schodami na górę. Cicho zamknęłam drzwi od pokoju i rzuciłam na fotel ze smutkiem. Nie wiedziałam co robić dalej. Wcześniej już śledziłam poczynania Royca i wiedziałam, że teraz bez ofiar z ludzi się nie obejdzie. Debil wynajął dla siebie młodych ochroniarzy.
                      Nie wiedziałam co zrobić, żeby ich nie zabijać. Nie miałam czasu, by dłużej się nad tym zastanowić, bo do mojego pokoju wpasował wściekły Carlisle. - Nie wytrzymam tego dłużej, jeśli nie zamierzasz przestać szaleć to masz się wynieść. Nie mogę dłużej tolerować twojego zachowania.
                    Jesteś dla mnie jak córka, ale nie możesz wciąż wykorzystywać mojej cierpliwości- odparł z trudem nad sobą panując. Gdyby nie to, że zmasakrował przed chwilą moje drzwi to nie wierzyłabym w to, że jest zdenerwowany. - Carlisle proszę, ja naprawdę zaraz to skończę, słowo, tylko jeszcze jeden- wyszeptałam- Nie, masz wybór Rosalie albo zemsta i zabijanie ludzi i wynosisz się stąd albo wybierasz nas, swoją rodzinę i zostajesz, ale zapominasz o zemście- postawił mi ultimatum, a ja miałam ochotę coś sobie zrobić.
                Nie chciałam ich stracić, ale zemsta musiała się dopełnić. Wstałam i bez słowa zaczęłam zabierać najbardziej potrzebne mi rzeczy. Nie miałam dokąd pójść, ale musiałam, nie chcieli mnie tu takiej. Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Carlisle już wiedział co wybrałam i jakoś dziwnie to przyjął.
                  Nie wyszedł, tylko czekał. Patrząc na mnie z nadzieją, że jeszcze zmienię zdanie. Skuliłam się zakładając duży plecak na ramię i poczułam taka opuszczona. Wybiegłam z pokoju i skierowałam schodami na dół. Pokój Eda był zamknięty, a to oznaczało, że był już w domu. Jednak po naszej kłótni nie chciałam się żegnać.
                    Nie widziałam już żadnego sensu w tym moim nowym życiu. Kiedy znalazłam się przy drzwiach chciało mi się płakać, chociaż wiedziałam, że nie mam łez. Naciskając klamkę czułam, że kończy się jakiś etap mojego życia. Wybiegłam z domu, a będąc prawie pod lasem usłyszałam głośny krzyk Edwarda - Rosalie!! - zatrzymując się na chwilę, odwróciłam w jego stronę. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i ruszyłam dalej przed siebie w myślach krzycząc do niego,, Żegnaj braciszku".

#Od Autorki

No to mamy kolejny rozdział. Wiem, że trochę czekaliście, ale aktualnie mam więcej weny na opowiadanie o Alice i Jasperze. Tak więc możecie się spodziewać, że przez jakiś czas będę wolniej dodawać tu rozdziały.
Nazywam ten rozdział addio, co po włosku znaczy żegnaj, bo uznałam, że taka nazwa pasuje do tego co się w nim wydarzyło.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i no cóż, czekajcie  cierpliwie na ciąg dalszy
Buziaki💋💋💋
Roxi

😊😊😊😊

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz