Pieprzona wiocha # 44

1.1K 55 6
                                    

Myślałam, że Carlisle ma trochę więcej wyobraźni, ale skąd. Zabrał nas do największej dziury jaką można było wybrać. Tylko deszcz i liczba ludności nie przekraczająca chyba dwóch tysięcy. Ludzie patrzyli na nas z zazdrością, nienawiścią lub przesadną podejrzliwością. No cóż... byliśmy piękni. Nawet zbyt piękni jak na to przeciętne, szare miejsce. Nie wiedziałam czy tu wytrzymam,a wytrwałam już dwa lata.Od tych dwóch pieprzonych lat chodziłam jak całe moje rodzeństwo do tutejszego liceum, którego poziom nauczania praktycznie leżał. Wokół kręcili się popaprani uczniowie i słodkie dziewczynki na widok których mimo, iż byłam wampirem brało mnie na mdłości. Musieliśmy codziennie jak inni siedzieć na stołówce, by stwarzać pozory normalności o którą nawet siebie nie mogłabym posądzić. Świetnie, nie ma co.

Tylko Emmett miał dobry humor w tym miejscu, no i oczywiście Alice, która wszędzie czuła się jak w domu. Miałam męża. W normalnym życiu pewnie siedzielibyśmy w pracy, wspólnie jeździli z Emmettem na wakacje i starali się o dzieci. Jednak nie byliśmy normalni. Byliśmy wampirami i co nam pozostało? Słuchanie od dekad tych samych lekcji, czytanie tych samych książek i oglądanie tak samo dziecinnych istot ludzkich bez względu na to, gdzie się przenosiliśmy. Czułam się tak jakbyśmy stanęli w czasie. Nie tylko się nie starzeliśmy, ale nie szliśmy też na przód. Tylko jak ten Syzyf cofaliśmy do początku. Jednak w pewnym momencie w szkole pojawiła się ona, Isabelle Swan i wszystko zaczęło się zmieniać.

Emmett z uśmiechem podszedł do mnie na korytarzu i objął mocno całując przy tym w policzek- Witam moją żoneczkę- mruknął mi na ucho. Uśmiechnęłam się, ale szybko odparłam- Ciii... bo jeszcze Cię ktoś usłyszy- Emmett tylko się zaśmiał. Nasze oczy od kilku dni były czarne. Musieliśmy iść na polowanie, ale jakoś nie było na to czasu. Carlisle obiecał, że znajdzie na to trochę czasu. Sam nie do końca potrafił skupić się na pracy, gdy czuł pragnienie. Jako lekarz miał najtrudniej z nas wszystkich. Nie wyobrażam sobie tego, by znieść od tak woń ludzkiej krwi. Dostałabym szału. Emmett zaprowadził mnie na stołówkę. Nie mieliśmy zbytnio humoru do jakichkolwiek rozmów. Zapach ludzi drażnił nas. Obezwładniał. Najgorzej znosił to Jasper. Pił zwierzęcą krew od niedawna i trudno u niego szło z samokontrolą. Siedział mocno trzymając się Alice, która mimo, że sama czuła głód próbowała go wspierać. To był ciężki dzień dla nas wszystkich. Widziałam zdenerwowanie Edwarda. Nigdy przedtem nie wiedziałam go w takim stanie. - Muszę iść - odparła Alice wstając od naszego stolika. Jasper delikatnie skinął głową. Spojrzałam mu w oczy i od razu wiedziałam, że za sekundę pobiegnie jej śladem. Nie umiał bez niej funkcjonować. Edward w jednej chwili spojrzał z zaciekawieniem w stronę stolika naprzeciw nas. Pod czas głodu jego dar się wyostrzał i Ed nie radził sobie z blokowaniem wszystkich przypadkowych myśli innych osób. Miał jakąś dziwną minę. Jakby coś go zaskoczyło. Tylko nie miałam pojęcia co. Nagle odwrócił wzrok z powrotem na nas. Zdenerwowany zaczął rozrywać palcami na tacy swój obwarzanek. - Co się dzieje? - zapytał Emmett odczytując z mojej twarzy zmartwienie, ale kierując pytanie do Edwarda - Jedna z dziewczyn, nie słyszę jej myśli - odparłem. Nie mogłam się powstrzymać i jęknęłam. Ten to ma problemy - szczęściara - stwierdziłam od razu. - A może po prostu ona nie ma mózgu?-dodałam drocząc się z rudzielcem. Jego zdenerwowanie było nienormalne.

W końcu przerwa dobiegła końca. Wraz z resztą wyszliśmy ze stołówki rozdzielając na korytarzu. Wraz z Emmettem poszliśmy na chemię, a Edward, zważywszy, że udawał młodszego miał teraz biologię.- Pierwszy raz tak świruje- stwierdziłam patrząc Emmettowi w oczy. - No jest jakiś dziwny, ale pewnie mu przejdzie- starał się mnie pocieszyć. - Oby, bo inaczej oszalejemy-odparłam wyobrażając sobie, że będzie grał na tym swoim fortepianie od rana do wieczora. - Nie będzie tak źle- odparł Emmett. Weszliśmy na lekcję co chwilę uśmiechając do siebie i dyskretnie dając całusy.

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Dawno nie dodawałam, więc macie taki świąteczny rozdział.

Co myślicie?

Dla wszystkich, którzy nie wiedzą to opowiadanie jest połączone z opowiadaniem o Edwardzie. Nie jest to kopiuj wklej, ale bardzo czasem jest podobnie...

Po prostu sytuacja przedstawia się z punktu widzenia Rose, a w drugim opo z punktu widzenia Edwarda.

Teraz będzie się bardziej różniło, bo Ed rzadziej będzie spędzać czas z Rosalie

Dawajcie gwiazdki i komentarze

Pozdrawiam

Roxi

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz