Roz. 22 Sztywny Narzeczony

1.4K 79 13
                                    

                                   Royce leżał nieprzytomny, a ja wykorzystując ten moment rozebrałam go do naga. Byłam rozczarowana tym co zobaczyłam. Miał naprawdę małego. Nie wiedziałam tego zgadzając się na zaręczyny, a teraz trochę się cieszyłam, bo pewnie i tak nie byłoby z naszego związku dzieci.
                                     Kopnęłam go( jak dla mnie leciutko, nie wiem jak dla niego) w krocze i szybko odzyskał przytomność. - Wiem, że jestem piękna, ale żeby tak od razu mdleć na mój widok? Wszyscy twoi koledzy zwykle mdleli dopiero z bólu- odparłam, a on zaczął cicho popłakiwać.
                         No ludzie, co za mazgaj. Nie wiem jak mogłam być taka ślepa i tego wcześniej nie widzieć. Trzymałam się swoich marzeń, a tymczasem rzeczywistość okazała się okrutna. - Zostaw mnie, jestem bogaty, weź pieniądze, dam ci ile chcesz tylko mnie oszczędź- prosił, a ja zaczęłam się śmiać jak złe postacie w horrorach. - Oszczędzić? A ty mnie oszczędziłeś?! - krzyknęłam i kopnięciem połamałam mu nogę.
                        Usłyszałam znajome chrupnięcie i od razu humor mi się poprawił. Jak niewiele potrzebne jest do szczęścia. Krzyk Royca wypełnił pomieszczenie. Wściekła wgryzłam się w jego rękę i upiłam trochę krwi. Krzyk zaczął mi przeszkadzać, więc chwyciłam poduszkę i ukrywając pasek materiału zwinęłam go w rulonik i wepchnęłam mu do ust.
                   Jęczał, ale już nie było tak głośno. Chciałam łamać mu kości, ale uznałam, że to za szybko pójdzie, więc zaczęłam lekko bić go kawałkiem połamanych drzwi. Kulił się i płakał, ale nie mógł się obronić przede mną. Potem wyjęłam mu szmatkę z ust, by podczas łamania kości słyszeć jego krzyk.
                         By to zapamiętać na zawsze. Wrzeszczał, a ja palec po palcu wyginałam mu w nienaturalny sposób. Kości tak śmiesznie strzelały, jak patyki w lesie pod stopami. Śmiałam się widząc jak cierpi. Spodobał mi się pręt przy kominku. Chwyciłam go i odwróciłam Royca, tak, że leżał teraz na brzuchu. Zaczęłam wbijać mu ten pręt w tyłek.
                     Krzyczał w niebogłosy, ale cóż. Było nie kupować posiadłości na przedmieściach.  Leżał na podłodze z prętem w dupie i powoli witał ze śmiercią. Nie było nikogo kto by usłyszał jego wołanie. Tak jak nie było nikogo, gdy mnie krzywdzono. Royce zaczął umierać.
                             Byłam wściekła, że to tak szybko się dzieje. Wzięłam nóż z pod sukni jaką miałam na sobie i podpaliłam świeczkę leżącymi obok niej zapałkami. Ogrzewałam nóż i na jego plecach zaczęłam wypalać napis,, morderca". Potem stawałam, kopałam i miażdżyłam jego już i tak połamane kończyny. Nie wrzeszczał już wpadając w agonię.
                  Torturowałam go do ostatniego bicia jego pieprzonego serca. Potem rzuciłam nóż na podłogę i jak gdyby nigdy nic wyszłam z budynku. Edward czekał na drzewie. Patrzył na mnie z mieszanką strachu i podziwu. - Trochę mi zeszło, wybacz - odparłam wycierając ręce umazane krwią w białą jeszcze trochę sukienkę. - Nie szkodzi- odparł- Po co tu czekałeś, powiedz- poprosiłam, a on spojrzał na mnie- Wróć ze mną do domu Rosalie, Esme jest jak cień siebie, Carlisle nie rozmawiał z nikim nie pracuje tylko siedzi w swoim biurze, potrzebujemy cię- powiedział.
                                Najpierw chciałam się zgodzić, ale potem pomyślałam, że nie dam rady znieść drugi raz, jeśli mnie odtrącą. - To tylko twoja prośba, prawda? - zapytałam, a on skinął głową- Nie, nie mogę- wyszeptałam. - Zastanów się- poprosił, a ja skinęłam głową- Dobrze, ale nie obiecuję niczego, jeśli zdecyduję się na powrót to będę- odparłam i pocałowałam go w policzek. - Na razie Ed, do zobaczenia, mam nadzieję- pożegnałam się z nim - Przemyśl to i wróć- odparł błagalnie, a ja uśmiechnęłam się do niego i pobiegłam w stronę lasu.
                            Daleko. Tak, by nie widział tęsknoty w moich oczach. Tęsknoty za rodziną jaką on, Carlisle i Esme dla mnie tworzyli. Jakiej nie miałam już szansy mieć.

#Od Autorki

Udało się, napisałam. Jest kolejny rozdział. Długo to trwało, ale jest. Mam nadzieję, że weną mi jeszcze trochę dopisze i nadrobię w tym tygodniu też opowiadanie o Edwardzie.

Trzymajcie kciuki i bądźcie cierpliwi do mnie 😘😘

Postaram się jak mogę 😂😂

Buziaki

Roxi

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz