Nie przeszkadzało mi milczenie, ale leżenie na mchu w dniu, gdy przychodzi do naszego domu Bella jakoś sprawiało, że znikał szybko mój dobry nastrój. Emmett od razu umiał wyczuć zmianę mojego zachowania. Poderwał się z ziemi i stanął nade mną dumnie. Przypominał mi trochę mitycznych bogów.
-Dość tej bezczynności moja droga- odparł i podał mi dłoń. Ujęłam ją z uśmiechem, a on pociągnął mnie ku sobie i spojrzał głęboko w oczy.-Porywam mojego anioła gdzieś dalej od domu- odparł, a ja spojrzałam na niego pytająco.
-Dokąd?-zapytałam zaciekawiona.
-A co powiesz na randkę?-zapytał i nagle nad nami usłyszałam odgłos śmigłowca.
-Co jest grane?-zapytałam skołowana, gdy z helikoptera wysunęła się drabinka.
-Cóż, powiedzmy, że nie napisałem smsa wyłącznie do Edwarda- przyznał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Pocałowałam go delikatnie w usta i spojrzałam mu w oczy z zachwytem.
-Jesteś niemożliwy- odparłam i chwyciłam się drabinki.
-Dla ciebie wszystko- odparł, a ja zaśmiałam się i zaczęłam wspinać ku górze po szczeblach. Wciąż czułam delikatny dotyk jego dłoni na swoich plecach, więc wspinaczka była całkiem przyjemna mimo wysokości na jaką musieliśmy się wdrapać.
-Coś ty wymyślił, Em?-zapytałam, gdy siedzieliśmy już w helikopterze.
-Niespodzianka, kochanie- odparł nieco tajemniczo i rzeczywiście to była niespodzianka. W helikopterze czekały na mnie przepiękne ciuchy, które musiał wybrać sam, bo Al raczej nie pomogłaby mu za to, że stanął po mojej stronie.
Patrzyłam na mijane szybko krajobrazy. Wciąż nie wiedziałam dokąd się wybieramy, ale było bardzo przyjemnie. Emmett otworzył butelkę wina i podał mi jeden kieliszek. Sącząc powoli wino patrzyliśmy sobie w oczy z uśmiechem pełnym czułości.
-Przyznam, że mile mnie zaskakujesz kochanie- odparłam szczerze, a on pocałował mnie w czoło.
-Ty zaskakujesz mnie codziennie, tym, że wciąż ze mną jesteś aniele- odparł, a ja dotknęłam jego policzka wolną dłonią.
-Jak miałabym rzucić takiego przystojniaka jak ty?-zapytałam, a on westchnął i założył kosmyk moich włosów za moje ucho.
-Chyba tylko ty widzisz we mnie coś pięknego kochanie. Prawda jest taka, że mogłabyś mieć każdego- odparł poważnie spoglądając z nostalgią w moje oczy.
-Nie chcę każdego. Zależy mi tylko na tym jedynym, a on siedzi tutaj, obok mnie- odparłam i pocałowałam go odstawiając kieliczek na stolik. Przyciągnął mnie do siebie i jedną ręką podniósł sadzając na swoich kolanach. Jego dłonie błądziły po moich plecach, a moje usta po jego szyi i ramionach. Zaczęłam zdejmować mu koszulkę, kiedy pilot odwrócił się w naszą stronę.
-Za dziesięć minut będziemy na miejscu panie Cullen- odparł, a ja spojrzałam na Emmetta z rozbawieniem.
-Och panie Cullen, powie mi Pan dokąd to porwał mnie pan z środku lasu?-zapytałam, bo nie mogłam się już doczekać aż zdradzi mi tą tajemnicę.
-Jak każdy pirat zabieram Cię na Saint Vincent i Grenadyty- odparł, a ja aż jęknęłam z zachwytu widząc błękitną wodę i plażę. Wylecieliśmy, gdy było dobrze po dwunastej w południe, lot trwał co najmniej dwie godziny, a że różnica czasu między Forks, a St. Vincent wynosiła jakieś trzy godziny byliśmy tutaj w porze wieczornej. Emmett wyjął mały pakunek zza siedzenia i podał go dla mnie.
Pośpiesznie zajrzałam do środka i ujrzałam prześliczny strój kąpielowy. Spojrzałam na niego i splotłam dłonie na piersi.
-Alice to wszystko kupiła, tak?-zapytałam nie wierząc, że sam kupował dla mnie strój kąpielowy. Zwłaszcza tak obłędny.
CZYTASZ
Zimne serce
Fiksi PenggemarNazywam się Rosalie Lilian Hale. Pewnie większość z Was- ludzi, ocenia mnie jako zimną i bezuczuciową kobietę. Macie rację, taka jestem, ale nie bez powodu. Pozwólcie, że opowiem Wam swoją historię.