No nie wierzę#45

1.1K 52 13
                                    

Po chemii wraz z Emmettem poszliśmy do biblioteki. Nikt z nas nie uczęszczał na w-f. Bibliotekarka, pani Rosemary uśmiechnęła się do nas na powitanie. Widywała nas tu codziennie. Pewnie zdążyła już do tego przywyknąć.Żadne z nas nie czytało. Książki ze szkolnej biblioteki to po prostu dno. Wpatrywałam się w Eda przez całą godzinę. Był zdenerwowany. Jakiś dziwny, a na dodatek nie odezwał się jednym słowem. Po dzwonku poszliśmy pod nasze auta. Oczywiście musieliśmy czekać na Alice, która właśnie musiała pójść poprawić sobie makijaż do łazienki. Jakby nie mogła już zrobić tego w domu. Edward oparł się o swoje volvo i czekał na nas. Zawsze jechał tuż za autem Emmetta. Alice nie chciała z nim jeździć odkąd zabronił jej siadać za kółkiem.

Znowu gapiłam się na Edwarda. Podążyłam za jego spojrzeniem i dostrzegłam owe dziwadło w postaci Belli Swan. Wsiadła do swojego auta. Odpaliła silnik i szybko wycofała. Omal nie rozwaliła stojącej za nią toyoty corolli. Rany kto jej dał prawko?-myślałam śmiejąc się. Emmett również się zaśmiał. Patrzył na to co odwala córka komendanta z identycznym rozbawieniem co ja. Kiedy wreszcie wyjeżdżała z parkingu nawet Edward cicho się śmiał. Alice nareszcie wyszła ze szkoły i usiadła na tylnym siedzeniu w naszej terenówce. Jasper objął ją mocno i pocałował. Był spięty. Duża ilość ludzi wychodząca z budynku to było dla niego spore wyzwanie. Zapach ludzi roznosił się wokół. Dla nowicjusza było to jakby alkoholik siedział w fabryce wódki. - No witamy królewnę- odparł kąśliwie Em. Pocałowałam go w policzek. Odpalił silnik i ruszył.

Kiedy dojechaliśmy pod dom, a Emmett zaparkował w garażu tuż za nami wjechał swoim srebrnym autkiem Edward. Wysiadł z samochodu tak jak my. Esme przywitała się z nami radośnie. Wiedziałam, że będzie na nas czekać. Zawsze czekała. Weszliśmy do domu.Jasper od razu pobiegł do salonu i włączył sobie jakiś serial o dzikim zachodzie, Alice uprzedziła nas, że będzie zmieniać naszą garderobę. Mówiła coś, że znalazła świetny sklep. Miałam to w nosie. Zawsze dawała do mojej szafy genialne ubrania. Emmett podszedł do mnie i wyszeptał na ucho- Może ją poproszę o więcej seksownej bielizny dla Ciebie co?- uśmiechnęłam się rozbawiona. Przyłożyłam usta do jego ucha i odparłam- To nie wolisz mnie ,,bez" bielizny?- zapytałam uśmiechając się zalotnie. Jego oczy rozbłysły. Znowu pochylił się do mnie i wyszeptał- Nie wiem, może chodźmy sprawdzić,?- zaproponował, a ja chwyciłam go za rękę i poprowadziłam schodami na górę do swojego pokoju.

Emmett zamknął za sobą drzwi i od razu zdjął z siebie koszulkę. Ja także rozpięłam bluzkę i rzuciłam się na niego przyciągając go do siebie. Dałam mu ognistego całusa i zaczęłam się dalej rozbierać. Kiedy stałam już przed nim w samej koronkowej bieliznie odsunął się i obejrzał mnie jak jakąś rzeźbę. -Piękna ta bielizna, spal ją- powiedział i zerwał ze mnie resztę okrycia. - Jak to spal?-zapytałam śmiejąc się- Bo wolę Cię bez niej-odparł.- Czy pan mi proponuje coś niemoralnego?-zapytałam, a on rzucił mnie na łóżko i przygniótł swoim ciałem. - Nie proponuję, wymagam- odparł i zaczął mnie całować po całym ciele. Bawiliśmy się nieźle.

Kiedy zeszliśmy z powrotem na dół wszyscy siedzieli w salonie i coś oglądali.- Co wy robiliście tyle czasu?-zapytała Alice, a ja spojrzałam z uśmiechem na Emmetta.- Czytaliśmy - odparł Em, a ja z trudem powstrzymałam się od śmiechu. Edward spojrzał na niego z tłumionym rozbawieniem. Nagle pod słabym pretekstem spaceru wybiegł z domu. To co się z nim działo było coraz dziwniejsze.- Co się dzieje z naszym Edwardem?-zapytała Esme. Spojrzeliśmy po sobie i wraz z Emmettem wzruszyliśmy ramionami.- Edzio się zakochał- pisnęła rozanielona Alice.- Ej nie prawda, nie wiemy co z nim jest- Zaczęłam.- Nie widziałaś jak on na nią patrzył?-zapytała z rozbawieniem - Patrzył, bo nie słyszy jej myśli- odparłam. Nie miałam ochoty na tak głupie rozmowy. Jak dla mnie Edward nie mógł być z tą całą Bellą. Przecież to nie ma przyszłości. Ona nie dowie się o nim prawdy, a ludzie się starzeją. Wieczny wygląd siedemnastolatka to raczej problematyczne w związku z kimś kto będzie się z wiekiem zmieniał. - Idziemy się przejść?-zapytał nagle Emmett najwyraźniej wyczuwając moją irytację.

Kiedy znaleźliśmy się na dworze, a mroźne powietrze uderzyło mi w twarz trochę się uspokoiłam.- Myślałem, że zaraz wybuchniesz-odparł mój mąż przyciągając do siebie. - Nie podoba mi się to, że Ed zaczyna zbliżać się do tamtego dziwadła- odparłam- A mi się wydaje, że jesteś o niego zazdrosna- odparł- Nie jestem zazdrosna tylko się boję- odparłam- Czego?-zapytał- Że sytuacja zajdzie za daleko i znowu ktoś zginie- wyszeptałam.- Czekaj, chcesz powiedzieć, że martwisz się o tą Bellę?-zapytał, a ja po chwili skinęłam głową.- Naprawdę myślisz, że Ed może ją skrzywdzić?-zapytał, a ja sama już nie wiedziałam co o tym sądzić.- Nie wiem... i to jest najgorsze. Kocham Edwarda i wiem, że jeśli znów kogoś skrzywdzi to już się z tego nie podniesie- odparłam. Emmett przyciągnął mnie i uwięził w czułym uścisku. Pocałował mnie delikatnie w czoło i powiedział- Edward jest dużym chłopcem, cokolwiek wybierze musimy być dla niego wsparciem, przecież nie chcesz by był nieszczęśliwy prawda?-zapytał, a ja skinęłam głową.- Jasne, że nie chcę, ale co jeśli on jej powie o ... no wiesz?-zapytałam, a Emmett pokręcił przecząco głową.- Nie zrobi tego, nie jest głupi- odgonił moje wątpliwości i pochylając lekko pocałował mnie w usta z czystym pożądaniem.

Weszliśmy do domu, gdy zaczął padać śnieg. Pogoda najwyraźniej zmieniała się w ciągu tej nocy dość mocno. Edward wrócił do domu nad ranem. Nie pytałam gdzie był, bo pewnie i tak by mi nie
powiedział. Ubraliśmy się elegancko i ruszyliśmy do szkoły. Jak wszyscy staliśmy przy swoich autach rozmawiając o głupotach jak na przykład jakie ciuchy teraz będziemy mieli w szafie. Usłyszałam hałaśliwy dźwięk silnika i wiedziałam kto się zjawił na parkingu. Panna ,, dziwadło" Swan. Spojrzałam na nią z obojętnością. Nie podobało mi się w niej tylko jedno- za dużo czasu przebywała w pobliżu Eda. Teraz jakoś dziwnie przyglądała się oponom swojego samochodu, a Edward jej. Boże jak mnie to wkurzało.

Nagle stało się coś strasznego. Na parking w poślizgu wjechał van w granatowym kolorze. Rozpędzony wirował bezwładnie po oblodzonym parkingu zmierzając wprost na Bellę. Spojrzałam na Edwarda. Jego mina mówiła wszystko. Chciał ją ratować. Chciałam go powstrzymać, ale nie zdążyłam. W mgnieniu oka znalazł się przy niej i ściągnął z drogi rozpędzonego auta. Wiedziałam, że ją uratował i wiedziałam, że naraził właśnie całą naszą rodzinę na problemy. Spojrzeliśmy po sobie z rodzeństwem i wszyscy byliśmy zdenerwowani. Nawet Emmett patrzył na to z niezadowoleniem.

Nagle horda uczniów ruszyła do nich z pomocą. Kręciłam głową z niezadowoleniem. Jak on mógł być tak nieodpowiedzialny i głupi? -Tylko się nie ruszajcie- powiedział jeden z uczniów zaglądając za granatowy van. Nie było nadziei. Bella żyła. Teraz nasz sekret był całkowicie zagrożony. - Wyciągnijcie Tylera z auta- krzyknął ktoś z boku. Ludzie zbiegali się z każdej strony i już prawie wcale nie było widać aut.

Z budynku szkoły wybiegli nauczyciele i zaczęli przepychać się przez tłum. Ktoś już rozmawiał z pogotowiem przez telefon. Nauczyciele wezwali także policję. Był taki harmide, że nie miałam pojęcia czemu Ed wciąż jest za tym autem. Miałam nadzieję, że sam nie oberwał. Takiego cudu jak przeżycie bez szwanku po zgnieceniu przez auto nie umiałby wyjaśnić nikomu. Nagle nadjechała karetka. Sanitariusze zabrali Tylera do karetki, a następnie wraz z nauczycielami starali się odsunąć van, by wydostać Bellę i Edwarda. Po chwili zza auta wyniesiono na noszach córkę komendanta, a Edward szedł z tyłu za nimi. Spojrzał na nas tylko na moment. Gdyby moje spojrzenie mogło zabić to już leżałby martwy. Już ja sobie z nim porozmawiam.

Ed usiadł na miejscu obok kierowcy. Wtem nadjechała policja. Komendant Charlie Swan wysiadł z radiowozu, a gdy zauważył, że to jego córka leży na noszach wpadł w panikę. Dziewczyna coś do niego mówiła. Prawdopodobnie uspokajała go, a ja zaczęłam mieć mieszane uczucia patrząc na to wszystko. Z jednej strony dobrze, że dziewczyna żyła. Z drugiej mogło to być dość kłopotliwe dla naszej rodziny. Edward wybrał jednak i to było najdziwniejsze. Wybrał ją nie licząc się z bezpieczeństwem naszej rodziny.
Jedno jest pewne jak go dorwę to nakopię mu do dupy, aż mu się odechce romansów.

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Dawno nic nie było, a wiem, że tęsknicie.

Sorki.

Będzie lepiej. Obiecuję

Jutro napiszę rozdział o Alice. Tam też dużo się wydarzy.

Dobra co sądzicie o tej wersji sytuacji. Z punktu Rosalie?

Podoba wam się?

Chcę wiedzieć co myślicie.

Pozdrawiam

Roxi

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz