Edward dostawał do głowy. Kręcił się po domu jak szaleniec. Zupełnie jakby uzależnił się od tej dziewczyny. Co gorsza jego nastrój przypominający nastrój kata przed egzekucją doprowadzał mnie samą do szału. A jak każdy z doświadczenia wiedział, szał w moim przypadku nikomu, by się nie spodobał. Kiedy miałam ochotę zdzielić go pierwszym lepszym napatoczonym przedmiotem do salonu weszła Alice, a trzymana przez nią książka zaczęła powoli spadać na ziemię. Jasper momentalnie znalazł się przy niej i łapiąc książkę w dłoń podtrzymał Al za rękę.
Zrozumiałam od razu, że ma wizję. Po minie Eda wiedziałam, że nie jest to nic przyjemnego. Wtem Alice zatrzepotała rzęsami i spojrzała na niego zaskoczona i jakby wystraszona.
-Co widziałaś? - zapytałam natychmiast i podeszłam do niej.
-Bellę- odparła Alice cicho swoim melodyjnym głosem.
-No nie, jeszcze to, co ona jest taka ważna, że ostatnio wszyscy musimy się nią przejmować?!- warknęłam, ale po chwili podeszłam bliżej i zapytałam-Co konkretnie widziałaś? - Musiało to być coś ważnego, bo Alice odciągnęła mnie na bok, tak jakby nie chciała mówić czegoś głośno i zaczęła szeptać mi do ucha.
-Bella zostanie napadnięta przez kilku mężczyzn. Pobiją ją, zgwałcą, a potem...- znieruchomiałam.
Powróciły momentalnie moje wspomnienia. A potem...potem zostawią ją jak śmieć na ulicy, by zdechła jak pies. Tak samo było ze mną. Wyprostowałam się. Moje mięśnie wciąż były napięte, co od razu dostrzegła Al, bo spojrzała na mnie przepraszająco.Podeszłam do Edwarda z poważną miną. Nigdy nie sądziłam, że padnie coś takiego z moich ust.
-Jedź tam- odparłam zaskakując chyba wszystkich. Zwłaszcza Edwarda.
-Od kiedy martwisz się o Bellę? -zapytał. Nie lubiłam jej, ale nikomu nie życzyłam tego co ją czekało. Nawet najgorszemu wrogowi.
-Wcale się nie martwię, ale nie chcę, by spotkało ją to co spotkało mnie - odparłam szczerze. Z trudem panowałam nad bólem jaki znów się odrodził. Edward otworzył szerzej oczy i jedynie skinął głową. Gdybym mogła płakać właśnie miałabym łzy w swoich oczach. Kiedy Ed ruszył w stronę drzwi zwróciłam się do niego w swoich myślach.
-Ed pamiętaj jednak, że moje zdanie co do niej się nie zmienia i nie chcę, żeby jakikolwiek człowiek znów zagroził naszej rodzinie- Bella zbyt mocno kojarzyła mi się z Roxane.
Wciąż jeszcze pamiętałam tą dziwną dziewczynę z mojego miasteczka. Stara panna, tak właśnie mogła skończyć. Na szczęście oszczędziłam jej tego i sama z nią skończyłam. Nie stałoby się tak, gdyby nie podniosła ręki na moją rodzinę. Teraz bałam się, że Bella złamie Edwardowi serce. Był moim bratem i kochałam go. Ta dziewczyna mogła zniszczyć jego samokontrolę i psychicznie załamać. Wiedziałam więc w głębi duszy, że musiał ją teraz ratować, bo inaczej stracilibyśmy także jego.
Mogłam się z nim nie zgadzać, kłócić, ale nie przestanie być dla mnie ważny. Nigdy. Obejmowałam się ramionami. Nawet nie wiem, kiedy u mojego boku znalazł się Emmett. Objął mnie mocno i przytulił.
-Dobrze robisz- wyszeptał mi do ucha. -Choć kociaku, przejdziemy się-odparł, a ja uśmiechnęłam się do niego blado i skinęłam głową. Ruszyliśmy na spacer w stronę puszczy. Szum rzeki nieco mnie uspokoił. Bardziej jednak jego mocno zaciśnięta na mojej dłoni dłoń. Szliśmy w ciszy dłuższy czas. Słońce powoli zachodziło. Gryzłam się z własnymi myślami. W końcu zatrzymałam się gwałtownie i Emmett zrobił to samo w jednej sekundzie.
-Emmett...nie myśl sobie, że jestem jakąś zołzą i nie chcę, by Edward był szczęśliwy, ja...po prostu się o niego martwię- wyszeptałam spoglądając mu w oczy.
-Nigdy nie przeszło mi coś takiego przez myśl Aniele- odparł, a moje kąciki ust drgnęły lekko.- Nie mam nic do tej dziewczyny, ale nie jestem zbytnio zwolennikiem tego co robi Ed. Ona jest jego słabością. W każdym momencie może stracić kontrolę. Nie podoba mi się taka zabawa w wilka i czerwonego kapturka. W którymś momencie wilk i tak atakuje, sam...znam to zbyt dobrze- odparł z nutą smutku w głosie. Kilkakrotnie stracił kiedyś kontrolę. Wiele osób straciło życie przez to, że nie bał się ryzyka. Delikatnie dotknęłam dłonią jego policzka, a on pocałował mnie w wewnętrzną część dłoni.
-Wiesz...cieszę się, że Cię mam misiu- wyszeptałam. Uśmiechnął się do mnie rozbawiony.
-Przyznaj, po prostu nie można mi się oprzeć-odparł z łobuzerskim błyskiem w oku, a potem pochylił nade mną i pocałował z czułością.
-Wiesz, pokój Eda jest wolny, a ściany tłumią dźwięki- zaczął szeptać mi do ucha całując po szyi.
-Chyba żartujesz...-odparłam ze śmiechem, a on jednym ruchem wziął mnie w objęcia i niosąc jak księżniczkę w swych ramionach z gracją wkradł się przez okno do pokoju Edwarda.
Położył mnie na skórzanej kanapie i zamknął okno. W jednej sekundzie już był nade mną. Kanapa była wąska i nie łatwo było nam zamieścić się na niej w pozycji leżącej. Emmett delikatnie dotykał palcami moich blond włosów, a ja sunęłam palcami po jego umięśnionych ramionach.
-Kocham Cię Aniele- wyszeptał mi do ucha i delikatnie polizał moją małżowinę. Drgnęłam. Działał na mnie jak zapalnik na stos dynamitu.
-Powtórz to-odparłam.
Spojrzał na mnie zaskoczony i zaczął powoli rozpinać guziki mojej bluzki.
-Dlaczego?-zapytał spoglądając w moje oczy z ciekawością i niezwykłą czułością. Dotknęłam ponownie jego policzka i przejechałam palcami po jego ustach. Idealnych do całowania.
-Bo muszę uwierzyć, że jesteś prawdziwy, że istniejesz- wyszeptałam, a on pocałował mnie w usta z namiętnością- Kocham Cię Rose, jak wariat, jak wampir może tylko kochać-odparł i jednym ruchem pozbawił mnie bluzki.
-Ed nas zabije- odparłam z rozbawieniem.
-Tak, ale to piękna śmierć- wyszeptał Emmett zdejmując z siebie koszulkę i pokazując wszystkie idealnie wyrzeźbione mięśnie. Westchnęłam. Nie mogłam się napatrzeć na jego klatkę piersiową bardziej efektowną niż ciało Atonisa. Na jego krótkie czarne lśniące włosy, które tak uwielbiałam dotykać, na jego złociste oczy pełne miłości i iskier oraz te delikatnie zaróżowione usta gotowe w każdej chwili złączyć się z moimi w pocałunku.
-Oj tak, bardzo piekna -powiedziałam rozkoszując się jego seksownym wyglądem. Mieliśmy już postąpić krok dalej, gdy drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem.
-O tu jesteście robaczki, no i już prawie rozebrani, cudownie się składa, bo właśnie przywiozłam wam nowe ciuszki, więc ogarnijcie tutaj, zanim wróci Ed i wpadnie w białą gorączkę, a potem zapraszam na przymiarkę- odparła radosnym tonem Alice i znikła z widoku nim mój własny but wylądował na korytarzu.
-Przysięgam, że kiedyś ją uduszę- odparłam z lekkim gniewem.
-Jak ja lubię, kiedy tak się złościsz- zamruczał mi do ucha Emmett.
-Przestań- zawstydziłam się i odpychając go od siebie na podłogę wstałam z gracją. Siedząc na podłodze śmiał się w głos.
-Po prostu to kocham- odparł z rozbawieniem i zaczął zbierać swoje buty i koszulę z podłogi. Ja także, bo doskonale wiedziałam jak i Emciu, że Alice nie należy do cierpliwych.
#Od Autorki
Kolejny rozdział. Trochę krótki, ale zawsze.
Wiem, że zaniedbuję to opowiadanie, ale chcę skończyć opowiadanie o Edwardzie, a właściwie jego pierwszą część.
Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział wam się podoba
Dawajcie komentarze i gwiazdki
Pozdrawiam
Roxi
CZYTASZ
Zimne serce
FanfictionNazywam się Rosalie Lilian Hale. Pewnie większość z Was- ludzi, ocenia mnie jako zimną i bezuczuciową kobietę. Macie rację, taka jestem, ale nie bez powodu. Pozwólcie, że opowiem Wam swoją historię.