Tajemnica #39

1.1K 63 6
                                    

Rano Emmett zachowywał się jeszcze bardziej podejrzanie. Byłam na niego już trochę zła. Wstałam z łóżka i biorąc z szafy sukienkę ruszyłam do łazienki. Kiedy wzięłam prysznic stanęłam przed lustrem chwilę przyglądając się sobie. Potem włożyłam czerwone cudeńko, które kupiła mi Alice, wyszłam z powrotem do pokoju.

Emmetta już nie było. Co się z nim do cholery dzieje? Z szafy na buty wyciągnęłam czarne szpileczki. Poprawiłam palcami włosy, które zawsze układały się idealnie i ruszyłam na dół. Edward znowu znęcał się nad fortepianem. Ludzie, no ile można grać?

Emmett siedział przed domem. Naprawdę odnosiłam wrażenie, że z nim coś nie tak. Wyszłam na ganek i usiadłam obok niego. - Powiedz mi co się dzieje? - poprosiłam. - Nic się nie dzieje, chodź, jedziemy - odparł, a kiedy wstał złapałam go za rękę. - Gdzie ty chcesz jechać? Emmett, do cholery powiedz w końcu o co chodzi? - zapytałam zdenerwowana. - Rose proszę, powiem Ci, ale nie teraz - odparł zestresowany. - heh-westchnęłam- To gdzie jedziemy? - zapytałam w końcu zrezygnowana. - Zobaczysz - odparł.

Wsiadłam do jego Jeepa i ruszyliśmy w nieznane. Tym tajemniczym miejscem okazał się teatr. Nie mogłam uwierzyć, że mnie tu zabrał. On nie znosił teatru. Jednak na przedstawieniu siedział jak na szpilkach. Bardziej skupiałam się na nim niż na tym co odgrywali aktorzy. Kiedy występ się skończył pojechaliśmy w stronę lasu. O co tu chodzi? Myślałam.

Wysiedliśmy z auta. Emmett objął mnie w pasie i ruszył biegiem przez las. Pokazał mi tak piękne miejsca o jakich nawet nie miałam pojęcia. Siedząc na zboczu skąd rozciągał się taki nieziemski widok. Słońce powoli zaczęło zachodzić. - Rose... Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza? - zapytał nagle i pocałował mnie w policzek - Najważniejsza, ale? - zapytałam, bo czułam jakby chciał coś dodać - Ale... Musimy już wracać - odparł i chwycił mnie z zaskoczenia na ręce pędząc z powrotem do samochodu.

Kiedy dojechaliśmy do domu z trudem ukrywałam moją złość na niego. - Choć - odparł ciągnąc mnie za dom- Emmett o co chodzi? Gdzie ty mnie znowu prowadzisz?-próbowałam nie krzyczeć, ale nie lubiłam czuć się niepewnie. Kiedy weszłam za dom i zobaczyłam to wszystko oniemiałam.

Wszędzie w ziemi powtykane były małe żółte lampeczki przywołujące na myśl gwiazdy. Wokół nie wiadomo skąd pojawiło się miliony krokusów. Konary drzew przyozdobiobe zostały niepasującymi do nich gałązkami nadając im magiczny wymiar jak z innego świata.

Na środku tej przepięknej łąki stał stolik i dwa krzesła. Szłam pomiędzy kwiatami trzymając coraz bardziej niepewnie dłoń Emmetta- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytałam, a on skinął leciutko głową. Dotarliśmy do stolika i odsunął ode mnie krzesło. Usiadłam, a on lekko przysunął je do stolika. - Chcę powiedzieć, że cię kocham - odparł. Stał się nagle jakiś na powrót pewny siebie. Rozluźniony.

Całość wokół przywodziła mi na myśl tylko jedną rzecz, a właściwie jedną osobę - Alice. Dyskretnie rozejrzałam się i zauważyłam schowanych w oddali Alice z Edwardem. Cwaniaki. - No to rozumiem, że teraz wszystko mi wyjaśnisz- zapytałam Emmetta. - Oczywiście - odparł i wstał od stolika. - Pokochałem cię jak tylko cię zobaczyłem mój aniołku - odparł, a ja uśmiechnęłam się promiennie. - Wieczna miłość do ciebie to dla mnie genialna przyszłość, ale chcę... Być pewien - odparł - Jak to pewien? Czego?-zapytałam nie rozumiejąc - Pewien tego, że któregoś dnia mnie nie zostawisz - odparł - Ja? To ja myślałam, że chcesz mnie zostawić, tak dziwnie się zachowywałeś- odparłam- Emmett ja ciebie nigdy nie zostawię - dodałam, a on od tak uklęknął przede mną - W takim razie zostaniesz moją żoną na wieki? - zapytał, a ja zakryłam usta dłonią.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Oświadcza mi się. Boże co mam powiedzieć.... - Tak, oczywiście, że tak! - krzyknęłam w końcu i rzuciłam się mu w ramiona. Wtuliłam się w to cudowne, umięśnione ramię i nie chciałam go puścić. Kiedy wreszcie odsunął się ode mnie sam, chwycił moją dłoń i włożył na mój palec przepiękny pierścionek. Potem pocałował mnie w rękę, a ja nie wytrzymałam i mocno pocałowałam go w usta. - Kocham cię mężulku - odparłam śmiejąc się radośnie - Ja ciebie także.. Żoneczko - odparł i znów zatonęliśmy w pocałunkach.

# Od Autorki

Kolejny rozdział.

Tak się cieszę, że ktoś to czyta. 😀😀😀😀😀

Wiem, że ostatnio trochę zawaliłam z tym pisaniem, ale mam za mało czasu i za dużo opowiadań. Taka prawda. Powiedzmy, że będę dodawać dwa rozdziały w jednym tygodniu, a w drugim do innego opo, więc tu będzie przerwa. No inaczej już się chyba nie uda.

Z resztą... Się zobaczy...

Na razie dawajcie gwiazdki i komentarze, żebym wiedziała komu się podoba 😘😘

Pozdrawiam

Roxi

Zimne serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz