Rozdział 47

1.7K 93 12
                                    

- Sam. Przyjaciółka Belli.- usłyszałem i automatycznie zpoważniałem, ponieważ przyjaciółki mojego skarba nie dzwonią do mnie pogadać o pogodzie...

- O co chodzi?

- Bo Bella... ja...Przyjedź do szpitala głównego.- załkała dziewczyna- To nie rozmowa na telefon.- powiedziała i się rozłączyła.

Szybkim krokiem podszedłem do przyjaciół cieszących się beztroskim latem.

- Chłopaki, muszę jechać do szpitala. Szybko.- powiedziałem na jednym wdechu pakując swoje rzeczy.

- Słucham? Co się stało?- spojrzał zmartwiony Liam.

- Nie wiem!- krzyknąłem w ich stronę gdy biegłem do auta.

Prędko rzuciłem torbę na tylnie siedzenia i odpaliłem silnik. Ruszyłem z piskiem opon.

Martwiłem się jak cholera, ponieważ w głowie miałem setki pomysłów co się mogło stać mojej Belli. Myślałem, że może wpadła pod samochód albo miała wypadek gdy sama kierowała. To drugie było mniej prawdopodobne, bo ona nie lubi prowadzić. Zastanawiałem się też nad tym, że może pocięła się tak bardzo, że musiała jechać do szpitala. Miałem nadzieje, że to tylko moje chore pomysły i Belli tak na prawdę nic nie jest.

Spojrzałem za okno.

- Cholera.- przeklnąłem po cichu, gdy zobaczyłem stado directioners biegnących chodnikiem.

Naprawde uwielbiam ich, ale w tej chwil są naprawde nie proszeni.

Zatrzymałem się na czerwonym świetle i spojrzałem na swoje nogi.

Zacząłem wyzywać sam siebie, ponieważ nie ubrałem koszulki...
Tak, jechałem do szpitala w szortach.

Kiedy tylko światło zmieniło kolor ruszyłem do przodu.

Po przebyciu długiej drogi z plaży do szpitala, wysiadłem na parkingu.

Obszedłem czarne auto i otworzyłem tylnie drzwi.
Z torby wyciągnąłem szarą koszulkę i wciągnąłem ją przez głowę.

Szybkim krokiem, omijając i przepraszając wszystkie fanki wszedłem na recepcje.

Chciałem podejść do pana stojącego za biurkiem i spytać się o... No właśnie. Nie wiedziałem czy spytać się o Belle czy jej przyjaciółkę Sam.

Zdenerwowany podszedłem do mężczyzny.

- Dzień dobry. Przywieźli tutaj Belle to znaczy Isabelle...

- Żadnej dziewczyny o takim imieniu nie przywieźli. Pamiętałbym. Tak nazywa się moja córka.- oznajmił.

Z jednej strony kamień z serca, z drugiej: o co może chodzić i jak nazywa się ta Sam.

Chwilę pomyślałem i wyciągnąłem telefon. Nacisnąłem na ostatnie połączenia i wybrałem numer dziewczyny.

- Halo?

- Jestem. Gdzie mam iść?- zapytałem.

- Dobra, idę do recepcji.- oznajmiła i się rozłączyła jak miała w zwyczaju. Można to zauważyć po zaledwie dwóch rozmowach...

- Jestem!- krzyknęła, jak się okazało, dosyć ładna brunetka. Chociaż mogę szczerze powiedzieć, że Bella jest milion razy ładniejsza.

Dziewczyna miała napuchnięte i czerwone oczy. Płakała...
Ubrana była w luźne dresy a głowę miała owiniętą bandażem.

- Cześć.- rzuciłem pospiesznie w jej stronę.

- Bella jest tą którą porwali.- powiedziała bez ogródek i rozpłakała się.

*******
3/4!
Pamiętajcie od 5 gwiazdek!
Komentarze mile widziane :*
Dziękuje!

Napisz do mnie skarbie. Message Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz