Dni z rodziną minęły bardzo szybko. Przeleciały jak woda przez palce i zanim się obejrzałam kończyłam pakowanie się. Eleanor i Max pomagali mi przy ostatnich poprawkach. Mówili co potrzebuje na wyjazd a co jest zbędne. Lubiłam wspólne pakowanie, ale i tak chciałam jak najszybciej znaleźć się na dole. Mój tata i Niall to nie najlepsze połączenie...
- Ale będziesz dzwoniła?- pytała Eleanor gdy zapinałam różową walizkę.
- Jasne, że tak. Chociaż ty do mnie nie dzwoniłaś. A ty- wskazałam na Maxa- nawet nie powiedziałeś gdzie jesteś.
- Oj... Chwila słabości.
Ja też wtedy miałam trudny czas...
- Dajcie spokój. Bella idź już lepiej do kuchni, bo ojciec przebije Niallowi tętnice widelcem.- powiedziała dziewczyna a my się zaśmialiśmy.
- Nie dziwie się...
- Max!- spojrzałam na niego- To mój chłopak...
- Tsaa.- mruknął i chwycił walizkę, żeby wynieść ją z mojego pokoju.
Wyszliśmy z niego i powędrowaliśmy do kuchni.
Mama jak zwykle krzątała się przy szafkach i przygotowywała śniadanie innym. Tata rozmawiał o czymś z blondynem.- Zrób coś czego ona sobie nie życzy a utopie cię w kiblu.- wysyczał starszy mężczyzna.
Irlandczyk głośno przełknął ślinę i powiedział:
- Nie skrzywdziłbym mojego skarba.
- Tylko ja mogę mówić, że Isabella jest moja. W końcu to moja córeczka.
Niall spojrzał za niego i odetchnął z ulgą.
- Cześć.- uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Hejcia.- odwzajemniłam miły gest.
Chłopak wstał od stołu i podszedł do mnie. Myślałam, że pocałuje mnie na powitanie, albo chociaż przytuli a on nic...
Ała...
- No to my jedziemy...- powiedziałam niezręcznie. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i niezbyt wiedziałam jak mam się zachować.
Moja mama odwróciła się w naszą stronę gwałtownie.
- Nie zjecie z nami śniadania?- spytała.
- Dziękujemy. Zjemy na mieście.- oznajmił blondyn patrząc raz na moją mamę, raz na tatę.
- Ale...- zaczęła moja rodzicielka ale jej przerwałam.
- To dobry pomysł.
- W takim razie czas się pożegnać...- posmutniała.
- Mamo, pod koniec wakacji wrócę.- uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Wiem, wiem. Wzięłaś telefon, pieniądze, dokumenty?- wyliczała a ja przytakiwałam.- Dobrze...
Podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła.
- Dzwoń, gdyby coś się działo.
- Spokojnie mamo.- oddałam uścisk.
Po mamie przyszedł ojciec.
- Pa córeczko.- przytulił mnie i wyszeptał do ucha- gdyby coś zrobił wiesz, że mam kolekcje broni w garażu.
Zaśmiałam się lekko.
Przytulałam się jeszcze z bliźniakami. Mia i Lisa pojechały dzień wcześniej kończyć kolonie.
- Pamiętaj co ci pokazywałem w garażu.- ostrzegał blondyna ojciec.
- Oczywiście.- kiwał głową.
- Do zobaczenia!- krzyknęłam, gdy byłam z Niallem przy drzwiach.
- Pa!- odpowiedzieli wszyscy i machali.
Weszłam do czarnego auta chłopaka i zapięłam pas bezpieczeństwa. Blondyn po wpakowaniu mojego bagaża na tyły zrobił to samo.
Nic nie mówiąc ruszył spod mojego domu.
Po wyjechaniu z mojej ulicy zatrzymał się w wysepce.Zdezorientowana spojrzałam na niego o on ruchem głowy pokazał, żebym wyszła z samochodu.
Zrobiłam co kazał i podeszłam do niego. Stał oparty o maskę i czekał na mnie.
- O co ci chodz...- nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak pociągnął mnie między swoje nogi i zamknął przestrzeń między nami. Momentalnie oddałam pocałunek.
Gdy zabrakło nam powietrza oparliśmy się o swoje czoła.- Marzyłem o tym od kiedy cię dzisiaj zobaczyłem ale bałem się twojego ojca...
Pare słów a dzień staje się 100 razy lepszy...
****
I jak?? Pamiętajcie, że jeśli chcecie następny rozdział szybciej zostawcie gwiazdkę i komentarz❤❤
Dziękuje za przeczytanie i przepraszam za błędy jeśli jakieś są.
Do następnego księżniczki!
Licze na jakikolwiek znak, że tu byłaś :*
Miłej nocy/dnia
Zależy kiedy czytasz
CZYTASZ
Napisz do mnie skarbie. Message Niall Horan
FanfictionNieznany: Hej skarbie Ja: Znamy się? Nieznany: Możemy się poznać. Ja: A ktoś kiedyś dał ci w mordę? Ziemniakiem? Nieznany: Mmm zadziorne. Lubie takie :* Ja: Kim ty w ogóle jesteś? Nieznany: Umówmy się na razie, że Słodki Blondyn. *Zmieniono nazwę na...