Rozdział 60

1.9K 98 25
                                    

Dni z rodziną minęły bardzo szybko. Przeleciały jak woda przez palce i zanim się obejrzałam kończyłam pakowanie się. Eleanor i Max pomagali mi przy ostatnich poprawkach. Mówili co potrzebuje na wyjazd a co jest zbędne. Lubiłam wspólne pakowanie, ale i tak chciałam jak najszybciej znaleźć się na dole. Mój tata i Niall to nie najlepsze połączenie...

- Ale będziesz dzwoniła?- pytała Eleanor gdy zapinałam różową walizkę.

- Jasne, że tak. Chociaż ty do mnie nie dzwoniłaś. A ty- wskazałam na Maxa- nawet nie powiedziałeś gdzie jesteś.

- Oj... Chwila słabości.

Ja też wtedy miałam trudny czas...

- Dajcie spokój. Bella idź już lepiej do kuchni, bo ojciec przebije Niallowi tętnice widelcem.- powiedziała dziewczyna a my się zaśmialiśmy.

- Nie dziwie się...

- Max!- spojrzałam na niego- To mój chłopak...

- Tsaa.- mruknął i chwycił walizkę, żeby wynieść ją z mojego pokoju.

Wyszliśmy z niego i powędrowaliśmy do kuchni.
Mama jak zwykle krzątała się przy szafkach i przygotowywała śniadanie innym. Tata rozmawiał o czymś z blondynem.

- Zrób coś czego ona sobie nie życzy a utopie cię w kiblu.- wysyczał starszy mężczyzna.

Irlandczyk głośno przełknął ślinę i powiedział:

- Nie skrzywdziłbym mojego skarba.

- Tylko ja mogę mówić, że Isabella jest moja. W końcu to moja córeczka.

Niall spojrzał za niego i odetchnął z ulgą.

- Cześć.- uśmiechnął się do mnie uroczo.

- Hejcia.- odwzajemniłam miły gest.

Chłopak wstał od stołu i podszedł do mnie. Myślałam, że pocałuje mnie na powitanie, albo chociaż przytuli a on nic...

Ała...

- No to my jedziemy...- powiedziałam niezręcznie. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i niezbyt wiedziałam jak mam się zachować.

Moja mama odwróciła się w naszą stronę gwałtownie.

- Nie zjecie z nami śniadania?- spytała.

- Dziękujemy. Zjemy na mieście.- oznajmił blondyn patrząc raz na moją mamę, raz na tatę.

- Ale...- zaczęła moja rodzicielka ale jej przerwałam.

- To dobry pomysł.

- W takim razie czas się pożegnać...- posmutniała.

- Mamo, pod koniec wakacji wrócę.- uśmiechnęłam się w jej stronę.

- Wiem, wiem. Wzięłaś telefon, pieniądze, dokumenty?- wyliczała a ja przytakiwałam.- Dobrze...

Podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła.

- Dzwoń, gdyby coś się działo.

- Spokojnie mamo.- oddałam uścisk.

Po mamie przyszedł ojciec.

- Pa córeczko.- przytulił mnie i wyszeptał do ucha- gdyby coś zrobił wiesz, że mam kolekcje broni w garażu.

Zaśmiałam się lekko.

Przytulałam się jeszcze z bliźniakami. Mia i Lisa pojechały dzień wcześniej kończyć kolonie.

- Pamiętaj co ci pokazywałem w garażu.- ostrzegał blondyna ojciec.

- Oczywiście.- kiwał głową.

- Do zobaczenia!- krzyknęłam, gdy byłam z Niallem przy drzwiach.

- Pa!- odpowiedzieli wszyscy i machali.

Weszłam do czarnego auta chłopaka i zapięłam pas bezpieczeństwa. Blondyn po wpakowaniu mojego bagaża na tyły zrobił to samo.

Nic nie mówiąc ruszył spod mojego domu.
Po wyjechaniu z mojej ulicy zatrzymał się w wysepce.

Zdezorientowana spojrzałam na niego o on ruchem głowy pokazał, żebym wyszła z samochodu.

Zrobiłam co kazał i podeszłam do niego. Stał oparty o maskę i czekał na mnie.

- O co ci chodz...- nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak pociągnął mnie między swoje nogi i zamknął przestrzeń między nami. Momentalnie oddałam pocałunek.
Gdy zabrakło nam powietrza oparliśmy się o swoje czoła.

- Marzyłem o tym od kiedy cię dzisiaj zobaczyłem ale bałem się twojego ojca...

Pare słów a dzień staje się 100 razy lepszy...

****
I jak?? Pamiętajcie, że jeśli chcecie następny rozdział szybciej zostawcie gwiazdkę i komentarz❤❤
Dziękuje za przeczytanie i przepraszam za błędy jeśli jakieś są.
Do następnego księżniczki!
Licze na jakikolwiek znak, że tu byłaś :*
Miłej nocy/dnia
Zależy kiedy czytasz

Napisz do mnie skarbie. Message Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz