56

1.2K 257 25
                                    

Obudziło mnie przyjemne łaskotanie pod szyją. Otworzyłem leniwie oczy i pierwsze co zauważyłem to cudowny uśmiech Taehyunga.

- Dzień dobry - Szepnął ochrypniętym głosem.

Przetarłem oczy i pogładziłem jego policzek dłonią.

- Dzień dobry - Powiedziałem - Która godzina?
- Dziewiąta - Odpowiedział i wstał z łóżka.

Uniosłem się na łokciach i obserwowałem jego idealne, nagie ciało.

- Pójdę wziąć prysznic i zrobię śniadanie - Wyszedł z sypialni, a ja położyłem głowę na poduszce.

Myśl, że dziś muszę się z nim rozstać zepsuła mi humor. Podniosłem się i ignorując bałagan na łóżku, który zrobiliśmy ostatniej nocy, skierowałem się do garderoby. Stanąłem przed lustrem i zauważyłem sine ślady na mojej skórze. Uśmiechnąłem się na ten widok, który będzie mi o nim przypominał, gdy będę już w Daegu.
Założyłem szlafrok i wyjąłem swoją walizkę, która po dwudziestu minutach była pełna moich rzeczy. Słysząc Taehyunga w kuchni, udałem się do łazienki, wziąłem szybki prysznic i ubrałem się.

- Śniadanie gotowe - Tae wychylił się zza drzwi, gdy pakowałem do torby swoją kosmetyczkę.

Jego uśmiech zszedł z twarzy. Posmutniał i patrzył jak stawiam walizkę przy łóżku.

- Już idę - Odwróciłem się i podszedłem do niego - Uśmiechnij się - Palcem uniosłem jego brodę, żeby spojrzał mi w oczy.
- Jak mam się uśmiechnąć? Wyjeżdżasz, a ja nawet nie wiem kiedy wrócisz - Westchnął
- To nie oznacza, że cię zostawiam. Będę dzwonił, w każdej wolnej chwili.

Wyciągnął ręce i przyciągnął mnie do siebie, wtulając się w moje ciało.
Objąłem go i złapałem za rękę.

- Więc... Co na śniadanie? - Powiedziałem radośniej
- Ramen - Rzucił, a ja ledwo powstrzymałem się przed śmiechem.
- Żartujesz, prawda?
- A czy jak ci powiem, że w twoich szafkach znalazłem tylko to, uznasz to za żart? - Uniósł jedną brew.

Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do obsługi hotelu.

- Poproszę najdroższy zestaw śniadaniowy pod numer 56 - Powiedziałem i uśmiechnąłem się, widząc jak Taehyung wydął dolną wargę.

- Genialne śniadanie kochanie, jesteś mistrzem kuchni - Przełknąłem ostatni kęs chrupiącego pieczywa.
- Oczywiście, że jestem - Zaśmiał się, delektując wszystkim co było na stole.

Po śniadaniu zadzwoniłem do Amber, z którą spotkać się i pożegnać nie mogłem. Po krótkiej rozmowie, wyciągnąłem Taehyunga na spacer. Mając jeszcze półtorej godziny do lotu, chciałem z nim spędzić każdą możliwą dziś chwilę.
Złapałem go za rękę i opowiadałem mu o Lisie najgorsze rzeczy, żeby tylko jej nie polubił.

- Musimy już iść - Westchnął sprawdzając godzinę.
- Jeszcze chwila - Objąłem go w pasie i pocałowałem w ciepłe od słońca włosy.

Gdy rzeczywiście czasu zaczęło brakować, wróciłem po walizkę i stanąłem przy wcześniej zamówionej taksówce.

- Dasz sobie radę? - Zapytałem patrząc mu w oczy.

Pokręcił głową, chwytając mnie za koszulkę.

- Damy radę, okej? Obiecuję ci to - Pocałowałem go w usta.
- Okej - Szepnął, gdy się od niego oderwałem - Zadzwoń jak wylądujesz.

Uśmiechnął się, sprawiając, że zapragnąłem rzucić wszystko i wrócić z nim do hotelu. Po chwili walczenia ze swoim sercem, wsiadłem do taksówki i uchyliłem okno.

- Nie tęsknij - Zamrugałem kilka razy
- Postaram się - Pomachał mi, a taksówka ruszyła, zostawiając go w tyle.
- Na lotnisko - Rzuciłem oschle i oparłem się o siedzenie.

Zamknąłem oczy i zagryzłem wargę, czując strach... Czując strach przed stratą Kim Taehyunga...

***

//ALE Z YOONGIEGO ROMEO   O J E J A//

//ps. zblizamy sie do konca glownej fabulki kochani//

I'm not your Yoonji || Taegi & YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz