#9

51K 3K 767
                                    

Alfa

Samochód prowadził Kade, a ja wyciągnąłem się na siedzeniu.
Jechaliśmy szybko może uda się być w domu przed północą. W lusterku widzę jak za nami jedzie Dante, a za nim razem jadą Rico i Niko.
Słońce już zaszło w radiu leci jakaś piosenka.

-Wiesz Tegan może jednak za ostro potraktowałeś tą młodą, to tylko człowiek.

-Daruj mi wykłady Kade.- mówię patrząc na niego litościwym wzrokiem.- Człowiek nie człowiek konsekwencje muszą być.

-Ta prawy Tegan na straży honoru.

-Tak, tak drwij sobie dalej, a dam  Ci dodatkowe patrole-uśmiecham się do niego cwaniacko.

-Jasne...-nie odzywa się więcej.

Z chłopakami wychowywałem się od dziecka są dla mnie jak bracia. W sumie jak teraz ochłonąłem to może Kade ma racje, czasami jestem zbyt gwałtowny. Ojciec często ma do mnie o to pretensje, ale wie że umiem poradzić sobie w każdej sytuacji. Mój starszy brat Markus woli życie na uboczu ze swoją mate. Choć to jemu należy się władza po ojcu on wolał zrezygnować i przekazać ją mnie. Zawsze mieliśmy dobry kontakt pomimo różnych charakterów. Teraz częściej rozmawiamy przez telefon niż się spotykając.

-Będziemy na miejscu za pięć minut.-mówi spokojnym głosem Kade i zjeżdża na piaszczystą drogę.

I tak jak mówił po pięciu minutach stoimy przed bramą, która w wolnym tempie się otwiera i wjeżdżamy. Cały teren mojej głównej siedziby otacza gruby i wysoki na cztery metry mur.
W środku znajduje się wiele budynków. Mamy stołówkę z kuchnią, szpital, więzienie, budynki mieszkalne. W centrum tego znajduje się mój dom. Jest to trzy poziomowy budynek w całości wykonany z drewna. Razem ze mną mieszkają moim przyjaciele i partnerki Dantego i Rico.

Kade zatrzymuje samochód zaraz obok budynku.

-Niech chłopaki zaprowadzą dziewczynę i mężczyznę do aresztu jutro się nimi zajmiemy. Papiery zanieś do mojego biura.

-Okej.

Kieruję sie na ostatnie trzecie piętro. Na tym poziomie znajduje się tylko mój pokój,łazienka,garderoba i spory narożny taras. Całość mojego pokoju znajduje się jakby na poddaszu, a wystające drewniane belki nadają mu uroku.
Na parterze jest salon, kuchnia, siłownia oraz mój gabinet. Drugie piętro to pokoje moich przyjaciół i ich partnerek.
Wchodzę po schodach na swoje piętro i otwieram drzwi do pokoju. Swoje kroki kieruję szybko do łazienki, aby zmyć ten klejący się sok z pleców.
Po gorącym prysznicu wycieram  się ręcznikiem zakładam bokserki,które służą mi za piżamę i kładę się spać.

Wczesnym rankiem dźwięk budzika nie daje mi dalej spać. Wyłączam to cholerstwo i kieruję się do szafy po ubrania. Zakładam granatową koszulkę i czarne spodnie. Kieruję się do kuchni po śniadanie. Nie lubię jeść ze wszystkimi na stołówce szkoda mi na to czasu. Nie raz zabieram śniadanie do mojego gabinetu i tam kończę jedzenie.
Tak i teraz zabieram kanapki do gabinetu i włączam komputer. Co jakiś czas przychodził ktoś po jakieś wytyczne lub po informacje.
Przeglądam dalej raporty, które przywiozłem z chłopakami, gdy znowu ktoś puka do drzwi, ale to pukanie jest delikatniejsze niż wilkołaków.

-Alfo obiad jest gotowy, przynieść Ci go tutaj?-pyta Tess mate Dantego.

Tess jest żywiołaczką natury i zajmuje się rannymi w szpitalu. Dzięki temu, że jest żywiołakiem natury doskonale zna się na ziołach i tworzy takie mieszanki, że od razu stawia chorego na nogi.

-Nie, dzisiaj zjem w jadalni. Dziękuje-mówiąc to wstaję i odkładam dokumenty na biurko.

Wchodzę do jadalni, chłopaki już zaczęli jeść obiad. Siadam no swoim miejscu i nakładam sobie wielką porcje zapiekanki makaronowej. Tess siada obok Dantego, a on się do niej uśmiecha.  Tak samo zachowuje się Rico w stosunku do Evy. Obydwoje są hiszpańskiego pochodzenia, a Eva jest wilkołakiem.
Nico i Kade jeszcze nie znaleźli swojej mate więc ich wzrok jest skupiony tylko na talerzach i dalszym jedzeniu.

Parę lat temu bardzo chciałem znaleźć swoją mate, ale do żadnej spotkanej wilczycy nie czułem tego czegoś. Może moja mate nie istnieje.

Kończę jeść obiad i wstaję jako pierwszy od stołu. Kieruje się w stronę więzienia, aby się dowiedzieć czy przesłuchanie mężczyzny zamieszanego w morderstwa da nam jakieś nowe fakty.
Wychodząc na zewnątrz widzę, że pogoda dopisuje lekkie zachmurzenie i trochę słońca. Taką pogodę to lubię. Idę ścieżka wydeptaną w trawie, która prowadzi do więzienia.
Jest to mały budek, znaczna jego część znajduje się pod ziemią. Dokładnie są to dwa poziomy. Na najniższym drugim poziomie znajdują się cele tak samo na pierwszym, ale tutaj znajdują się także sale do przesłuchań, zbrojownia oraz pomieszczenie pracownicze.
Schodzę schodami na pierwszy poziom i przy schodach spotykam Brandona.

-Czy Ernest już przesłuchał tego mężczyznę co go wczoraj przywieźliśmy?-pytam się.

-Tak skończył niedawno, teraz zajmuje się dziewczyną.-mówi patrząc mi w oczy.

-Jaką dzie... a dobra tą dziewczyną.-kurde zapomniałem o niej.-gdzie go znajdę?

-Sala numer pięć.-mówi po czym sam wchodzi do sali numer dwa.

Podchodzę do odpowiednich drzwi i otwieram na oścież już chcę się go spytać o przesłuchanie, ale moją uwagę odwraca dziewczyna. Ręce ma związane nad głową i przyczepione do łańcucha zwisającego z sufitu. Ernest trzyma bicz, który ponownie uderza rudowłosą w plecy. Dziewczyna nadal ma zaciśnięte oczy i mocno zaciśniętą szczękę.

-Mów co wiesz.-jego ton głosu jest opanowany.

-Ernest ta dziewczyna niema nic wspólnego z tym mężczyzną. To zupełnie inna sprawa.-mówię lekko zirytowany.

Czy nikt nie przekazał temu idiocie podstawowych informacji.Dopiero teraz wilkołak spojrzał w moja stronę, nie zdawał sobie sprawy, że ktoś wszedł do pomieszczenia.
Dziewczyna uniosła lekko głowę i otworzyła pełne bólu oczy.
Poczułem jak czas zwolnił i zanurzyłem się w jej spojrzeniu.W jej szarych jak błoto oczach.Wszystko przestało mieć znaczenie. W tym momencie liczyła się tylko ona. Serce nagle przyspieszyło jakby brało udział w maratonie. Jej jedno sporzenie wystarczyło, aby rozpalić moje zastygłe serce. Lecz ten cudowny moment, moment w którym znalazłem moją mate został przerwany. Zamknęła oczy, a jej głowa bezwładnie opadła w dół.
Z mojego gardła wyrwał się ryk wściekłości z nadludzką prędkością ruszyłem w kierunku tego gnojka. Nie miał on czasu na jaką kolwiek reakcje. Rzuciłem nim o ścianę, a jego ciało bezwładnie opadło na podłogę.
Chwyciłem nóż i jednym cięciem uwolniłem nadgarstki mojej rudowłosej mate. Jej drobne ciało opadło w moje ramiona. Jej plecy miały pełno nacięć od bicza. Poprawiłem ją tak,że leżała przytulona do mojego torsu i biegiem ruszyłem w stronę szpitala.

Dziękuje za tyle wyświetleń, gwiazdek i miłych komentarzy. To naprawdę motywuje do szybkiego pisania kolejnych rozdziałów.
Dziękuje jeszcze raz 😙😙😙

Płomień LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz