Tegan
Podróż obyła się nam bez problemów, część podróży przespałem. Gdy się obudziłem spojrzałem na wyświetlacz telefonu pokazywał godzinę czternastą i trzy nie odebrane połączenia. Nadawcą każdego był kto inny. Dzwonił Kade, mój ojciec i główny dowodzący terenem na który jedziemy. Najpierw wybrałem numer do Kade bo miał się on zająć Elizą. Odebrał po drugim sygnale.
-Coś się stało?-odezwałem się pierwszy.
-Werth zaatakował dzisiaj rano Twoją mate.-powiedział na jednym wdechu.
-Że co kurwa ?!-wydarłem się do słuchawki.-miałeś jej pilnować !
-Była z Tess i Eva, siedziały w kuchni to wróciłem na chwile do pokoju, gdy już wyszedłem to zobaczyłem jak Werth przyciska ją do ściany to go powstrzymałem-zdał mi relację.-Czy wymierzyć mu jakaś karę ?
-Sam się tym zajmę po powrocie. Co teraz robi Eliza?
-Pracuje w ogródku z dziewczynami i ...- nie dokończył swojej wypowiedzi.
-Kto jej kazał pracować?-pytam już wściekły.
-Nie dałeś mi dokończyć, wygląda na zadowoloną.
-Dobra niech będzie, muszę z nią porozmawiać jak wrócę. Miej cały czas na nią oko. Odezwę się wieczorem, gdyby się coś działo to dzwoń natychmiast.- akcentuje ostatnie słowo tak aby zawierało w sobie groźbę.
-Jasne alfo.
Zadzwoniłem jeszcze do ojca i potwierdziłem swoje jutrzejsze przybycie. Słyszałem koło niego matkę, która usilnie próbowała wtrącić się do rozmowy, ale ojciec nie oddał jej telefonu. Potem zadzwoniłem do ostatniej osoby z listy połączeń.
-Witaj wielki alfo.-jego ton sugerował się jest lizusem.
-Co chciałeś?- nie chce mi się z nim gadać.
-Doszło do kolejnego zabójstwa na naszym terenie.-informuje mnie, a jego głos się lekko łamie.
-Kiedy?
-Dzisiaj w nocy, ktoś zabił starsze małżeństwo mieszkające na granicy miasta. Moi myśliwi wyczuli woń wampira.
-Będę chciał obejrzeć to miejsce.-informuje go i bez zbędnych słów się rozłączam.
Chowam telefon do kieszeni. Odwracam głowę w stronę Dantego i chcę powiedzieć czego się dowiedziałem, ale on powstrzymał mnie ruchem ręki.
-Wszystko słyszałem.-mówi patrząc na drogę.
Nic dziwnego mamy dobry słuch, tym bardziej normalne, że siedzę blisko niego. Dobrze, że nie muszę mu powtarzać tego, a potem jeszcze raz chłopakom którzy jadą za nami.
Po dwóch godzinach dalszej drogi byliśmy na miejscu. Dałem znać chłopakom, aby nie wysiadali z samochodów. Udałem się do głównego dowodzącego. Wszyscy mnie tu znali więc bez problemu udałem się do jego gabinetu, który znajdował się w pobocznym budynku.
Zapukałem do drzwi i wszedłem do środka.Konrad siedział za biurkiem i nie podniósł nawet głowy. Zajęty był papierami, które walały się po całym biurku. Dopiero,gdy chrząknąłem podniósł wzrok do góry.
-Wybacz alfo, właśnie dostałem raporty z podległych warowni.
-Chcę, aby ktoś nas poprowadził do miejsca zabójstwa.-nie odniosłem się w ogóle do jego wypowiedzi wolę konkrety.
-Już dzwonię alfo.-odnosi słuchawkę i szybko wybiera numer.- Marks znajdź Garego niech poprowadzi alfę do zabójstwa z nocy.
Nawet nie czekałem i opuściłem pomieszczenie bez żadnych uprzejmości. Z powrotem udałem się na plac, gdzie parkowały samochody. Dante wysiadł.
CZYTASZ
Płomień Luny
WerewolfPrawie 150 lat temu Wielka Wojna podzieliła wszystkie istoty na ziemi. Część ziem zamieszkują wilki, a część wampiry. Są jeszcze żywiołaki, ale było ich niewielu. Każdy z nich opowiedział się za jedną ze stron. Ludzie zostali zdegradowani do najni...